Strony

czwartek, 28 lipca 2011

Z perspektywy kota. I to jakiego! - "Księżniczka Sissi" Stefanie Zweig

Chyba nikt, kto mieszka z kotem nie ma wątpliwości, kto jest czyim właścicielem. To zwierzę potrafi wiele wysiłku włożyć w wychowanie swojego dwunożnego podopiecznego. Jak ten proces wygląda z perspektywy człowieka, powszechnie wiadomo. Co jednak widać z perspektywy kota? Książka Stefanie Zweig to świetna okazja, aby się przekonać, że wszystko, co koty dla nas robią, robią dla naszego dobra.

Tytułowa księżniczka to młoda kotka syjamska, prawdziwa arystokratka – dobrze wychowana, dystyngowana, ale i z odpowiednimi dla jej rasy wymaganiami. Kiedy więc dowiaduje się, że jej właściciele, z którymi i tak nie układało jej się najlepiej, chcą ją wywieść na działkę w charakterze pospolitego szczurołapa, postanawia się ulotnić i poszukać kogoś, kto okaże się godzien jej towarzystwa. Tą szczęściarą okazuje się Julia – pani psycholog co prawda z niedoborem pewności siebie, ale za to z zamiłowaniem do dobrego jedzenia i gotowania. Oczywiście gustownie urządzony domek z ogródkiem też nie był bez znaczenia. Sissi wkłada dużo pracy i serca w wychowanie swojej nowej podopiecznej, świetnie się też odnajduje w roli psychologa – dostaje honorową posadę specjalistki od trudnych przypadków w gabinecie Julii.

Pierwszoosobowa narracja z perspektywy kota nie jest czymś często spotykanym w literaturze. Tym bardziej, jeśli jest prowadzona ze znawstwem i humorem takim, jak u pani Zweig. Sissi jest stuprocentowym rasowym syjamem - upartym, konsekwentnym, wyniosłym i czasem mimowolnie aroganckim, ale przy tym inteligentnym, miłym i wyczulonym na potrzeby podopiecznej. Autorka świetnie odmalowała zadziwienie kotki niedorzecznościami wyprawianymi przez ludzi i ich skłonnością do utrudniania sobie życia, a także niezwykłą finezję, jaką Sissi prezentuje przy rozwiązywaniu cudzych problemów. Mimo wad, Księżniczki nie można nie polubić.

Język książki to również sama przyjemność. Barwne porównania i swoboda, z jaką autorce przychodzi pisanie o emocjach, a także duża doza humoru to niewątpliwe atuty „Księżniczki Sissi”, tak jak i sympatyczni bohaterowie. Odnoszę jednak wrażenie, że tłumaczka nie poradziła sobie do końca z niemieckimi idiomami – czasem przekładając je dosłownie. Ale to tylko takie moje czepianie się.

Jako że koty uwielbiam, „Księżniczka Sissi” była dla mnie samą przyjemnością. Polecam ją szczerze wszystkim – ciepło emanujące z tej opowieści powinno poprawić humor w nawet najbardziej ponury dzień, a miłość i znajomość tematu, jakie przelała w ten tekst autorka powinny przekonać nawet najbardziej wybrednego kociarza. Krótko mówiąc, polecam gorąco – zwłaszcza, że książkę wydano w sposób godny jej arystokratycznej bohaterki. 

Tytuł: Księżniczka Sissi
Autor: Stefanie Zweig
Tytuł oryginalny: Katze fürs Leben
Tłumacz: Urszula Pawlik
Wydawnictwo:Galaktyka
Rok: 2006
Stron: 340

8 komentarzy:

  1. Opinia bardzo mnie zainteresowała,przy najbliższej bytność w księgarni lub bibliotece rozejrzę się na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również się rozejrzę za tą książką :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna tematyka i ogólny klimat zachęca, więc też chętnie poczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się całkowicie z Twoją opinią i podpisuję się pod nią wszystkimi czterema łapami. Sissi była naprawdę autentyczna tzn. pani Zwieg dobrze poznała zwyczaje swojej kotki. Wszyscy miłośnicy kotów i ich właściciela na pewno odnajdą w postaci syjamki cechy swoich podopiecznych. Ja odnalazłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również uwielbiam koty i pozycja ta wydaje się "must read". A narracja z perspektywy kota - brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłaby to być ciekawa pozycja ;) W końcu też mam swojego pupila ;P Co prawda nie jest to kotka syjamska, ale również staram się uskromnić jej zaczepliwość ;P Nieraz potrafi pokazać klasę ;) Ale kilka minut później może Cię podrapać ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Stefanie Zweig?! Autorka naprawdę się tak nazywa, czy po prostu też zachwyca się twórczością pewnego pisarza?... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba naprawdę, bo sporo wydaje pod tym nazwiskiem i red naczką gdzieś tam była. Może to rodzice byli zafascynowani.;D (A może to jakaś rodzina, kto ich tam wie;))

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.