Strony

czwartek, 25 kwietnia 2013

Świat to za mało. Nawet ten "poza" - "Pozaświatowcy. Świat bez bohaterów" Brandon Mull

Brandon Mull znany jest polskim czytelnikom, zwłaszcza tym młodszym, z serii „Baśniobór”. Teraz wydawnictwo Mag postanowiło zaprezentować trylogię „Pozaświatowcy”, skierowaną głównie do nieco starszych odbiorców niż „Baśniobór”, czyli miłośników młodzieżowych powieści fantasy. Co więc autor ma nam do zaoferowania?
 
Jason jest zwyczajnym, bystrym trzynastolatkiem, no, może tylko wysokim jak na swój wiek. I całkiem nieźle gra w baseball. I kocha zwierzęta, więc co jakiś czas pomaga jako wolontariusz w lokalnym zoo. Do czasu, kiedy… połyka go hipopotam. Jak łatwo się domyśleć, Jason po tym zdarzeniu nie wylądował na stercie kompostu, tylko w magicznym świecie, Lyrianie. Po czym prawie natychmiast został wciągnięty w partyzancką wojnę z rządzącym krainą złym czarnoksiężnikiem. Na szczęście są osoby, które mu pomogą, w tym Rachel, dziewczyna tak jak on pochodząca ze świata Poza – czyli naszego.
 
„Świat bez bohaterów” to jedna z tych powieści, która obok niezaprzeczalnych zalet posiada też całkiem sporo wad. Największą jest z pewnością para głównych bohaterów. Przypuszczam, że autor chciał stworzyć kogoś, z kim będzie mogła utożsamiać się większość czytelników – nastoletni everymani, chłopak i dziewczyna, jakich można spotkać w każdej szkole, normalni po prostu. Z tym, że zabieg powiódł mu się aż za bardzo – Jason i Rachel, poza niewątpliwą szlachetnością, pozostają bezbarwni i pozbawieni charakterystycznych cech. Nie potrafią zainteresować czytelnika, a najnudniejszy fragment książki to ten, kiedy tylko we dwoje wędrują przez pustkowia. Trochę szkoda, bo autor miał pole do popisu już choćby przez to, że odrzucił rozsławiony przez Rowling schemat 2+1 (czyli dwóch chłopaków i dziewczyna) oraz pozostawił wątek miłosny jedynie jako odległą ewentualność. Jednak jest nadzieja – pod koniec powieści zaczynają klarować się charaktery i cechy tej dwójki, więc można liczyć na poprawę w tomie drugim.
 
Słabość głównych bohaterów jest tym dziwniejsza, że postacie dalszoplanowe wyszły Mullowi bardzo ciekawe. Zarówno zmieniający się towarzysze podróży, jak i przedstawiciele lokalnych ras mogą pochwalić się przykuwającą uwagę osobowością i ciekawym życiorysem. Nawet główny antagonista, mimo oczywistego podobieństwa do wszystkich Sauronów dowolnego świata i uciskania ludu dla samej radości ucisku, jest w pewnym stopniu nietypowy i zamiast bezwzględnie eksterminować swoich wrogów, pierwej stara się ich pozyskać lub zamknąć w złotej klatce.
 
Szkielet fabularny również nie pomaga. Autor postanowił wykorzystać standardowy motyw wyprawy. Wybór dobry, bo pomaga zaprezentować czytelnikowi wymyślony świat, poznać zwyczaje w nim panujące i pozwala wsiąknąć w opowieść. Niestety, pierwsza (i zdecydowanie większa) część wyprawy jest prostym przemieszczaniem się z punktu A do punktu B i odhaczaniem kolejnych zadań, a przez plus-minus sto stron bohaterowie zdają się przemierzać pustą, bezbarwną przestrzeń. Ponieważ autor pokazał, że potrafi wymyślać i opisywać bardzo ciekawe miejsca (kiedy już nasi ulubieńcy gdzieś się zatrzymywali, to i czytelnik miał na co popatrzeć), miałam wrażenie, że podczas ich podróży wyświetla mi się czasem plansza z napisem „Game loading, please wait”. Szkoda, bo przez to obraz świata wydawał się mocno niespójny i pokryty niezamierzonymi białymi plamami, a z tekstu można wywnioskować, że pisarz wymyślił interesujący neverland. Zdecydowanie za mało z niego pokazał.
 
Piszę tu głównie o mniejszych i większych wadach, ale to wcale nie jest tak, że „Świat bez bohaterów” to powieść nudna i nieciekawa. Autor z pewnością miał pomysł, może nieszczególnie oryginalny, ale dobrze rokujący i część wykonania też bardzo dobrze wyszła. Głównym problemem jest to, że Mull nie zaprezentował wystarczająco wielu detali stworzonego przez siebie świata, żeby od początku przykuć uwagę. W zasadzie naprawdę ciekawie zrobiło się dopiero po dwustu stronach, za to końcówka pozostawia czytelnika z silnym niedosytem i pytaniem „Ale co dalej, no co!?”. Także z nadzieją, że w drugim tomie będzie znacznie ciekawiej. I tu dochodzę do wniosku, że chyba nie jestem targetem. Mam wrażenie, że gdybym była w wieku wczesno nastoletnim, zaczytywałabym się tą książką. Dlatego polecam ją młodszym czytelnikom – będziecie zadowoleni. Natomiast ci starsi, nawet jeśli lubią literaturę young adult, mogą odczuć lekki niedosyt. Ale z ostatecznymi sądami najlepiej poczekać na drugą część.

Recenzja dla portalu Insimilion.
 
Tytuł: Świat bez bohaterów
Autor: Brandon Mull
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
Tytuł oryginalny: Beyonders. A World Without Heroes
Cykl: Pozaświatowcy
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2013
Stron: 533
 
 
PS. Gdyby to kogoś zastanawiało, to owszem, żyję. Tylko wiecie, real się o mnie upomniał i jak już wracam do domu o tej 21.30, to niewiele mi się chce. Nic to, w końcu się dostosuję do nowego programu dnia i będę do Was zaglądać częściej.:)A na razie wygląda na to, że nowe notki na obu blogach będą się pojawiać raz w tygodniu, w porywach do dwóch, a i to kompulsywnie.

5 komentarzy:

  1. No nie wiem. Jakoś fabuła mi się nie widzi. Ten bohater nastolatek trochę mnie zniechęca ;)
    A co do braku czasu to skąd ja to znam. Mało czasu do czytania książek. Ale długi weekend nadchodzi, może się trochę nadrobi :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastoletni bohaterowie bywają czasem bardzo fajni (np. w trylogii "Lewiatan" Westerfelda), ale Ci tutaj są najwyżej nijacy...

      U mnie nawet nie o czytanie chodzi, bo jazda autobusem i czekanie na niego zajmuje sporo czasu, w którym można to i owo przeczytać (choć też nie wszystko - mam kilka cegieł, których za żadne skarby nie będę taszczyć w torebce). Najgorsze jest to, że jak już się wróci, to nie ma siły dzielić się wrażeniami z lektury...

      Usuń
  2. Sama nie zdecydowałam się póki co na szukanie tej serii, więc szczególnie ciekawa jestem wrażeń innych. I widzę, że z zaspokojeniem tej ciekawości (czy warto, znaczy się) muszę jeszcze trochę poczekać :)

    A co do reala - witaj w klubie. Też przeszłam na system notki tygodniowo, a i z tym jest czasem kłopot. Brakuje czasu/sił, bo czasem trzeba przecież spać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TO można poczekać już chyba aż wydadzą wszystkie części - bo ostatnia dopiero po wakacjach.;)

      Usuń
  3. Ech, real wszystkim daje się we znaki. My próbujemy jedną notkę tygodniowo zamieszczać, ale różnie bywa, niestety.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.