Strony

wtorek, 22 października 2019

"F**k plastik"


„F**k plastik” to malutka, bardzo ładnie wydana (wszystko wygląda jakby było zrobione z szarego, biodegradowalnego i ekologicznego papieru pakowego czy tam ekotorebki) książeczka. Teoretycznie ma zawierać 101 sposobów na to, żeby w swoim życiu codziennym zmniejszyć zużycie plastiku. Nawet się kiedyś zastanawiałam, czy jej nie kupić, ale ostatecznie się nie zdecydowałam. Potem przeczytałam recenzję Agnieszki z Dowolnika i utwierdziłam się w przekonaniu. Ale okazało się, że książeczka jest też na Legimi, więc sobie ściągnęłam. I przeczytałam. I mam odczucia jeszcze bardziej negatywne, niż Agnieszka, choć niektóre uwagi nam się pokrywają.

Może najpierw kilka słów o strukturze. Jak wspominałam, „F**k plastik” zawiera 101 porad, jak zmniejszyć zużycie plastiku w codziennym życiu. Są one podane w formie krótkich, powierzchownych noteczek, ponieważ autorzy (nieznani, bo nigdzie nie podpisani) nie zadają sobie trudu rozwijania któregokolwiek zagadnienia. Dodatkowo podzielono je na kilka tematycznych rozdziałów, co akurat było niegłupim posunięciem.

I może zacznijmy od tego, co mnie zawsze najbardziej wkurza we wszystkich robionych po taniości poradnikach – nikt nie zadał sobie trudu, aby dokonać lokalizacji tej pozycji, czyli dostosować ją jakoś do polskich warunków. Wszystkie podane koszty zostały w funtach i dolarach, wszystkie statystyki odnoszą się też głównie do Wielkiej Brytanii, więc o zużyciu plastiku w Polsce nie dowiemy się niczego. No ale dobrze, to może nie jest clou książki, możemy na to przymknąć oko. Bardziej mnie irytuje, że wszystkie porady dotyczące np. producentów kosmetyków czy innych akcesoriów bez plastiku tyczą się rynku brytyjskiego i często odwołują do firm, których produkty są u nas niedostępne. Po odcięciu informacji o producentach pozostaje truizm w stylu „Aby ograniczyć zużycie plastiku, kupuj kosmetyki/zabawki/opakowania nie zawierające plastiku”, na który doprawdy można wpaść samemu. Wiecie, jak już płacę za książkę, która obiecuje konkretne informacje, to nie po to, żeby potem samemu musieć robić risercz w necie. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o wszelkie postawy proekologiczne, to nie zawsze jest takie proste.

Co do samych porad, to ich jakość jest różna, oględnie mówiąc. O ile cały dział dotyczące żywności jest w miarę sensowny, mimo pewnej oczywistości niektórych porad i pewnej nieprzystawalności do realiów innych (choć doprawdy nie wiem, jak kupowanie w osiedlowym mięsnym zamiast w supermarkecie miałoby wpłynąć na zużycie plastiku), to im dalej, tym gorzej. W rozdziale dotyczącym domu na przykład wkurzyło mnie nieco zachwalanie orzechów piorących. Wiecie, one są fajne, bo ekologiczne, tyle że… nie działają. Według niemieckich badań ich skuteczność jest taka sama, jak prania w czystej wodzie, a żeby było śmieszniej saponiny zawarte w orzechach piorących rozkładają się słabiej, niż współczesne detergenty (oraz bardziej niszczą pralkę – ciekawe jak to się ma do porady o szanowaniu i nieniszczeniu rzeczy codziennego użytku). Jestem też dość sceptycznie nastawiona do wszelkich porad odnośnie samodzielnie wytwarzanych w domu kosmetyków – większość składników koniecznych do ich zrobienia zwykle pakowanych jest w plastik…

Podobnie jest z poradami dotyczącymi stylu życia, np. jedna z nich mówi: nie pal! I wszystko jakże szlachetnie, ale jeśli jednak palisz, to jest to rada, którą zbędziesz wzruszeniem ramion. Nie można było choćby wspomnieć o przerzuceniu się z palenia papierosów na pykanie drewnianej fajeczki z tytoniem? O punkcie dotyczącym plastikowych długopisów możecie przeczytać na Dowolniku. Książka radzi też samemu sporządzać środki na oparzenia słoneczne, ale każe robić jakieś mieszanki z dziwnych składników zamiast wykorzystać sprawdzony sposób naszych babć – zwykły kefir lub tłustą śmietanę z lodówki, równie skuteczny, a o ile prostszy. Równie dziwaczny jest postulat, aby zrezygnować z darmowych słuchawek dołączanych przez producentów do telefonu. No niby szlachetne, bo po co nam kolejne słuchawki, ale przecież nawet jeśli w salonie nam je łaskawie wyjmą z pudełka, to i tak koniec końców trafią do kosza, bo są częścią zestawu dostarczanego przez producenta i nie ma co z nimi zrobić. Podobnie rada z zabieraniem własnych napojów na festiwale i koncerty – na większość takich imprez w Polsce nie można wnosić własnych napojów, a już szczególnie w wielorazowych butelkach.

Acz kompletnie oderwany od tematu przewodniego jest ostatni rozdział, o szumnym tytule „Ocalić świat”. Wygląda tak, jakby przy punkcie dziewięćdziesiątym autorom już totalnie zabrakło pomysłów na plastik, w związku z czym ostatnie dwadzieścia rad ma co prawda wydźwięk ekologiczny, ale związek z plastikiem jest pozorny lub zgoła żaden. Większość sprowadza się do apeli o niemarnowanie wody czy energii w różnych odmianach.

Pewnie tak bardzo bym się nie zirytowała, bo to w końcu książeczka może i bezsensowna, ale w gruncie rzeczy nieszkodliwa, tyle że ma straszną alergię na, za przeproszeniem, gównoporadniki sprzedające truizmy. „F**k plastik” tak naprawdę nie jest przeznaczony dla nikogo, trudno mi sobie wyobrazić grupę odbiorców, do których mógłby być kierowany. Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z tym całym #plasticfree i #zerowaste i szukasz przystępnej instrukcji krok po kroku, to dostaniesz tu zbiór dość chaotycznych porad, z których może połowa okaże się sensowna, a z tej połowy na połowę już pewnie sam wpadłeś. Jeśli już trochę siedzisz w temacie, to to wszystko wiesz i pewnie znasz nawet bardziej rozsądne rozwiązania. Jeśli nie pociąga cię jakoś szczególnie ta tematyka, ale szukasz sposobu, żeby mimochodem i bez większego wysiłku przysłużyć się środowisku, to miażdżąca większość punktów okaże się zbyt skomplikowana. W dodatku pod książką nikt się nie podpisał, więc nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wykonali ją stażyści metodą wpisania w Google podtytułu i wybrania najlepiej wyglądających wyników. Ogólnie nie polecam, szkoda pieniędzy. I papieru.

Tytuł: F**k plastik. 101 sposobów, jak uwolnić się od plastiku i uratować świat
Autor: praca zbiorowa (?)
Tytuł oryginalny: F**k plastic
Tłumacz: Magda Witkowska
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok: 2019
Stron: 144

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.