Nie lubię kryminałów. Wiecie, istnieje po prostu ograniczona ilość pomysłów, jakie można wykorzystać w realistycznych kryminałach, a ja może i szczególnie bystra nie jestem, ale całkiem nieźle mi idzie rozpoznawanie wzorców. Co zwykle skutkuje tym, że już w połowie książki nie tylko wiem, kto zabił, ale i dlaczego i tylko się wściekam na tego tępego głównego bohatera, że taki niedomyślny. Nieco inaczej sprawy się mają, kiedy autor zmieni założenia wyjściowe. Takie urban fantasy to w miażdżącej większości kryminały (na tym lub innym poziomie), ale autor ma znacznie więcej narzędzi do zaskakiwania czytelnika i mylenia mu ścieżek. Albo inny trik: wystarczy głównym bohaterem uczynić dziecko. Co prawda wtedy wiek docelowej grupy czytelników też się obniża, ale to nie znaczy, że ma się obniżać razem z jakością książki. Poszerza nam się paleta możliwych do wykorzystania przestępstw (dorosły czytelnik kryminałów będzie zawiedziony, jeśli nikt nie padnie trupem, w kryminałach dla młodszych czytelników denat może się objawić, ale przecież nie musi), ale też całkowicie zmienia nam się zakres czynności śledczych, jakie bohater może podjąć, a nic tak nie ożywia konwencji, jak ograniczenia. Na taki właśnie pomysł wpadła nie tylko nasza rodzima Joanna Chmielewska, ale też Kanadyjczyk Alan Bradley.
Strony
▼
środa, 28 sierpnia 2019
piątek, 23 sierpnia 2019
"Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcin Wicha
Zawsze mam pewne obawy, kiedy sięgam po książkę mocno chwaloną, reklamowaną i nagradzaną. Jeszcze jeśli chodzi o poletko fantastyczne, to zazwyczaj przynajmniej wiem, czego się po tym objawieniu spodziewać (bo to nigdy nie jest tak, że jakikolwiek autor objawia się z nicości, często jakieś opowiadanie po sieci krąży), to w głównym nurcie już tak fajnie nie jest. Taką nagradzaną i budzącą powszechny zachwyt była swego czasu książka Marcina Wichy „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. I tutaj, jako że chciałam przetestować możliwości Legimi na jakiejś krótkiej publikacji, właśnie tę pozycję przeczytałam jako pierwszą. I obawiam się, że nie dołączę do powszechnych pień pochwalnych.
wtorek, 20 sierpnia 2019
"Przyjaciel" Sigrid Nunez
Mam pewien sentyment do małych, niszowych wydawnictw. Co prawda zwykle ich oferta jest na tyle egzotyczna i wyspecjalizowana, że nie znajduję w niej niczego interesującego, ale doceniam sam fakt, że komuś się chce wprowadzać na rynek książki, których wydania więksi gracze by nie zaryzykowali. Takim właśnie młodym, niszowym wydawnictwem jest Pauza, specjalizująca się w literaturze nie tyle niszowej, co ambitnej. Mają już na koncie kilka książek (zarówno powieści, jak i zbiorów opowiadań), jednak interesujący wydał mi się dopiero stosunkowo niedawno wypuszczony na rynek „Przyjaciel” Sigrid Nunez. Nie będę ukrywać, że głównie ze względu na mającego odegrać dość ważną rolę w tej historii doga niemieckiego.
sobota, 17 sierpnia 2019
"Pierścień" Larry Niven
Klasyka science fiction to jedna z tych działek fantastyki, po której zawsze oczekuje się jakiejś wielkiej Myśli czy Przekazu, względnie Poruszania Ważkich Kwestii. Generalnie próg wejścia niski nie jest. Jak się sięga po takiego Dicka, Bradbury’ego czy generalnie większość uznanych pisarzy, to można bardzo łatwo potwierdzić ten obraz. No ale są jeszcze powieści takie, jak „Pierścień”.
Louis Wu jest bardzo starym człowiekiem (choć różne odmładzające zabiegi sprawiają, że zdecydowanie nie wygląda na swój wiek) i z racji długowieczności nieco już znudzonym życiem. Na szczęście (?) na jego drodze staje przedstawiciel laleczników, rasy obcych bardzo zaawansowanej technologicznie, choć nieco paranoidalnej w obejściu, z propozycją. Ów obcy szuka członków pionierskiej ekspedycji do nowo odkrytego obiektu, niespotykanego wcześniej w Poznanym Wszechświecie. Do załogi dołączają również kzin, przedstawiciel wojowniczej rasy kosmitów oraz Teela Brown – dziewczyna, która po prostu ma szczęście w życiu.
Louis Wu jest bardzo starym człowiekiem (choć różne odmładzające zabiegi sprawiają, że zdecydowanie nie wygląda na swój wiek) i z racji długowieczności nieco już znudzonym życiem. Na szczęście (?) na jego drodze staje przedstawiciel laleczników, rasy obcych bardzo zaawansowanej technologicznie, choć nieco paranoidalnej w obejściu, z propozycją. Ów obcy szuka członków pionierskiej ekspedycji do nowo odkrytego obiektu, niespotykanego wcześniej w Poznanym Wszechświecie. Do załogi dołączają również kzin, przedstawiciel wojowniczej rasy kosmitów oraz Teela Brown – dziewczyna, która po prostu ma szczęście w życiu.
środa, 14 sierpnia 2019
"Patyki, badyle" Urszula Zajączkowska
Jeśli chodzi o ekoliteraturę, to ta dotycząca roślin nigdy nie budziła mojego szczególnego entuzjazmu. W serii Eko od Marginesów takie tytuły pojawiają się jednak bardzo rzadko, wcześniej wyszedł tylko jeden (i oczywiście jest jednym z dwóch tomów serii, którego nawet nie zaczęłam czytać). Jednak najnowsza pozycja (jak zresztą wskazuje tytuł) jest poświęcona wyłącznie roślinom. I wbrew pozorom nie z tematyką miałam problem.
„Patyki, badyle” Urszuli Zajączkowskiej są z pewnością książka nietuzinkową. Autorka bowiem - zawodowo botaniczka, po godzinach poetka i artystka – postanowiła o swojej pracy opowiedzieć w stylu bynajmniej nie wykładowym czy naukowym, ale artystycznym. Bo kto powiedział, że o anatomii roślin i pracy naukowej nie można mówić językiem naturalnie przynależnym prozie poetyckiej?
środa, 7 sierpnia 2019
Na co poluje Moreni: sierpień 2019
Sierpień równie ubogi w tym roku jak lipiec, ale jakieś premiery do umiarkowanie entuzjastycznego wypatrywania się trafiły. Byłyby nawet dwie więcej, ale "Non stop" Aldissa, które wyszło wczoraj w serii klasyki od Rebisu mam w starym wydaniu solarisowym, a "Sztukę ścigania się w deszczu", którą za tydzień wznawia W.A.B. z okazji zbliżającej się premiery filmu, mam w wydaniu Galaktyki sprzed 10 lat. Czy to już starość, kiedy nowości wydawnicze zaczynają dublować twoją domową biblioteczkę?...
Tym razem też bez podziału na kategorie. Nie bardzo jest co dzielić, a i nie spala mnie dojmująca chęć posiadania któregoś z tytułów.
9 sierpnia
Doroczne zbiory opowiadań sekcji literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki darzę pewnym sentymentem. Pierwsza odsłona może nie była wybitna, ale obiecująca. Druga, o której muszę w końcu napisać, była jednym z najlepszych zbiorów opowiadań, jakie czytałam od lat (dwa z nich zresztą nominowano do Zajdla). Zobaczymy, jak wypadnie trzecia, będzie czytane na urlopie ;)
Antologia Ścieżki wyobraźni: "Rozstaje" jest trzecią tematyczną antologią, którą przygotowała sekcja literacka Śląskiego Klubu Fantastyki "Logrus", po tym, jak zdecydowaliśmy, iż rezygnujemy z dotychczas drukowanego NOL-a (Nieoficjalnego Obiektu Literackiego), w którym do tej pory prezentowaliśmy naszą twórczość. W założeniu raz do roku (latem) ma się ukazywać zbiór opowiadań, opatrzonych tytułem serii i tytułem danego zbioru, pokrywającym się z tematem, który wybieramy wspólnie na forum sekcji w roku poprzedzającym wydanie zbioru.
sobota, 3 sierpnia 2019
Stosik #118
Nowy miesiąc, nowy stosik. Tym razem taki raczej minimalistyczny. I pewnie ten trend się utrzyma, jeśli przekonam się do Legimi - planuję zacząć testy za tydzień, bo wtedy zaczynam urlop. A tymczasem skromne zdobycze z ostatniego miesiąca.
Lecimy od lewej. "Wszechświat jako nadmiar" to jedyny egzemplarz recenzencki w tym zestawie, już zresztą przeczytany i pewnie niedługo coś o nim skrobnę. Od wydawnictwa Zysk i s-ka.
"Zjadanie zwierząt" i "Vice versa" to moje księgarniane zakupy, skutek uzupełniania serii. "Zjadanie zwierząt" w tym wydaniu wyszło w serii "z Morświnem" wydawnictwa Krytyki Politycznej, w której ukazują się tytuły związane z prawami zwierząt. Nie zbieram ich wszystkich, ale ten akurat chciałam kupić. Książka Mileny Wójtowicz to natomiast kontynuacja "Post Scriptum", o którym muszę kiedyś jeszcze napisać. Okładkę ma paskudnego paranormalnego romansidła, ale to humorystyczne urban fantasy.
A "Fizyka podróży międzygwiezdnych" to nabytek z Allegro, kupiony pod wpływem polecanek Izostara. Niezmiennie mnie bawi forma wydania, bo oryginalny tytuł to "The Physics of Star Trek" i autor tłumaczy tutaj, jak prawdziwa nauka zapatruje się na ekscesy scenarzystów tego serialu. Czego wzmianki próżno szukać na okładce, może poza ostatnim zdaniem blurba (żeby było śmieszniej, książka po polsku ma podtytuł "Wędrówka po świecie Star Treka", ale nie pojawia się on na okładce, tylko wewnątrz).
Takie oto lektury na drugą połowę lata :)