Strony

niedziela, 29 lipca 2012

Kłopoty z pochodzeniem - "Wrzawa śmiertelnych" Eric Nylund

Na przeczytanie „Wrzawy śmiertelnych” zdecydowałam się tylko dlatego, że w notce o autorze napisano, iż był on współautorem scenariusza do gier „Mass Effect”. Tę trylogię szczerze uwielbiam właśnie za scenariusz, więc zignorowałam wyjątkowo paskudną okładkę (naprawdę, przypięcie losowemu facetowi rogów gazeli i gołębich skrzydeł – w dodatku pod złym kątem – to nie jest pomysł na świetną grafikę. Chociaż grzbiet wygląda całkiem przyzwoicie, więc nie trzeba szarym papierem zasłaniać na półce) i sięgnęłam po opasłe, bo prawie dziewięćsetstronicowe, tomiszcze. Jak było?

Fiona i Eliot Postowie wiodą w domu żywot niemal klasztornie surowy. Ich rodzice zginęli w wypadku tuż po narodzinach bliźniąt, zaś opiekująca się rodzeństwem babcia pilnuje, niczym zawsze czujny Cerber, przestrzegania ponad setki dziwacznych reguł. Życie Fiony i Eliota to niekończąca się rutyna codziennych obowiązków: pracy, nauki, snu i znów, i tak dalej, przez piętnaście lat. W dniu swoich szesnastych urodzin rodzeństwo dowiaduje się, że wcale nie jest takie zwyczajne, a babcine zakazy miały głębszy sens. 

Zacznijmy może od wad. Pierwszą i oczywistą jest fakt zamieszczenia spoilera w notce na tylnej stronie okładki, ale nad tym rozwodzić się nie będę. Przejdźmy do grzechów autora. Największym z nich są ziejące nudą dłużyzny na początku książki i żółwie tempo rozkręcania się akcji. „Wrzawa śmiertelnych” adresowana jest raczej do młodych czytelników i nie wydaje mi się, aby wielu z nich przebiło się przez niemal stustronicowy opis nudnego i dziwacznego życia nieletnich Postów. Co gorsza opisy szarości rodzeństwa, ich bezwarunkowego podporządkowania się babci w przestrzeganiu idiotycznych reguł, bierności i poczucia beznadziei raczej nie wzbudzą sympatii czytelników. Zamiast polubić głównych bohaterów, załamuje się nad nimi ręce i najchętniej zostawiłoby się ich własnemu losowi. Dalej jest co prawda lepiej, ale dopiero po kolejnych dwustu stronach.

W zasadzie to bardzo długie wprowadzenie jest idealnie zbędne i nikt by nie stracił, gdyby było go o połowę mniej – nie oddalałoby czytelnika od ciekawego pomysłu na fabułę, jaki miał autor. W sumie boskie potęgi debatujące nad losem własnego potomstwa widzieliśmy już u Riordana w jego cyklu o Percym Jacksonie, jednak u Nylunda oprawa nie jest tak beztrosko awanturnicza jak w pierwszych powieściach Riordana. Historia rodzeństwa Postów jest utrzymywana w zdecydowanie mroczniejszym tonie, choć nie aż tak, żeby uniemożliwiało to cieszenie się przygodami dzieciaków. Mimo tego, atmosfera zagrożenia i nieufności jest miejscami namacalna, a tortury zadawane przez tą gorszą z nieśmiertelnych rodzin bywają naturalistycznie okropne (ale na szczęście opisywane są sporadycznie).

Tworzenie bohaterów autorowi wychodzi zdecydowanie lepiej, niż rozkręcanie akcji. Eliot i Fiona wyraźnie się zmieniają, z początkowo potulnych jagniątek w młodych ludzi co prawda zbuntowanych, ale mądrych i bogatszych o straszne doświadczenia, z których potrafią wyciągać wnioski. Poza tym, co spotyka się raczej rzadko, rodzeństwo poświęca sporo czasu na rozważania, czy zabijanie w imię zaliczenia bohaterskich prób jest słuszne i unika tego, jak może. Nastoletni bohaterowie powieści przygodowych rzadko to robią, niestety. Ładnie też Nylund zarysował odzywające się w głównych bohaterach dziedzictwo krwi, która płynie w ich żyłach – bardzo jestem ciekawa, jak potoczy się to dalej. Świetnie wyszły też portrety rodzinki z piekła rodem – jest to galeria niezwykle barwnych i żywych postaci, których jednak w życiu nie chciałoby się spotkać. Wypadają znacznie lepiej od boskiej rodziny, której członkowie w większości są bezbarwni – może poza Henrym Minesem, pełniącym rolę trickstera.  

„Wrzawa śmiertelnych” to pomimo wad powieść ciekawa, z barwnymi postaciami i intrygującą fabułą. Polecam, jeśli tylko uważacie, że dacie radę przebrnąć przez początkowe dłużyzny. W sumie, warto.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Prószyński i s-ka.

Tytuł: Wrzawa śmiertelnych
Autor: Eric Nylund
Tłumacz: Joanna i Adam Skalscy
Tytuł oryginalny:
Mortal Coils
Cykl: Fiona i Eliot post
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok: 2012
Stron: 888

21 komentarzy:

  1. A mnie się bardzo podobała. Zwłaszcza te wszystkie zasady od "babci", brrr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z regułami zaiste bardzo ciekawy. Tylko można było go opisać troszkę zwięźlej...;)

      Usuń
  2. No i nie wiem... Z jednej strony mnie kręci, z drugiej - te dłużyzny... W Niemczech książka przeszła bez większego szumu (już dwa lata temu), ale recenzje zebrała dobre. Gdzieś przeczytałam, że miała ukazać się druga część?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym radziła zaryzykować, tylko dla ostrożności poczekać na jakąś promocję/nabyć na allegro albo od kogoś pożyczyć. Książka to generalnie taki lepszy miły przeciętniaczek.:) Druga część po angielsku chyba już jest - w każdym razie widziałam okładki, więc nawet jeśli nie ma, to z pewnością niedługo będzie.

      Usuń
  3. Dłużyzny i początkowa bierność dzieciaków to zdecydowanie największe minusy "Wrzawy", i zgadzam się z twierdzeniem, że niektórym młodym czytelnikom ciężko będzie przebrnąć przez tyle stron bezsensownych opisów i szczegółów.
    O ile drugi tom zostanie wydany to po niego sięgnę, mam jednak nadzieję, że będzie albo o połowę krótszy, albo akcja będzie bardziej dynamiczna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi by ta bierność nawet nie przeszkadzała - w zamyśle autora miało to chyba na celu pokazanie spektakularności późniejszej przemiany - gdyby nie to rozwodzenie się nad nią dłużyznami i wzbudzanie tym sposobem antypatii czytelnika. Można to chyba było ukazać w sposób mniej irytujący...
      Co do drugiego tomu, to z ust mi to wyjęłaś.^^

      Usuń
  4. Dotychczas czytałam same pozytywne recenzje. Książka ma ponad 800 stron wiec to, że akcja jest trochę ślamazarna i rozciągnięta nie dziwi mnie. Mimo to chcą ją przeczytać. Odkąd zobaczyłam reklamę w "NF" strasznie mnie do tej pozycji ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzało mi się czytać dłuższe książki, w których akcja wcale się nie dłużyła.;) Jest jednak pewna różnica między powolną, ale sensowną narracją (np. u Kaya tempo akcji osiąga wyniki galopującego ślimaka i przez całą powieść je niejednokrotnie utrzymuje), a rozpychaniem tekstu nieistotnymi szczegółami czy opisami (np. w powieściach Trudi Canawan prawie ażde poobiednie sprzątanie ze stołu ma własny, szczegółowy opis). I niestety moim zdaniem we "Wrzawie śmiertelnych" mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Przeczytanie jednak polecam, bo książka ostatecznie jest całkiem przyjemna - ja tylko chciałam ostrzec.;)

      Usuń
  5. Uh, dlatego nie czytam zazwyczaj opisów z tyłu okładki ;P Właśnie żeby się nie nadziać na spoiler, te wydawnictwa to nie mają wyczucia. A po książkę sięgnę kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem to obawiam się, był wyrachowany chwyt marketingowy. Ale Twoje podejście do sprawy słuszne. Sama staram się je stosować, tylko nie zawsze wychodzi.

      Usuń
  6. Może kiedyś się skuszę, ale na pewno nie w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie. Przeczytać warto, ale pośpiechu nie ma:)

      Usuń
  7. Czasem to na tylnych stronach okładek to naprawdę za dużo zdradzają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo, dużo dobrego mówi się o tej książce. Opierając się na opiniach uznałem, że to jest coś, co może mi się spodobać, a tematyka doskonale do mnie trafia. Mam nadzieję, że przebrnę przez wspomniane przez Ciebie dłużyzny i książka mi się spodoba:) Na to liczę.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już przebrniesz przez dłużyzny, to z dalszej części powinieneś być zadowolony:)

      Usuń
  9. Ksiazka fajna,poczatek troche nudny,ale pozniej....Mam pytanie.Kiedy pojawi sie nastepna czesc?

    OdpowiedzUsuń
  10. Donoszę, że książkę właśnie skończył mój młodszy smok, lat 10, wielce sobie chwaląc. Starszy broni się pazurami i kłami, twierdząc, że on "nie lubi fantasy" (jak on śmie, w ten sposób, a w ogóle to przecież już czytał przeróżne magiczne książki i powdobały mu się... ech, taki wiek chyba). W związku z tym za książkę wezmę się i ja:-)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.