Strony

środa, 4 kwietnia 2012

Subiektywne prasowanie #4 - "Nowa Fantastyka" 04/2012

Kilka dni temu na ekrany wszedł nowy sezon „Gry o tron”. Jakby nie patrzeć, jest to spore wydarzenie w światku miłośników fantastyki – cykl Martina można określić mianem kultowego, a pierwszy sezon serialu ma opinię wielce udanej produkcji. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, co będzie tematem przewodnim kwietniowego numeru Nowej Fantastyki, wystarczy spojrzeć na okładkę.

Po otwarciu owej sugestywnej okładki i przewróceniu paru stron, natkniemy się na artykuł „Starcie królów”. Cóż, książkę czytałam i zarys fabuły jakoś nieszczególnie mnie interesuje, ale poza nim w tekście znajdziemy jeszcze kilka ciekawostek z planu i informacje o zmianach w obsadzie. Bardzo przydatna jest też opatrzona zdjęciami rozpiska z serialowym „who is who”. Poza tym dostaniemy też recenzję pierwszego sezonu „Gry o tron” oraz, miła niespodzianka, krótki wywiad z Harrym Lloydem, odtwórcą roli Viserysa.

Osobiście lekturę numeru zaczęłam od krótkiego tekstu Jakuba Winiarskiego „Zrzutka na Olgę Tokarczuk”. Widać w nim silne emocje autora i to niekoniecznie te dobre. A skąd się wzięły? Przeczytajcie i sprawdźcie. Jakub Ćwiek w „Dzieciach gorszego popu” mówi o Biblii. Mówi ciekawie, ale osobom o bardzo wrażliwych uczuciach religijnych nie polecam tego tekstu. Teraz coś, co uważam za prawdziwą wisienkę na torcie: wywiad z Terrym Pratchettem, przeprowadzony przez Neila Gaimana. Obu panów bardzo lubię i chyba wśród fanów fantastyki nie znajdzie się nikt, kto żadnego z nich nie kojarzy. Sama rozmowa jest interesująca, pełna humoru i dystansu do siebie, którym obaj pisarze się wykazują. Szkoda tylko, że taka krótka… Następnie mamy „Samotność wielokomórkowca” Wawrzyńca Podrzuckiego – rzecz o sztandarowym pytaniu w sci-fi, czyli „czy jesteśmy sami we wszechświecie?”. Tekst bardzo wartościowy (szkoda, że nie dłuższy), zawiera trafne spostrzeżenia, ale nie czuję się przekonana do zdania autora (to chyba przez moją romantyczną naturę). Jeśli zaś boicie się, że zdejmą wasz ulubiony serial, w tekście „Fani na ratunek” dowiecie się, do jakich absurdów można się posunąć, aby zachować go na ekranach. Przyznam, że pomysłowość mnie zaskoczyła. Tytuł „Niebezpieczne zabawy z Lokim” sporo mówi o temacie kolejnego artykułu. Od siebie dodam, że to przystępnie napisane studium mitologicznego przypadku, który świetnie odnalazł się w popkulturze. Zostały jeszcze cztery felietony. Michael J. Sullivan radzi piszącym, jak kreować i kierować motywacjami bohaterów. Rafał Kosik pisze o postępie jako samonapędzającym się i samowystarczalnym bycie i jak rzadko zgadzam się z jego wywodami. Peter Watts kontynuuje cykl, w którym klaruje, czemu z naukowców kiepscy fantaści. Poprzednio wyjaśniał, czemu mają kiepski styl, teraz tłumaczy, dlaczego przeważnie tworzą nudne fabuły (jeśli w ogóle dają radę jakiekolwiek stworzyć). Zaś Łukasz Orbitowski przy filmie „Take Shelter” zastanawia się nad problemem szaleństwa postrzeganego przez jego ewentualnego „nosiciela”.

Czas na omówienie opowiadań. Tym razem jest ich aż osiem. Muszę przyznać, że polskimi tekstami nieco się zawiodłam. Nie wykluczam, że miała na to wpływ tematyka bliska horrorom, więc kompletnie nie mój klimat. „Świadectwo (Live)” Jakuba Ćwieka ma świetną pointę i ciekawy pomysł, ale wykonanie (ze szczególnym uwzględnieniem ogromnej ilości wulgaryzmów) jakoś nie porywa. „Strzelac” Bartosza Działoszyńskiego to historia jednego strzału, jako jedyna nie ma konotacji horrorowych. Bez porywającej fabuły, za to oryginalna i dobrze napisana. „Ogień i lód” Eweliny Kozik, horror o ponurym losie ofiary przemocy, na pewno wiele by zyskał, gdyby redakcja raczyła zaznaczyć miejsca przeniesienia narracji. Czytelnik nie gubiłby się w czasie i przestrzeni i mógłby spokojnie cieszyć się niezgorszą opowieścią. Zbigniew Wojnarowski to pisarz, który źle mi się kojarzy (okropna „Posoka smoka”…), ale „Romantyczność” jest zdecydowanie najlepszym polskim opowiadaniem numeru. Co prawda niezbyt przepadam za zombie horrorem i fantastyką historyczną, ale jeśli ktoś lubi, będzie miał mnóstwo radochy czytając tą opowieść powstańczą (pisaną z perspektywy rosyjskiego żołnierza) i wydłubując z niej nawiązania do poezji romantyków.

Zagraniczne opowiadania wypadają o niebo lepiej. „Zapisane w węzłach” Kena Liu to smutna opowieść w mikroskali  o tym, jak zachodnia cywilizacja wykorzystuje ludy mniej rozwinięte, a jednocześnie przykład, jak szybko literatura może reagować na najnowsze odkrycia. „Kwiat, Litość, Igła, Łańcuch” Yoon Ha Lee zawiera pomysł ciekawy, ale zdecydowanie za duży na krótkie opowiadanko. Przez brak miejsca i wyjaśnienia niezwykły świat wykreowany przez autorkę i cztery tytułowe bronie pozostają mocno niezrozumiałe, mimo że warsztatowi nie można nic zarzucić. Ian McDonald dokonuje cudu literackiego, opisując wielką, międzygalaktyczną wojnę dwóch ras na kilku stroniczkach „Pierścienia Verthandiego”. Przy tym opowiadaniu trzeba mocno wysilić wyobraźnię. „Iskry wzlatywały ku górze” Lisy Morton na pierwszy rzut oka wyglądają na klasyczny zombie survival, ale umarlaki szybko okazują się być przykrywką dla znacznie głębszych problemów. Jest to najbardziej poruszające emocje opowiadanie numeru.

Poza tym, w Nowej Fantastyce jak zwykle mnóstwo recenzji (w tym bardzo trafna „Johna Cartera” – nie umiałabym tego lepiej wyrazić) i atrakcyjne konkursy. A więc kupujcie i czytajcie z tego wszyscy.

5 komentarzy:

  1. wŁAŚNIE SIĘ ZA NIĄ ZABIERAM :d

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczaczki, ostatnio kupuję NF, czytam początek i koniec, a środek, czyli opowiadania pozostają nieruszone. I tak się zbiera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wole publicystykę od opowiadań.;) Ale czasem i w środku można znaleźć perełki.:)

      Usuń
  3. Ja na razie jestem przy McDonaldzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie mogę poczytać, jak kwietniowa NF spodobała się innym :) Dla mnie tez "Romantyczność" to najlepsze polskie opowiadanie numeru, choć całkiem podobał mi się i "Strzelec" (ale być może przez pomysł - w Epoce Przed Dziećmi rzez wiele lat ćwiczyłam karate i jakoś do mnie przemówiły te fragmenty o koncentracji itp), i "Świadectwo (live)" - tu mi nawet nie przeszkadzały demony i wulgaryzmy. Może kwestia godziny lektury - o 3 w nocy niewiele mi przeszkadza, a wiele bawi :)
    Co do tekstów zagranicznych - Lisa Morton moim zdaniem przesadziła w końcówce, dlatego choć rozważania bohaterki nad koniecznością rezygnacji z posiadania kolejnego potomstwa na mnie, jako matce (strasznie osobiście odbieram te teksty jak widzisz), robiły wrażenie, ostatecznie tekst mnie rozczarował.

    A tak w ogóle to bardzo fajny numer :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.