Strony

piątek, 21 lipca 2017

Z okazji Dnia Świnki Morskiej: poznajcie Świnkonomicon

Zupełnym przypadkiem tak jakoś wyszło, że od kiedy mam świnki niezobowiązująco pojawiają się raz do roku wpisy na ich temat. I co roku się kryguję, że to zupełnym przypadkiem. Cóż, chyba najwyższy czas przestać się oszukiwać. Niniejszym oświadczam do odwołania, że świński wpis z okazji Dnia Świnki Morskiej staje się nową świecką tradycją na blogu. Rzekłam.

Jak dotąd próbowałam powiązać świnki z popkulturą. Powstał wpis o tym, jak bardzo tam ich nie ma i gdzie jednak odgrywają rolę uroczego tła. W tym roku jednak zabrakło mi pomysłu na popkulturowe konotacje. Dlatego też pomyślałam, że przedstawię Wam moje stado, bo w końcu czemu nie, a w ciągu ostatnich dwóch lat Świnkonomicon mocno się zmienił (na przykład została już tylko połowa składu startowego;(). Poza tym zawsze fajnie pochwalić się swoimi uroczymi zwierzątkami, internet to uwielbia.

Tak więc przystępuję do krótkiej prezentacji mojego wymuskanego czteroświniu.

Momo
Najstarsza jest Momo - jedna z założycielek Świnkonomiconu, zwana też Laserowooką lub Świnką Puchatą. Jest z nami najdłużej, więc znamy się najlepiej i chyba najbardziej się lubimy. Jako jedyna z moich świń jest w stanie docenić uroki leniwego popołudnia z książką. Koneserka literatury, nie przepuści żadnej okazji do sprawdzenia jakości utworu (a że według niej książki dzielą się na smaczne i niesmaczne, to już inna sprawa. Cóż, wielcy krytycy tworzą wszak własne kategorie). Zdecydowana przeciwniczka ebooków. W stadzie jest alfą, od kiedy w styczniu przejęła to opuszczone stanowisko. Nie ma szczególnych predyspozycji do sprawowania władzy i to było widać, ale teraz nabrała doświadczenia i jako tako sobie radzi. Akuratna, kochana i miziasta. Z urodzenia jest rasowym rexem o maści zwanej szafranową.

Skuld
Pół roku młodsza jest Skuld, świnka rasy kundel bury. Adoptowaliśmy ją ze Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim, bodaj jedynej w Polsce organizacji zajmującej się wyłącznie świnkami morskimi (całkiem sporo ich czeka na dom, więc jeśli planujecie świnkę, może warto adoptować?). Przedadopcyjna historia Skuld nie jest szczególnie fascynująca, bo mała urodziła się już w domu tymczasowym stowarzyszenia. Jednak jej (nieznany) rodowód obejmuje kilka pokoleń mnożących się w bardzo bliskim pokrewieństwie (wiecie, pan sobie kupił parkę, po czym bardzo się zdziwił, że gryzonie się rozmnażają. Przekazał na rzecz SPŚM kilkadziesiąt świnek, pochodzących od tejże pary, w tym ciężarną mamę Skuld). Co nieco odbiło się na jej zdrowiu w postaci entropiom i wielorzędowości rzęs – czytelnikom obytym ze światem psów rasowych te terminy nie powinny być obce.


Plebejskie pochodzenie nasza kremowa dama nadrabia ambicjami. Dobra, powiedzmy wprost – Skuld ma galopujący kompleks Napoleona. Jest najmniejsza w stadzie, a wydaje jej się, że zasługuje na najwyższą pozycję, którą praktycznie od samego początku próbuje zdobyć. Za czasów poprzedniej alfy, wręcz urodzonej do tej roli, nie było szans na emancypację, więc Skuld zadowalała się prowokowaniem świnek bliższych jej statusem (konkretnie Momo). Kiedy jednak nastąpiła zmiana na głównym stanowisku, zwietrzyła okazję. Przez cały styczeń i luty wszczynała nieustanne bunty i pucze, dręcząc przy tym wszystkich, którzy na to pozwalali. Sny o potędze skończyły się bardzo szybko, kiedy „wszyscy” zorientowali się, że w sumie to są od dręczycielki dwa razy więksi i okazali swoje niezadowolenie. Po tym zdarzeniu Skuld wpadła w trwającą kilka tygodni depresję. Ale już jej przeszło. Choć ciągle jest ciężko obrażona na resztę stada. Świnki są pamiętliwe.


Pomimo trudnego charakteru względem innych świnek, Skuld jest przesłodka dla swoich ludzi. Lubi być głaskana, uroczo się przy tym rozpłaszczając i zaglądając głaskaczowi głęboko w oczy. Mam silne wrażenie, że doskonale wie, jak przybrać najbardziej rozczulającą pozycję.

Ahsoka
Trzecia w kolejności jest Ahsoka – jako rasowy CUY osiąga masę przeciętnego yorka. To właśnie ona została pogromczynią Skuld. Imię ma po jednym z Jedi, to i nie dziwota, że alergicznie reaguje na niedoszłych imperatorów (choć ostatnio dowiedziałam się, że i w „Opowieściach z Narnii” występuje postać o takim imieniu). A i charakter ma dość wojowniczy.


Ahsoka jest bardzo zrównoważoną świnką. Odważna, ale ostrożna, pierwsza zwietrzy zagrożenie i ostrzeże resztę stada (wiadomo przecież, że śmiercionośne jaszczempie i insze drapieżniki są powszechne w polskich mieszkaniach. Trzeba się mieć na baczności). Nie przepada za siedzeniem na kolanach, za to bardzo wdzięcznie rozlewa się, głaskana „na wolności”. Do niedawna Ahsoka była cynglem Momo, delegowanym do tych zbyt brutalnych na wrażliwe momełowe sumienie akcji pacyfikacyjnych. Ale ostatnio dojrzała i najwyraźniej pozycja prawej łapy szefowej przestała jej wystarczać. Podejmuje więc tak kulturalne, jak nieskuteczne próby przejęcia władzy. Chyba za bardzo lubi Momo, żeby ją zwyczajnie zlać.

Serenada
Najmłodszym nabytkiem stada jest Serenada, świnka importowana z drugiego końca Polski, bo tak, nazywana Świnką Puchatszą. Słodki, przytulaśny dzieciak, który uwielbia być głaskany w dowolnej konfiguracji. I zawsze ma mnóstwo do powiedzenia. Zawodowy pocieszacz pokrzywdzonych świnek, truchtający przez świat z jakąś taką dziecięcą naiwnością. Ciągle pracuję nad jej zamiłowaniem do literatury, bo przecież Momo potrzebuje zmiennika w towarzyszeniu mi przy lekturze. Niestety, Serenada nie wykazuje chęci. Ale pracujemy nad tym.

Na zakończenie mały disclaimer. Jak zauważyliście (bądź nie) trzy z moich czterech świnek to zwierzęta rasowe, z rodowodami i w ogóle. Piszę o tym nie dlatego, żeby się chwalić, tylko dlatego, żeby uświadomić Was, że istnieje coś takiego, jak hodowle gryzoni rasowych (najwięcej wiem o tych świńskich, ale istnieje też kilka chomiczych, mysich i szczurzych) i jest to zdecydowanie fajniejsze miejsce do pozyskania puchatego towarzysza niż sklep zoologiczny. Nie chcę się wdawać w szczegóły, bo to nie miejsce ku temu (jeśli ktoś jest zainteresowany, niech pyta w komentarzach), ale pomyślcie o nich, jeśli planujecie zakup zwierzaka. Albo go adoptujcie.:)

Mam nadzieję, że ilość uroczych zdjęć wynagrodziła wam ten mój zwierzęcy ekshibicjonizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.