Strony

sobota, 28 kwietnia 2012

Krótko o cudzej korespondencji - "Listy" J. R. R. Tolkien

Książkę pożyczyła mi JoannazKociewia. Dziękuję.!:)

Czytanie cudzych listów zawsze było odbierane jako coś niestosownego, podglądanie czyjejś intymności, jak zaglądanie do sypialni przez dziurkę od klucza. Może jestem zbyt ortodoksyjna, ale nawet czytając wydane pośmiertnie, w glorii i chwale „Listy” Tolkiena czułam się trochę jak niechciany szpieg – podsłuchujący i podglądający jednego ze swoich ulubionych pisarzy. Jednak ten mały dyskomfort nie zaburzył przyjemności czytania.

W „Listach” zebrano korespondencję Tolkiena z lat 1914 – 1973. We wstępie możemy się zapoznać z trudnościami, jakie napotkał na swojej drodze redaktor pierwszego (i kolejnych) angielskiego wydania. Jedną z nich był fakt, że pisarz nie miał w zwyczaju przechowywania własnych listów, więc wydanie zbioru zależało w dużej mierze od skłonności do chomikowania i dobrej woli różnych ludzi. A z poczty tej wyłania się pewien obraz człowieka, bez którego nie powstałaby moja ulubiona gałąź literatury w takim kształcie, jakim ją znamy obecnie.

„Listy” to książka, w której każdy znajdzie własną drobinę złota. Są wątki biograficzne, są takie, które dotyczą historii wydania „Władcy Pierścieni” i takie, które tłumaczą niektóre niuanse historii Śródziemia i jego języków. Dla mnie (poza smaczkami związanymi z pisarstwem Mistrza – który nie życzył sobie nazywania Mistrzem) wyjątkowo fascynujący był wyłaniający się z korespondencji obraz zwykłego człowieka – profesora akademickiego, ale też zwyczajnego Anglika lubiącego wino i pod koniec życia borykającego się z problemami zdrowotnymi i finansowymi. Jednocześnie widać ogrom horyzontów umysłowych Tolkiena, jego imponującą wiedzę i głęboką wiarę. Z „Listów” wyłania się obraz człowieka niezwykle zajmującego, choć zwyczajnego.

Cóż bym mogła napisać jeszcze, czego nie napisano lub nie powiedziano wcześniej? Pozostaje mi jedynie zachęcić was do zajrzenia przez dziurkę od klucza do życia tego wielkiego pisarza. Ale najpierw zajrzyjcie do książek, które napisał (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście).

Tytuł: Listy
Autor: J. R. R, Tolkien
Tytuł oryginalny: Letters
Tłumacz: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok: 2010
Stron: 760

22 komentarze:

  1. Tylko przeczytam LOTR, a potem pożyczam książkę od brata. W innej kolejności to chyba nie ma sensu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sens ma, bo nie podejrzewam Cię o absolutny brak orientacji w fabule LOTRa, ale przyjemność z czytania będzie znacznie większa, jeśli zrobisz tak, jak planujesz.:)

      Usuń
  2. Chętnie poznałabym to "zwyczajne" oblicze Tolkiena :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nawet nie szukam, ja potrzebuję tej książki. Szkoda, że nie mam aż tyle kasy, żeby sobie ją kupić

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczę a ta książka za mną tak chodzi, że nie wiem jak po Twojej recenzji się powstrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytam na pewno, zwłaszcza że już dumnie się pręży na półce. ^^ Ale zanim się wezmę do Listów, coś czuję, że muszę się najpierw choć trochę zorientować w biografii pisarza, żeby wiedzieć, co i jak. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, ja się nie orientowałam, a poszło w miarę gładko - do większości takich spraw są odpowiednie przypisy. Chociaż lektura biografii (do której czasem po lakonicznym przypisie odsyła się czytelników po więcej szczegółów) wzbogaciłaby lekturę.

      Usuń
  6. Wprawdzie nie zamierzałam sobie sprawiać tej książki, choć Tolkiena znam i bardzo cenię. Jakoś forma listów, dzienników itp. mało mnie ciągnie. Jednak po Twojej recenzji zaczęłam się zastanawiać, czy może jednak jej nie kupić, jako dopełnienia jego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w zasadzie nie przepadam za taką formą, ale dla Tolkiena zrobiłam wyjątek - i nie pożałowałam.;) Chociaż jakość wydania, mimo twardej oprawy, pozostawia nieco do życzenia. W każdym razie, jako uzupełnienie zbioru i wiedzy o autorze sprawdzi się świetnie.:)

      Usuń
  7. To musi byc znakomita książka. Zacznę się za nią rozglądac na pewno :) świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka będąca kiedyś na mojej liście zakupów, ale... skreśliłem ją. Zauważyłem że wiele pozycji, które lądowały na tej liście, trafiały tam z powodu samej chęci posiadania, a niekoniecznie przeczytania.

    I tak czeka mnie przeprawa z bachorami Hurina i niebezpiecznymi opowieściami z królestwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieci Hurina" to jedna nielicznych książek, jakie kupiłam dla oprawy (i ilustracji) i tylko dlatego nie żałuję.;) Dla mnie Tolkien to tylko "Hobbit", WP i Sillmarillion, reszta się nie liczy.;)

      Usuń
    2. Tak, wydania amberowskie (bo o nie zapewne chodzi) to perełki kolekcjonerskie, tylko irytuje mnie to ze co roku wydają to samo z inną okładką i... ceną.

      Usuń
    3. O, że okładką się różnią, to zauważyłam (nowe wydanie co pół roku - to faktycnie irytuje). A na cenę nie zwróciłam uwagi... Chociaż po częstotliwości wznowień wnoszę, że to jeden z ich głównych filarów, więc wyciskają, ile wlezie.:/

      Usuń
    4. Ceny się różnią, nawet o 15 zł w przypadku wydań "Dwóch wież", gdzie wydanie z 2010 roku kosztuje 50 zł, a z 2011 - 65 zł. A poza nową ilustracją na okładce, pojawiają się też ilustracje na okładce wewnętrznej. Już sam się pogubiłem ile było tych wydań.

      Najlepsze w tym jest to, że w sklepach internetowych można kupić prawie te same książki, w różnych cenach okładkowych.

      Usuń
    5. Lepiej, w przeróżnych tanich książkach można kupić wydanie sprzed roku za połowę ceny okładkowej. Na Dedalusie swego czasu był amberowski WP za coś koło 95 zł komplet.

      Z tych roszad cenowych wynika, że wydawca chce zarobić na wacie chyba. Bo innej opcji jakoś nie widzę - przecież grafiki na okładkach najczęściej nie są tak całkiem nowe (tzn. wcześniej były ilustracjami w środku), więc ich wykonanie nie usprawiedliwia wzrostu ceny.

      Usuń
  9. Muszę w końcu po nie sięgnąć, ale póki co nie było okazji do nabycia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie listy to świetna sprawa!Ogólnie, lubię poznawać bardziej "prawdziwą" twarz autora którego cenię :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tolkiena czytałam tylko jedną książkę - "Hobbita". Mimo wszystko "Listy" mnie zainteresowały i możliwe, że je przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam ją na uwadze już od dłuższego czasu, ciągle zastanawiałam się jednak czy warto:) Może wielką fanką Tolkiena nie jestem, ale darzę go wielkim szacunkiem, dlatego chętnie "zajrzę przez dziurkę od klucza":))

    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.