Strony

piątek, 17 stycznia 2020

"Dobry wilk" Lars Berge


 Przyznam, że „Dobry wilk” Larsa Berge był tym reportażem, który wzbudził moje zainteresowanie, jak tylko pojawił się w zapowiedziach. W końcu, wnioskując z opisu, spokojnie mógłby trafić do serii Menażeria… No ale mniejsza z tym, wypadek z udziałem dzikich zwierząt jest zawsze sprawą dość sensacyjną. Miałam jednak nadzieję, że autor wyjdzie poza poszukiwanie taniej sensacji i poszuka głębiej, przy okazji pisząc może co nieco o kondycji ogrodów zoologicznych jako takich (bo niestety nie jest tak, że są to placówki bez skazy) i o naszym stosunku do wilków. Nie zawiodłam się i od razu przyznam, że chciałabym, żeby ta książka była ze dwa razy dłuższa. 

Berge zaczyna swój reportaż wręcz jak z kroniki kryminalnej (mnie osobiście od razu przypomniał się kultowy swego czasu program „997”). W czerwcu 2012 roku Karolina, młoda, ambitna opiekunka wilków z programu Bliski Kontakt z Wilkami w zoo w Kolmården wchodzi na wybieg swoich podopiecznych, którymi zajmuje się już od kilku lat. Kilka godzin później zostaje tam znaleziona martwa, zagryziona przez watahę. I tu zaczyna się śledztwo autora, ale nie dotyczy tego kto zabił (bo sprawcy od początku są znani), ale dlaczego, zarówno w węższym, jak i szerszym kontekście. A także czy można było temu zapobiec.

Berge oczywiście obszernie opisuje proces sądowy związany z tą tragedią. Ale jego zainteresowanie sięga znacznie dalej. Od jednego szwedzkiego zoo przechodzi nie tylko do rozważań, czy wpuszczanie turystów do zagrody z oswojonymi wilkami w ogóle miało sens, ale także analizuje wypowiedzi ekspertów na temat wilczego behawioru i szuka tropów, które mogłyby wyjaśnić, dlaczego wykarmione butelką od szczenięcia zwierzęta zaatakowały. Wiele miejsca poświęca też rozważaniom na temat wizerunku dzikiej przyrody, jaki przez ostatnie kilkadziesiąt lat budowano w szwedzkim społeczeństwie (a który, śmiem twierdzić, nie tak bardzo różni się od tego, który mamy u siebie), co znalazłam zaskakująco ciekawym. Dochodzi przy tym do bardzo interesujących, wielopłaszczyznowych konkluzji, często smutnych i niezbyt chwalebnych dla społeczeństwa jako takiego.

Autor opowiada o swoich odkryciach (nie są to jakieś sensacyjne wątki, tylko pokłosie solidnej kwerendy) z ogromnym zaangażowaniem i choć nie używa szczególnie wyszukanego języka, od jego wywodu trudno się oderwać. Sam przyznaje, że ten wypadek zrodził w nim swego rodzaju obsesję i to widać na kartach książki. Jednocześnie jednak stara się pozostać rzetelny i przedstawić argumenty wszystkich stron, oddając głos nawet tym, z którymi nie do końca się zgadza. Nie można powiedzieć, że przedstawia je czytelnikowi do bezstronnej oceny, ale nikomu, kto chce z nim rozmawiać, nie odbiera głosu.

Takie reportaże najbardziej lubię – konkretne, treściwe, potrafiące nakreślić jak najszerszy kontekst zjawiska, którym się zajmują. Jednocześnie „Dobry wilk” pozostawił u mnie niedosyt na wielu płaszczyznach. O ile o samych wilkach trochę pozycji u nas wyszło (albo wyjdzie w przyszłości), to na przykład chętnie przeczytałabym równie wnikliwy tekst o jasnych i ciemnych stronach ogrodów zoologicznych. Albo o tym, jak media w Polsce kształtowały stosunek do przyrody. Albo o tym, jaki u nas jest społeczny stosunek do dużych i małych drapieżników. Czekam aż mi to ktoś napisze, żebym mogła rzucać w niego pieniędzmi. Tymczasem już zamówiłam sobie „Dobrego wilka” w papierze (akurat był w tłustej przecenie), żeby móc do niego wracać. Co i Wam polecam.
 
Tytuł: Dobry wilk. Tragedia w szewdzkim zoo
Autor: Lars Berge
Tytuł oryginalny: Vargattacken
Tłumacz: Irena Kowadło-Przedmojska
Wydawnictwo: Czarne
Rok: 2019
Stron: 224 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.