Strony

środa, 29 września 2010

Sumo i zen - "Zapasy z życiem" Eric-Emmanuel Schmitt


O tym, że lubię Schmitta pisałam przy „Marzycielce z Ostendy”. Na fali zachwytu tamtymi opowiadaniami przyniosłam z biblioteki jeszcze „Zapasy z życiem”. Ta niewielka książeczka mogłaby być właściwie opowiadaniem, więc przeczytałam ją błyskawicznie. Swoim klimatem przypomina mi bardzo „Dziecko Noego”, jednak realia i fabuła powieści są zdecydowanie inne.

Jun jest nastolatkiem na gigancie, nastawionym do świata buntowniczo i wrogo. Od dłuższego czasu wegetuje na ulicach Tokio, utrzymując się z handlu przemycanym chińskim badziewiem. Kiedy pewnego dnia podchodzi do niego staruszek ze słowami „Widzę w Tobie grubego gościa”, Jun nawet nie przypuszcza, że to początek wielkich zmian w jego życiu. Niedługo potem wstępuje do szkoły sumo, gdzie owy staruszek staje się jego mentorem, przewodnikiem w poszukiwaniach samego siebie.

Jako że większość utworów Schmitta rozgrywa się w kręgach cywilizacji zachodniej, taka nagła zmiana dekoracji wydała mi się intrygująca. Nie wiem, na ile obraz Japonii w „Zapasach z życiem” jest prawdziwy, ale wydaje mi się dość wybiórczy. Autor skupił się na jasnej stronie tego kraju i żyjących w nim ludzi, nie zapomniał jednak napomknąć o jego bardziej mrocznym aspekcie (ot, choćby samobójstwa z przepracowania). Mam wrażenie, że nie o oddanie realizmu Tokio tu chodziło. Powieści Schmitta noszą znamiona przypowieści, a więc autor może sobie pozwolić na pewne odstępstwa od realizmu i nie powinien być za to ganiony (tak samo, jak nikt Dostojewskiego nie będzie ganił za lichość intrygi kryminalnej w „Zbrodni i karze”). Po prostu najwidoczniej uznał, że kultura Kraju Kwitnącej Wiśni lepiej będzie sprzyjać ukazaniu przemiany duchowej jego bohaterów, niż kultura zachodnia. Dlatego i ja nie będę naciskać na ten realizm. Zwłaszcza, że w książkach teo autora najbardziej cenię ich specyficzną magię.

Sama opowieść? No cóż… Nie wzruszyła mnie za bardzo, nie drgnęło nic w mojej duszy, jak to się czasem zdarza. Ale nie uważam czasu spędzonego nad nią za stracony. Lubię fabuły tworzone przez pana Schmitta, gdyż zawsze potrafią mnie czymś zaskoczyć. Tak było i tym razem, więc mogę uznać lekturę za udaną.

Podsumowując, myślę, że książkę warto przeczytać. Jest pozycją szczególnie ciekawą ze względu na nietypowe dla autora realia. Fanom Japonii mogą on uprzyjemnić lekturę, ale niech fanowie owi się nie zdziwią, jeśli obraz tego kraju nie będzie zgodny z ich wiedzą. W końcu najważniejsza jest opowieść.

Tutaj świetny wywiad z autorem, na który namiary podała mi Tusienka, a tu recenzja Arii.

Tytuł: Zapasy z życiem
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł oryginalny: Le sumo qui ne pouvait pas grossir
Tłumacz: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak
Rok: 2010
Stron: 74

7 komentarzy:

  1. O! Cieszę się, bo wpominałam wcześniej o tej książce. Mam nadzieję, że uda mi się ją niedługo przeczytać - i naprawdę tylko 74 strony!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Leży już na mojej półce i łyknę ją jutro, bo mam straszliwą ochotę na tę pozycję. Japonia + Schmitt = mój szczyt marzeń ;)

    Czasem jak czytam niektóre recenzje, to mam wrażenie, że jestem chyba zboczona na punkcie Schmitta, bo ja wszystko co jego wychwalam, wręcz stawiam na piedestale... Ale jakoś nie mogę inaczej, on po prostu do mnie trafia. Coelho za to w ogóle. Jest dla mnie za ciężki i za bardzo poplątany.

    Jestem ślepa i dopiero teraz zauważyłam, że zrecenzowałaś "Marzycielkę z Ostendy" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sara - Naprawdę.;)

    Nyx - Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.:) Niektórzy autorzy tak działają, na mnie np. kiedyś tak działał Coelho, ale mi przeszło.;) Ty przynajmniej od razu wyżej mierzysz, no i Schmitt jednak jest dużo lepszym pisarzem. Mnie też potrafi zachwycić (jak w "Marzycielce", "Oskarze i pani Róży" czy "Ewangelii według Piłata"), ale nie zawsze mu to wychodzi, chociaż zawsze bardzo przyjemnie się go czyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli mamy na prawdę podobne zdanie ;) Za coś jeszcze bierzesz się tego autora? Czy na razie odpoczynek? ^^

    Dziękuję za reklamę x)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aria - Na razie odpoczynek, bo mi się skończyły jego książki pod ręką. Następne będą pewnie dopiero, kiedy uzyskam możliwość korzystania z biblioteki uniwersyteckiej.;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Schmitt urzekł mnie swoją prozą, więc chętnie sięgnę i po tę jego książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie skończyłam ją czytać;) Super jest!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.