Strony

piątek, 2 lipca 2010

Koniec może być początkiem - "WIelki Mistrz" Trudi Canavan



Jeśli chodzi o debiutantów, wyróżniam ich trzy typy. Typ pierwszy to tacy, którym napisanie powieści zajmuje całe lata, ale gdy już zostanie wydana, jest tak dopracowana, że nie można jej niczego zarzucić pod względem warsztatu pisarskiego. Typ drugi to tacy, którym pierwsza powieść wychodzi przeciętnie, ale potrafią uczyć się na własnych błędach i każda kolejna książka wychodzi im coraz lepiej. Typ trzeci to tacy, którym pierwsza powieść wychodzi najwyżej przeciętnie, ale nie chcą lub nie potrafią udoskonalić warsztatu przy kolejnych utworach. Trudi Canavan należy do typu drugiego.

Po kilkuset stronach nudy z „Gildią Magów” i całkiem interesującą przygodą z „Nowicjuszką”, przystąpiłam do lektury „Wielkiego Mistrza” (dzięki uprzejmości JoannyzKociewia:)). Pierwsze strony troszkę mnie irytowały, gdyż autorka w pierwszych rozdziałach skupiła się głównie na streszczaniu dwóch poprzednich tomów. Zrobiła to dość przemyślnie, gdyż nie zamieściła streszczeń w osobnym rozdzialiku, a wplotła je w wypowiedzi bohaterów. Czasem wygląda to nawet naturalnie, ale zdarzają się przydługie monologi wewnętrzne, nużące czytelnika. Na szczęście, kiedy przebrnęłam przez tą drobną niedogodność, zostałam bezczelnie wessana przez opowieść. Zaczyna się ona w rok po zakończeniu tomu drugiego. Znowu widzimy Soneę pobierającą nauki w Gildii. Jednak niedługo będzie ona musiała porzucić poukładaną wizję świata, a losy wszystkich postaci splotą się w niespodziewane wzory.

Powieść czyta się łatwo i przyjemnie. Język jest prosty, ale poprawny, a wydanie nie zawiera literówek czy innych błędów w tekście (przynajmniej nie w ilości zdolnej uprzykrzać czytanie). Powieść jest dynamiczniejsza niż poprzednie części cyklu, brak w niej dłużyzn. Ponadto mam wrażenie, że autorka starała się odejść od konwencji powieści młodzieżowej, w którą doskonale wpasowywały się dwa poprzednie tomy. Plusem są też bohaterowie, z których mi szczególnie do gustu przypadł Akkarin(;)). Nie są już papierowymi ludzikami, dzięki czemu mogę im wybaczyć, że czerpią ze schematów pełnymi garściami. Jedynym zarzutem wobec postaci jest to, że zarówno król, jak i rada starszych w Gildii wydają się być naiwni jak dzieci. Niezbyt to naturalne dla osób na ich stanowiskach.

W zasadzie jedynym zarzutem, jaki mogę postawić tej książce, jest przewidywalność. Rozwój akcji zaskoczył mnie tylko w momencie, kiedy zginą inny bohater, niż wytypowany przeze mnie. Poza tym tworzenie intryg nie jest mocną stroną pani Canavan. Lepiej jej wychodziło oddanie grozy sytuacji ucznia osaczonego przez nieprzychylnych kolegów, niż atmosfery przygotowań do walki totalnej. Ale te wszystkie niedoróbki jestem w stanie wybaczyć, zważywszy, że autorka udowodniła swoją zdolność do doskonalenia się.

Podsumowując, „Wielki Mistrz” może nie jest nadzwyczajny, ale z pewnością zapewni świetną rozrywkę na kilka wieczorów. Ja bawiłam się przy nim tak dobrze, że, wbrew wcześniejszym planom, postanowiłam przeczytać jeszcze kiedyś jakąś powieść pani Canavan. Chociażby po to, żeby sprawdzić, czy dalej się rozwija.

T. Canavan, Wielki Mistrz, Galeria Książki, Kraków 2008, s. 716

11 komentarzy:

  1. Sama nie czytałam trylogii pani Trudi Canavan, jednak mój chłopak a i owszem - mogę jedynie uwierzyć mu na słowo, że wszystkie części były (wg niego) napisane bardzo dobrze, wciągneły Go jak niejedna książka przeczytana w ciągu ostatnich kilku miesięcy i nawet polecał mi ją na pochmurne wieczory.. kto wie, może się skuszę, może sama spróbuje ocenić? Ale to dopiero pod koniec mojej listy oczekuących powieści.. może za jakiś czas. Może.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno mi Cię zachęcać do trylogii, bo mimo, że drugi tom jest ciekawy, a trzeci bardzo dobry, to musisz sama zdecydować, czy zechcesz przebrnąć przez pierwszy. Ale jeśli nie teraz, to myślę, że na długie, zimowe wieczory będzie to lektura w sam raz.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiele osób polecało mi tą serię, ja jednak nie mam po prostu na niego ochoty:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od jakiegoś czasu zastanawiam się nad przeczytaniem trylogii pani Canavan. Czy jednak przeczytam... Nie wiem.
    PS. Znajdziesz siebie w moich linkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sara - nie ma powodu się zmuszać, w końcu czytane z własnej woli smakuje lepiej, cokolwiek by o nie było.:)

    Eta - też Cię dodałam, my, początkujący, musimy sobie pomagać.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nie nudziłam się ani przez chwilę, mimo iż mogę się zgodzić, że niektóre partie tej historii były naciągnięte i dłużące się. Niemniej miałam dla tej trylogii sporo ciepłych uczuć, czytało mi się ją świetnie. Właśnie jestem po ostatnim tomie i na pewno przeczytam wszystkie książki Trudi, także te nigdy nie opublikowane w Polsce. Najbardziej drażniło mnie tłumaczenie. Tłumaczka okazała swą amatorszczyznę, nieustanne powtarzanie pewnych słów, zwrotów, np: dziwaczny, dziwacznie - wkurzało i wywoływało chwilowe zawieszenie, ale sama, jakby to ująć, ogólna wizja świata magów, Akkarina, o którym nawet przez pięć sekund nie myślałam, że jest zły, sprawiła że świetnie się bawiłam, a muszę przyznać ostatni raz czytałam fantasy 15 lat temu (tak jakoś :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja za tą częścią po prostu przepadałam. Podobała mi się najbardziej ze wszystkich trzech. Ale pierwsza i druga też była fajna. Jeżeli chodzi o mnie to polecam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A i zapraszam Cię na mojego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałam dzisiaj tę książkę będąc w księgarni. Wydaje się być ciekawa. Jeszcze się zastanowię czy przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Barbara Silver - co do Akkarina, to obie nie dałyśmy się nabrać autorce.;) Muszę przyznać, że go polubiłam i nawet było mi smutno z powodu zakończenia. Hm, ciekawe, jak język pani Canawan wygląda w oryginale, bo w przekładzie jest trochę sztywny... Podzielisz się kiedyś wrażeniami?;)

    ada - też najbardziej przypadła mi do gusty trzecia część. Teraz zapoluję jeszcze na preqel.;)

    Meme - ostatecznie wcale nie musisz kupować, może uda się znaleźć w jakiejś bibliotece? W każdym razie warto przeczytać.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Napisałam własne zakończenie ponieważ nie akceptuję orginalnego.Moje nie jest dobre ale to happy end o którym marzę.Gdyby ktoś tak jak ja cierpiał po przeczytaniu trylogii to zapraszam:
    http://chomikuj.pl/nora.kurzwelly
    folder: moje

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.