poniedziałek, 22 stycznia 2018

"Gottland" Mariusz Szczygieł

Mariusza Szczygła znam ze zbioru reportaży „Zrób sobie raj”. Pisał tam o Czechach współczesnych i o tym, czym się różnią od Polski. Niemniej, najbardziej znaną i nagradzaną książką autora jest „Gottland”. Też o Czechach, ale jakże inaczej.
 
W „Gottlandzie” autor uderza w tony poważniejsze – podejmuje próbę zobrazowania, jak komunistyczne rządy wpłynęły na Czechów. Rezygnuje jednak z szerokiej perspektywy narodowej, aby pokazać kilka jednostek (często w ten czy inny sposób wybitnych), których życie zostało złamane przez system. A przyczyny tego złamania bywały różne.
 
Zbiór otwiera tekst „Ani kroku bez Baty”, który różni się nieco od pozostałych i przyznam, że uznaję go za jeden z najbardziej fascynujących. Opowiada bowiem historię czeskiej potęgi obuwniczej – firmy założonej na początku XX wieku przez Tomasa Batę (wybaczcie brak diakrytyków). Z jednaj strony Bata stworzył kapitalistyczną utopię, której demiurgiem się obwołał (co prawda Batów było dwóch, ale po szczegóły zapraszam do tekstu źródłowego) i w której podobno wszystkim żyło się lepiej pod dyktando wzrastającej wydajności. Z drugiej... no właśnie, pozostaje kwestia ograniczania wolności i tych drobnych szczegółów, które w obrazie idealnego robotniczego życia stanowią o tym, że idealne jest ono tylko na pierwszy rzut oka.
 
Jednak to wyjątek, resztę tekstu stanowią historie ludzi złamanych okolicznościami. I kiedy przyjdzie bliżej się przyjrzeć tym okolicznościom, to robi się zdziwniej i zdziwniej. Bo tak absurdalne historie mogły mieć miejsce tylko w państwie totalitarnym. To czarny humor dziejów, okraszony ludzką tragedią.
 
Przykłady? Mamy młodą wokalistkę, której kariera świetnie się rozwijała, aż do momentu, kiedy zaśpiewała piosenkę pod napisy końcowe w pewnym młodzieżowym serialu. Traf chciał, że piosenka stała się hymnem (z braku lepszego słowa) opozycji. Piosenkarkę zdyskredytowano i zakazano jej śpiewać.
 
Albo pisarz, który tak głęboko wierzył w komunistyczne ideały, tak sprawnie je promował, że władza się przestraszyła i postanowiła go zniszczyć. Inny, aby odciąć się od swojej przedwojennej twórczości i odnaleźć w komunistycznych realiach, nie tylko zmienił nazwisko, ale wręcz uległ całkowitemu przeobrażeniu.
 
Wszystkie te historie autor opisał w charakterystyczny dla siebie sposób – tworząc patchwork z krótkich migawek, ściśle, ale nie bezpośrednio ze sobą związanych. Krótkie akapity, i jeszcze krótsze, czasem jakby urwane zdania. Mnie odpowiada.
 
Czas, o którym pisze Szczygieł, był czasem przedziwnym. Tak niesamowitym, że osobie w moim wieku, która zna go tylko z opowieści, trudno się nawet do niego ustosunkować. Wygląda jednak na to, że w każdym kraju było dziwnie na trochę inny sposób. Pokuszę się o powiedzenie, że w Czechach było dziwnie w sposób wyjątkowy.

Tytuł: Gottland
Autor: Mariusz Szczygieł
Wydawnictwo: Czarne
Rok: 2008
Stron: 232  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...