sobota, 3 stycznia 2015

Książkowe podsumowanie 2014 roku

W zeszłym roku czytałam niewiele książek, w tym chciałam ambitnie podwoić wynik. I co? I nico, bo okazuje się, że zamiast czytać więcej, czytałam mniej. Tradycyjnie też nie udało mi się przeczytać tyle, ile mam wzrostu (ani ukończyć żadnego innego wyzwania, jeśli o to chodzi) i troszke mi smutno z tego powodu. Może za rok.

Troszkę statystyk

Ale do rzeczy. W tym roku przeczytałam tylko 45 książek. Do tego dochodzą jeszcze 1 powtórka i 5 tomów mangi, ale tych nie wliczam. Z tego na recenzje nie doczekało się jeszcze 7 sztuk, ale nie martwcie się, doczekają się w 2015. Daruję sobie wykres miesięcznego rozkładu przeczytanych książek, bo nie bardzo jest co dzielić. Powiem tyle, że najlepiej wypadł lipiec i grudzień, kiedy to przeczytałam po 6 książek, najsłabiej zaś styczeń, luty i listopad, wszystkie z wynikiem 2 książek.

Tak wyglądała ilość przeczytanych książek od roku założenia bloga.
 Jak widać, zaliczam raczej stały spadek formy z każdym rokiem. Mam nadzieję, że 2015 coś w tym względzie zmieni.

Co ciekawe, mimo iż przeczytałam o 8 książek mniej niż w 2013, to sumaryczna liczba stron była mniejsza tylko o 299 i wynosiła 17 007. Tym samym statystyczna i uśredniona książka 2014 roku miała 378 stron i była o prawie 50 grubsza od tej z 2013.

Czytanie szło mi opornie, za to kupowanie wręcz przeciwnie. W tym roku trafiły do mnie 102 książki (rok wcześniej było ich 87, widać więc delikatny trend wzrostowy). Nie wszystkie chcę zatrzymać, część po przeczytaniu trafi na moją wymiankową półkę na LC (niektóre już tam są). Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku przybędzie do mnie nieco mniej książek, ale jeśli liczba będzie porównywalna, to nie będę płakać.

A jak to się rozkładało na autorów? Też znacznie lepiej niż w zeszłym roku - wtedy dysproporcja między paniami i panami wśród autorów była bardzo duża. Teraz panowie napisali 24 książki, a panie 21 (duetów mieszanych nie odnotowano). Nie zrobiłam tego specjalnie, ale jestem zadowolona, że tak wyszło i mam nadzieję, że ten równościowy trend utrzymam przez kolejnych dwanaście miesięcy.

Jeśli chodzi o kraj pochodzenia autora, to szału nie ma - moje tegoroczne lektury pochodziły z siedmiu różnych krajów. Najwięcej, bo prawie połowa, oczywiście z USA,  (gdybym robiła statystyki dla języka oryginału, byłoby jeszcze bardziej monotonnie - po angielsku napisano dwie trzecie z nich). Krajów egzotycznych nie zanotowano.

Tutaj intencjonalnie nie zamierzam niczego zmieniać. Nie mam ambicji czytania większej ilości wytworów polskich pisarzy (zwłaszcza, że na gruncie fantastyki nie mają mi zbyt wiele do zaoferowania), nie będę też wyszukiwać egzotycznych nazwisk. Choć jeśli wpadną mi w ręce, to nie pogardzę.

Gatunkowo też nie było zbyt różnorodnie - miażdżącą przewagę zdobyła fantastyka. Trafiło się też trochę literatury non-fiction i zbeletryzowanych wspomnień. Z tych dwóch gatunków mam nadzieję w 2015 roku przeczytać więcej.

Mam nadzieję, że wraz ze wzrostem ilości lektur, zwiększy się też ich różnorodność. Na wykresie nie uwzględniłam jednego gatunku: powieści młodzieżowej (dziecięcej też nie, ale z takich pozycji znalazłaby się tylko jedna, więc pozwólcie, że dodam ją do grona młodzieżowych). Było ich 7, ale ponieważ wszystkie należały do jakiejś odmiany fantasy, po prostu je tam włączyłam.

Książkowe wyróżnienia

Część statystyczną mamy już za sobą, czas na to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli wyróżnienia. Przyznam je w kilku kategoriach, jak to robiłam w zeszłym roku.


Najlepsza powieść:
"Jej wszystkie życia" Kate Atkinson - w tym roku konkurencja nie była zbyt zażarta - żadna książka nie otrzymała najwyższej noty, a wśród tych z prawie najwyższą dominowały bardzo fajne czytadła ze świetnymi bohaterami. Tym samym zwycięstwo powieści Kate Atkinson nie powinno dziwić.:)

Najlepsza książka non-fiction
"Czysta biała rasa" Frank Westerman - za pomysł pożenienia najbardziej pożądanej europejskiej rasy koni z opowieścią o historii najnowszej, a także za przystępne wykonanie. Dodatkowe wyróżnienie dla polskiego wydawcy za tytuł.

Najlepsze opowiadanie:
"Odrodzenie" Ken Liu - w tej kategorii konkurencja akurat była ostra, ale ostatecznie zdecydowałam, że wyróżnienie należy się Liu. Tylko on wzbudził we mnie chęć poświęcenia opowiadaniu osobnej notki. Maże kiedyś nawet wrócę do tego pomysłu.

Najlepsza rola męska:
Harry Dresden - zdecydowanie najciekawszy bohater tego roku. Podstępnie podbił moje fanowskie serduszko i chyba już tam pozostanie. Posterunkowy Grant nie miał szans.

Najlepsza rola damska:
Lesley May (okładkę drugiego tomu cyklu wstawiłam dlatego, że okładka pierwszego jako ilustracja do najlepszej roli damskiej wyglądałaby jeszcze śmieszniej) - tym razem to Karrin Murphy nie miała szans.;) Lesley ma wszystkie te cechy, które w bohaterkach literackich lubię. Nie dość, że jet bystra i niezłomna, to jeszcze prywatna katastrofa taje się dla niej pretekstem do rozwijania nowych umiejętności. Jestem bardzo ciekawa, co autor zrobi z nią dalej.

Najlepsza rola nieludzka:
Mogget - nie mogłam drugi rok z rzędu dać tego wyróżnienia Temeraire'owi, na szczęście Mogget wybawił mnie od tego, przy okazji pokonując po drodze domowego demona. Świetna, czysta kocia energia.

Teraz czas na dwa antywyróżnienia. Choć w przyszłym roku chyba wprowadę jeszcze jedną kategorię w tym aspekcie.

Najbrzydsza okładka:
Okładka "Próby złota" to najbardziej bezczelna, kiepsko zrobiona fotoszopka, z jaką się w tym roku zetknęłam. Wschodnia rzeźba z doklejonymi skrzydłami nietoperza (na palce których nałożono teksturę muru, żeby się za bardzo nie wyróżniały. Wyszło coś brzydkiego do kwadratu) i prawą łapą obrócona o 180 stopni, żeby wyglądała na trzymającą medalion... Kolejny tom nie jest co prawda dużo lepszy, ale przynajmniej nie była tak intensywnie torturowany Photoshopem. Strach pomyśleć, co dadzą w ostatnim.

Rozczarowanie roku:
Tak, wiem, ostrzegano mnie, że "Labirynt Śniących Książek" do "Miasta Śniących Książek" się nie umywa. Byłam na to przygotowana. Natomiast nie byłam przygotowana na ponad trzysta stron wstępu sprzedawanego jako pełnowartościowa powieść. A najgorsze jest to, że i tak kupię ciąg dalszy...

5 komentarzy:

  1. Och, Mogget jak najbardziej zasługuje na nominację - a jak już wspominam Sabriel to kiedy czytam te tomy, nie wiedzieć czemu zawsze wyobrażam sobie to wszystko jako anime XD Zwyczajnie jakoś tak najbardziej pasuje ;) Widziałam "Jej wszystkie życia" Kate Atkinson w mojej bibliotece, skoro tak ją wyróżniłaś, to ponownie się jej przyjrzę.
    Super to całe zestawienie ze statystkami :) Ja też troszkę podliczyłam u siebie te swoje 80 przeczytanych książek, ale nie tak "wykresowo" :D Też mam nadzieję na lepszy wynik za rok :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedy ją czytałam, głęboko zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nikt nie próbował jej zekranizować - przeciez nadaje się do tego idealnie. Co prawda myślałam raczej o aktorskim filmie, ale konwencja anime w sumie tez pasuje.:) Właśnie wgryzam sie w kolejny tom i dalej jest świetnie.:)

      Usuń
  2. Ciekawie wyglądają takie zestawienia i statystyki. Faktycznie dość kiepsko wypada to 80 w porównaniu z poprzednimi latami, ale trzymam kciuki, żeby 2015 to zmienił. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.:) ALe przeczytałam tylkok 45 ksiązek, nie 80, niestety.:( Choc jakbym teraz przeczytała więcej niż 80, to byłabym szczerze ucieszona.^^

      Usuń
    2. Boru, skąd ja wzięłam to 80 w takim razie? .___. Ech, wybacz, muszę zacząć czytać komcie pięć razy, zanim je wyślę.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...