Strony

sobota, 12 listopada 2011

„Przypominam, że ja jestem prostą dziewczyną, która nienawidzi całego tego paranormalnego chłamu” [12]. - "Rozkosze nocy" Sherrilyn Kanyon

Ja też jestem prostą dziewczyną, która nienawidzi paranormalnego chłamu. Po lekturze „Zmierzchu” poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej książki o brokatowych wampirach zakochanych w małolatach nawet dwumetrową tyką nie tknę. Aż tu nagle z księgarnianej półki wpatruje się we mnie intensywnie osobnik nieokreślonej płci (na faceta zbyt kobiecy, na kobietę za brzydki) z wyraźnie lubieżnymi zamiarami. I ten tytuł: „Rozkosze nocy”. Nie dałam się nabrać na zakup w ciemno, decyzję podjęłam dopiero po zapoznaniu się z licznymi recenzjami (a właściwie dlatego, że na mojej półce zagościł zdobyczny trzeci tom cyklu). Muszę przyznać, że choć oczekiwania miałam niewygórowane, to się nie zawiodłam. A na okładce zamiast osobnika płci nieokreślonej, proponowałabym umieścić wielki, czerwony kwadracik.

Amanda niczego tak nie pragnie, jak nudnego żywota szarej księgowej. Pragnienie zrozumiałe, zważywszy, że dorastała w domu, gdzie rozmowy z duchami, przewidywanie przyszłości i rytuały voodoo należą do codzienności, a w korytarzu można się potknąć o osikowy kołek, rzucony niedbale przez siostrę bliźniaczkę. Najwyraźniej jednak los ma co do Amandy inne plany. Pewnego ranka dziewczyna budzi się przykuta do hiperprzystojniaka. Właściwie nic, tylko się cieszyć. Problem polega na tym, że przystojniak nie jest człowiekiem, tylko… no, zgadnijcie czym? Brawo, macie rację: wampirem! Co prawda w dotyku jest przyjemnie ciepły, oddycha, a serce mu bije no i podsysać obcych bab nie musi, ale ma niebezpieczną prace i nie ma duszy. Właściwie wampirem też nie do końca jest, jeno Mrocznym Łowcą. Jego zwierzyna nie ma jednak nic z łagodności łani, co więcej: wykazuje niebezpieczną fantazję w pozbawianiu  (nie)życia  Łowców i wszystkich, na kim Łowcom zależy. A Kyrianowi coraz bardziej zaczyna zależeć na przykutej do niego dziewczynie…

Swoją opinię o książce postanowiłam wyrazić w punktach, bo każda inna opcja skutkowała totalnym chaosem wypowiedzi. Zacznijmy od tego, co mi się w „Rozkoszach nocy” nie podobało:
  •   Wątek romansowy – tak, największe pretensje do książki mam o to, że jest romansem. Cóż poradzę, że nie trawię romansów? W szczególności zaś takich, które pozostają schematyczne. Zastrzegam, że jest to moja osobista fobia, więc ci, którym romanse nie przeszkadzają, powinni zignorować ten punkt.
  • Zmarnowanie potencjału kajdan – nie, nie chodzi o jakieś perwersyjne sceny łóżkowe (chociaż, właściwie czemu nie;)). Po prostu spodziewałam się, że ten element fabularny zapewni nam akcję rodem z amerykańskich filmów: pościgi za skutymi więźniami, współdziałanie w trudnych warunkach, takie rzeczy. Tymczasem… no, sami zobaczycie.
  • Cudowność głównego bohatera – a właściwie ciągłe jej podkreślanie. Rozumiem, że kanon wymaga, aby pan był przystojny, ale czytelnicy nie są ułomni i nie trzeba im o tym przypominać co trzy strony. Co ciekawe, wspominanie o twardych mięśniach, wysportowanej sylwetce, niesamowitych oczach i innych wcale mi nie przeszkadzało w „monetach”.
  • Fakt, że cykl „Mroczny Łowca” jest tylko jednym z podcykli większej serii, a chronologicznie „Rozkosze nocy” są czwarte czy piąte w kolejności. Nie, żeby to specjalnie przeszkadzało, ale podczas czytania daje się wyczuć, że wcześniej coś było.
    Hm, wychodzi, że zastrzeżeń mam niewiele. Więcej będzie plusów:
    • Nieromansowa część fabuły – całkiem ciekawie ułożona intryga, interesujące opisy walk i zaskakujące rozwiązania to było coś, czego się po książce nie spodziewałam.
    • Erotyka – lubię dużo erotyki w literaturze, pod warunkiem, że jest dobrze napisana i ma jakieś uzasadnienie. Tutaj ma, a autorka stworzyła opisy przyjemne dla czytelniczego oka, więc nie zawiodłam się w tym punkcie. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszyscy lubią erotykę. To zdecydowanie nie jest książka dla takich osób.
    • Rozbudowany i pomysłowy podział stworzeń nocy – mimo, że przypomina nieco specyfikacje ras z systemów RPG, to uważam go za zdecydowanie lepszy niż podział wampirów na dobrych wegetarian (których dobroć nie dotyczy jednak zagrożonych gatunków zwierząt;P) i złych ludożerców. Niektórym czytelnikom może przeszkadzać mnogość odmian, ale przecież w końcu im nas więcej, tym weselej.
    • Nawiązanie fabułą do „Pieknej i Bestii” – i więcej o tym nie powiem, bo będzie spoiler jak stąd do Pekinu.;)
    • Szybkość czytania – książkę pochłania się w góra dwa wieczory. Jeśli chodzi o lekkie powieści, to zdecydowana zaleta.
    Podsumowując, powiem tylko, że mimo irytujących momentów książka mi się podobała do tego stopnia, że zamierzam nabyć następny tom. Polecam oczywiście wszystkim fanom gatunku. Innym czytelnikom także – jeśli będziecie mieli ochotę na wieczór z interesującym romansem.


    Tytuł: Rozkosze nocy
    Autor: Sherrilyn Kenyon
    Tytuł oryginalny: Night Pleasures
    Tłumacz: Małgorzata Strzelec
    Cykl: Mroczny Łowca
    Wydawnictwo: Mag
    Rok: 2010
    Stron: 432

    11 komentarzy:

    1. Bardzo ciekawa recenzja :D. Poprawiony wygląd bloga też w czytaniu pomagał :D. Już dawno tego typu książki nie czytałam, zdecydowanie się nimi przejadłam, ale sprawiłaś że tą bym przeczytała. No i zaciekawiło mnie że to jest podseria większej serii. Wiesz może jakiej i jak to jest skonstruowane?

      OdpowiedzUsuń
    2. Paranormal?
      *ucieka z krzykiem, najszybciej jak tylko się da*

      OdpowiedzUsuń
    3. Gia Stembeck - dziękuję.:) Nie wiem, jak się nazywa ta seria. Informację znalazłam kiedyś na którymś blogu. Wiem jedynie, że poprzednie trzy bodaj tomy dotyczyły starszej siostry obecnej bohaterki - można to nawet wywnioskować z tekstu, bo jest całkiem sporo nawiązań do tamtej historii (właściwie to cała jest z grubsza streszczona w różnych, rozrzuconych tu i ówdzie akapitach - chociaż gdybym nie słyszała o innych tomach cyklu, pewnie bym nie zauważyła).

      Oceansoul - *wrzeszczy* No nie uciekaj, no! Każdy się musi czasem odmóżdżyć, zwłaszcza w wakacje (bo jeszcze w wakacje czytałam). Jakbyś też chciała i akurat nie miała nic innego, to polecam.;>

      OdpowiedzUsuń
    4. Nie, nie, dziękuję. ^^ Nie mam nic przeciwko okazyjnym odmóżdżaczom, ale jednak lektura "Zmierzchu" skutecznie uprzedziła mnie do wszystkiego z tego gatunku. A jak w Twojej recenzji przeczytałam o ciągłych zachwytach bohaterki (jak się domyślam) nad urodą męskiego protagonisty, to już w ogóle Zmierzch jak żywy stanął mi przed oczami. Raz wystarczy. Choć właściwie to cztery razy, bo w swym masochizmie dotarłam do czwartego tomu (którego nie daję już rady skończyć). :D

      OdpowiedzUsuń
    5. Oceansoul - Ty to jednak masochistka jesteś.:D Ja przeczytałam tylko "Zmierzch" i skutecznie zniesmaczył mnie nie tylko do paranormali, ale i do wampirów w ogóle na cztery lata.;) Ale powoli mi przechodzi i na razie delikatnie trącam romanse dla dorosłych pań - głównie dlatego, że czasem można tam znaleźć kawałek porządnej erotyki zamiast Edzia "Wiecznie Dziewicy" Cullena. A nad urodą zachwyca się raczej trzecioosobowy narrator - bohaterka tylko z początku (tzn. na początku znajomości i czasem w "momentach"). I bardzo dobrze, bo zachwyconego popiskiwania dorosłej bądź co bądź kobiety chyba sama bym nie zdzierżyła. Namawiać nie będę, ale nie ma co całkiem skreślać gatunku.;)

      OdpowiedzUsuń
    6. Nawet chętnie przeczytałabym - powiedzmy, tak z raz na rok - jakiś romans, bo do całego gatunku jako takiego nic nie mam, byle nie paranormalny (w sensie, że nie z jakąś dziwną istotą, bo fantastyczne uniwersum by mi nie przeszkadzało) i byle naprawdę dobry, a nie jakiś twór harlekino-podobny. Ale tak w ciemno to nie wiem, w co celować. Nie masz może czegoś do polecenia, co by spełniało kryteria? ^^

      OdpowiedzUsuń
    7. Oceansoul - z romansu to Ci mogę jedynie "Żonę podróżnika w czasie" polecić, ale i to ostrożnie. Mi się podobała szalenie, ale opinie bywają różne. Poza tym wątki miłosne u Huberatha są świetne ("Balsam długiego pożegnania", "Wróieeś Sneog, wiedziaam..."(?) i "Ostatni, którzy wyszli z Raju") no i Kay cudne historie miłosne tworzy, ale u niego to raczej jako uzupełnienie. Ogólnie trudno mi coś wymienić, kilka książek o trudnej miłości by się znalazło, ale to raczej melodramaty, niż romanse.

      OdpowiedzUsuń
    8. "Żonę (...)" znam z ekranizacji i jako film podobała mi się bardzo. Co prawda siłą rzeczy znam fabułę i zakończenie, ale jak się natknę kiedyś na książkę, to przeczytam na pewno.
      A Kaya mam gdzieś na półce, więc może od niego zacznę.
      Dzięki. ^^

      OdpowiedzUsuń
    9. Madzia, lektura Twojej recenzji mnie urzekła do tego stopnia, że nawet bym to cudo przeczytała, ale... jednak jak pomyślę o paranormalu na mojej półce to mam ciary... jak stąd do Pekinu!

      OdpowiedzUsuń
    10. Oceansoul - polecam szczególnie "Tiganę".:)

      Magda - :D

      OdpowiedzUsuń
    11. Bardzo ładnie napisane:) Mnie nieodmiennie okładka tej serii "zachwyca":) Moje spotkania z paranormalem były dotychczas burzliwe i krotkie, więc tym razem pass:)

      OdpowiedzUsuń

    Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.