Strony

środa, 6 kwietnia 2011

Tęcza naszych dni - "Dogonić tęczę" Fannie Flagg

Chyba każdy mol książkowy odczuwa czasem potrzebę przeczytania czegoś do bólu optymistycznego. Ot tak, w ramach odtruwania po wiadomościach telewizyjnych lub niedawno czytanych kryminałach/thrillerach/dramatach, gdzie wszyscy wszystkich nienawidzą a na głównego bohatera czekają niebezpieczne intrygi i stada wrogów pałających żądzą zemsty. Ja zawsze w takich sytuacjach używam powieści Fannie Flagg. I działa bez zarzutu. 

Elmwood Springs to małe miasteczko, położone wśród łanów kukurydzy gdzieś w stanie Missouri. Niczym by się nie wyróżniało, gdyby w latach czterdziestych Dorothy Smith nie zaczęła prowadzi wprost ze swojego salonu audycji radiowej. Odtąd jest znana jako Sąsiadka Dorothy. W swoim programie przedstawia nie tylko różnych muzycznych gości, ale także swoją rodzinę (mąż Doc, córka Anna Lee i syn Bobby) a także wielu mieszkańców miasteczka, ot, choćby Biedną Tot…

A w ten sielski obrazek wplata się także błyskotliwa kariera polityczna z romansem w tle (gdyby się wydał, byłby skandal obyczajowy), problemy wieku dojrzewania, kariera w schowbiznesie i wiele innych, dużo bardziej przyziemnych spraw. 50 lat (od II wojny światowej do lat 90-tych) to ogromny szmat czasu, zwłaszcza, jeśli chce się go zmieścić na zaledwie 600 stronach…

Być może to wyjaśnienie fabuły jest nieco niewyraźne, ale „Dogonić tęczę” to prawdziwa saga rodzinna z mnogością wątków, którą trzeba po prostu przeczytać – nie da się w krótkich, żołnierskich słowach zamknąć mnogości wydarzeń i postaci, upchniętych na kartach tej książki. Zwłaszcza, że jest to opowieść tak urocza, że nie ma się po co opierać – dajcie się porwać, a nie pożałujecie.

Czas najwyższy w tej recenzji wprowadzi choćby pozory uporządkowania. Zaznaczam więc na wstępie, że „Dogonić tęczę” jest pierwszą częścią trylogii o mieszkańcach Elmwood Springs. Przy czym jest to trylogia w stylu sienkiewiczowskim, więc w zasadzie nie ma znaczenia, czy zaczniemy ją od początku, środka, czy też od końca (jak niżej podpisana). Autorka przedstawia nam obrazek społeczności prowincjonalnego miasteczka na południu USA, w tej powieści skupiając się akurat na rodzinie Smitów. Jak w każdym miasteczku, są tam dobrzy i poważani obywatele, niesforne dzieci, zgryźliwi starcy, czy też przyjezdni, którzy czasem tylko wpadają przejazdem, a czasem zmieniają losy mieszkańców. A wszystko to w nastroju spokojnym, niekiedy leniwym, a innym razem energicznym, ale zawsze przepojonym optymizmem i wiarą w to, że ludzie w większości przypadków są jednak z natury dobrzy.

Wiem, że dla niektórych taki słoneczny klimat może okazać się niestrawny, bo to nienaturalne, bo mało realistyczne, bo za mało tam brudów rzeczywistego świata. Cóż, może to i prawda. Ale styl pani Flagg, pełen świetlistego optymizmu i swojski w swej prostocie (nie mylić z prostactwem!) działa na mnie kojąco jak żaden inny. A jeśli zechcę potaplać się w brudach rzeczywistości, to sobie wiadomości obejrzę.

Polecam, szczerze polecam. Tym, którzy chcą odtruć się z pesymizmu życia i tym, którzy lubią sagi rodzinne. Tym, którzy lubią książki pełne radości i tym, którzy mają słabość do małych miasteczek z południa USA. Odradzam jednie tym czytelnikom, którzy wolą mroki i brudy w literaturze – rzut książką o ścianę gwarantowany.

P.S. Jeśli w którejś nazwie lub nazwisku popełniłam błąd, to przepraszam, ale nie miałam już książki, żeby sprawdzić.


Tytuł: Dogonić tęczę
Autor: Fannie Flagg
Tłumacz:
Renata Kopczewska
Tytuł oryginalny: Standing in the Rainbow
Cykl: Elmwood Springs
Wydawnictwo: Nowa Proza
Rok: 2007
Stron: 655

7 komentarzy:

  1. Brzmi jak świetna książka na majówkę :) Uwielbiam wszelkie sagi, rownież te rodzinne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj taak,potrzebuję czegoś kolorowego,lekkiego,optymistycznego... to ksiązka dla mnie, na już! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbowałam kiedyś z Flagg, ale mi nie wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na odstresowanie bardzo lubię F.Flagg - naprawdę wolę zdecydowanie bardziej od nierealnych i nudnych historii romantycznych właśnie takie sielskie opisy. I właściwie napisałaś - nie mylić z prostactwem, bo to są piękne, powolne opowieści dla ducha. :)
    Podobnie pisze J.Harris - "Świat w ziarnku piasku" albo "Pięć ćwiartek pomarańczy"... Cudo.

    OdpowiedzUsuń
  5. grendella - nigdy tak o niej nie myślałam, ale masz rację - na majówkę świetnie się nada.:)

    Samash - szkoda, ale co kto lubi.:)

    Balianna - w takim razie miłej lektury życzę!;)

    Eta - a co Cię pokonało?:)

    beatrix73 - o to to, też wolę zdecydowanie Flagg od sztampowych i przygłupich historii romantycznych.:)
    Harris, mówisz? Poszukamy, poszukamy...;) (Po przejżeniu bazy LC stwierdzam, że jedną książkę tej pani nawet zamówiłam kiedyś w KKKK dla koleżanki, ale jakoś nie ciągnęło mnie do przeczytania. Ale w bibliotece jest, więc to się zmieni.;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tyko jedną powieść Flagg, "Nie mogę się doczekać... kiedy wreszcie pójdę do Nieba", a "Smażone zielone pomidory" poznałam w wersji filmowej. Obydwie pozycje wspominam z uśmiechem. To jest na pewno literatura na pochmurny nastrój czy kiepski dzień, przyjazna dla czytelnika i całego świata. Wspominam bardzo miło.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.