Strony

środa, 27 sierpnia 2014

Zmyślenia #7 - Książki, które chciałabym postawić na półce, ale raczej do tego nie dojdzie

Każdy czytelnik ma swoje małe marzenia (z resztą, nie tylko czytelnik, bo i gracz, i kinoman...), których spełnienie niby gdzieś tam w rachunku prawdopodobieństwa jest różne od zera, ale tylko w granicy błędu statystycznego. I taką listą marzeń niespełnionych chciałabym się z wami podzielić. Oczywiście będą to tylko marzenia książkowe i może kiedyś jakieś polskie wydawnictwo pozytywnie mnie zaskoczy, ale póki co metafora z pierwszego zdania nadal obowiązuje. Do rzeczy więc. 

1. Piękny omnibus cyklu "Temeraire" Naomi Novik
Wiem, że jestem jedną z bardzo nielicznych fanek gotowych takie wydanie zakupić, dlatego raczej nie ma szans, żeby się pojawiło. Niemniej, gdyby kiedyś jednak taki cud się zdarzył, kupiłabym. Mimo że mam wszystkie dotąd wydane tomy. A kupiłabym dlatego, że tę serię zaczytuję niemal do szczętu, a pierwszy tom jest już niemal nie do zdobycia (errata: było wznowienie z okazji wydaniu ósmego tomu, ale kiedyś nadejdzie i taki dzień, kiedy "Smoka Jego Królewskiej Mości" naprawdę nie da się zdobyć. I co ja wtedy zrobię?), więc kiedy mój się rozpadnie, nie bardzo będę miała jak go wymienić na nowy. Kupiłabym także dlatego, że uwielbiam tę serię i takim cudeńkiem na półce mogłabym się napawać tylko dla samych wrażeń estetycznych i czystej radości płynącej z posiadania. Oczywiście moje wymarzone wydanie musi być solidne - twarda oprawa, papier w żadnym wypadku ekologiczny, szyte kartki. Musi też być piękne (przyznam, że przy odpowiednim poziomie piękna byłabym skłonna przymknąć oko na braki w solidności), więc grafika okładki musi być wysokiej jakości (ta zaprezentowana obok na przykład, ale nie upieram się, jestem otwarta na propozycje), a i na ilustracje bym się nie obraziła, najlepiej tego pana. Absurdem byłoby też umieszczanie wszystkich dziewięciu tomów w jednym woluminie (pewnie wyglądałby jak dwie "Peanatemy" razem wzięte), dlatego najrozsądniej byłoby wypuścić trzy takie omnibusy, każdy po trzy tomy. Ech, marzenie...


2. Polskie wydanie serii "A Memoir by Lady Trent"
Tu mam jeden zasadniczy warunek: okładki i ilustracje muszą być jak w oryginale (ewentualnie dopuszczam jakieś drobne, kosmetyczne ustępstwa). Treść co prawda zapowiada się obiecująco (wiecie, smoki), ale bardzo chciałabym móc postawić na półce coś z tak pięknymi okładkami i równie cudną oprawą graficzną wnętrza. Wtedy byłabym szczęśliwa nawet jeśli treść okazałaby się totalnym gniotem - przecież "Dzieci Hurina" też są totalnym gniotem, ale ilustracje Alana Lee wszystko mi wynagradzają. Myślę, że Todd Lockwood też dałby radę (choć szczerze mówiąc, styl tego najbardziej znanego twórcy ilustracji do D&D zawsze trochę mi zgrzytał. Nie aż na tyle jednak, żeby się nie zachwycać, zwłaszcza pracami czarno-białymi). Oraz mam ogromną słabość do poruszania wątków badawczych w literaturze fantastycznej, więc sami rozumiecie.

To marzenie wydaje mi się mniej nieprawdopodobne od poprzedniego (bo przecie szansa, że któryś z wydawców skusi się na tytuł jeszcze na polskim rynku nieobecny jest większa niż na to, że ktoś wypuści ekskluzywne wydanie niezbyt popularnej serii), więc ciągle trzymam kciuki za jego spełnienie. Mam tylko nadzieję, że całość, jeśli już do niej dojdzie, nie odbędzie się w myśl powiedzonka "Jeśli Bóg chce nas ukarać, spełnia nasze marzenia" i wydawca nie zechce zaoszczędzić na szacie graficznej. To byłoby nie fair.


3. Zakończenie cyklu "Protektorat Parasola". Po polsku.
Na polski zostały przełożone cztery tomy "Protektoratu...", czyli prawie cała historia. Sęk w tym, że został jeszcze jeden, ostatni, zamykający cykl. Jednak od kiedy wydawnictwo Prószyński i s-ka oświadczyło, że rezygnuje z wydawania fantastyki (poza Pratchettem i Cardem), prawdopodobieństwo jego ukazania się oscyluje w okolicach zera. Tego się czytelnikom nie robi... Zrozumiałabym decyzję, gdyby te cztery tomy, które już się ukazały należały do tasiemcowego, przynajmniej kilkunastoczęściowego cyklu. Wtedy wiadomo - skoro już na początku wyniki sprzedaży nie są zadowalające, to trudno inwestować dalej, zwłaszcza że widoków na zakończenie cyklu i zadowolenie fanów raczej nie widać. Ale kiedy została tylko jedna książka? Wiecie, nie znam się na ekonomii wydawniczej, ale wydaje mi się, ze skoro opłacało się wydać cztery tomy, to i piąty nie przyniósłby strat, w końcu to zamknięcie cyklu. Zwłaszcza, że spora grupa czytelników, nauczona przykrymi doświadczeniami, czekała z zakupem, aż całość będzie po polsku. Trudno im się dziwić, bo niestety porzucanie serii to dość powszechna na naszym rynku praktyka, choć może akurat nie w wykonaniu tego wydawnictwa. Tym bardziej rozczarowująca była decyzja odnośnie Carriger. Cóż, życie...


4. Artbook do filmu "Jak wytresować smoka". Albo jakiegoś innego pięknego filmu z pięknymi smokami (może być też któraś z moich ulubionych animacji). 
To jest w ogóle dziwne, bo jak uwielbiam i zawsze wzdycham do artbooków maści wszelakiej, tak... nie mam ani jednego. Za to ten do HTTYD chciałaby najbardziej ze wszystkich (bardziej mogłabym chcieć chyba tylko ten dotyczący ekranizacji "Temeraire" Novik, ale nie ma przecież ani filmu, ani tym bardziej artbooka. Choć album wszystkich amerykańskich okładek i pokrewnych tematycznie prac ich rysownika też bym chętnie przygarnęła). Po prostu uwielbiam patrzeć, jak wraz z postępem prac zmieniały się projekty postaci, a wiele obrazków powstałych w ramach przygotowań jest po prostu pięknych nawet jeśli się nie wie, że zostały stworzone na potrzeby ulubionego filmu. Szanse, że ta akurat książka wyjdzie kiedyś po polsku są przyzerowe (jedyne książki z serii "jak robiono film", o których wiem, to te dotyczące ekranizacji Tolkiena. Śliczne są, ale za mało smoków na mój gust), ale to akurat nie jest problem, bo tu najważniejsza jest strona graficzna (plus, nie spodziewam się tekstu na tyle skomplikowanego, żebym nie mogła sobie z nim poradzić nawet z moim marnym angielskim). Musiałabym się tylko przekonać do zakupów z Amazonu... A może lepiej poczekać, aż ten wejdzie na polski rynek?;)


5. Wszystkie książki z serii "Uczta Wyobraźni", które chciałam sobie kupić, ale nie zdążyłam...
Czyli na przykład widniejące obok. W razie gdyby ktoś nie wiedział, służę wyjaśnieniem, że książki z UW nie są wznawiane (przynajmniej nie w szacie graficznej serii), nie ma też dodruków, więc jeśli ktoś się nie załapie, to po ptokach. (Chyba że stać go na zapłacenie ceny z pięciokrotną przebitką na alledrogo, to wtedy jest jeszcze nadzieja. Ja wolę te dwieście złotych spożytkować inaczej, w końcu za taką sumkę można sobie kupić znacznie więcej książek niż jedna) Trzy, które widać na załączonym obrazku to moje osobiste największe bolączki. Z "Atlasem chmur" jeszcze nie jest tak źle, bo nie zależy mi, żeby mieć koniecznie wydanie z Uczty. Chcę mieć wydanie estetyczne, a to jak dotąd najbardziej mi się podoba (okładka jest fenomenalna). Niestety, cały nakład rozszedł się w ciągu trzech czy czterech miesięcy od premiery i zostało tylko ohydne wydanie filmowe. Ale jest nadzieja - istnieje szansa, że wydawca kiedyś wznowi w innej szacie graficznej, a ja wierzę w poczucie estetyki Maga - "Ślepowidzenie" doczekało się dwóch bardzo przyzwoitych wydań pozaucztowych (ciągle się waham, ale powoli się łamię. Może nabędę razem z kontynuacją - "Echopraksią"). "Nakręcana dziewczyna" Bacigalupiego co prawda też doczekała się wznowienia, ale wersja bez zbioru opowiadań w pakiecie (o którym wydawca powiedział, że nie ma takiej opcji, żeby pojawił się w innej odsłonie) niezbyt mnie interesuje. W wyścigu po "Welin" zaś przegrałam już na starcie, bo nakład książki wyczerpał się, zanim dotarło do mnie, że takowa istnieje. Teraz przynajmniej kupuję interesującą UW na bieżąco, ale tych kąsków już raczej nie nabędę...


 6. "Kroki w nieznane" 2005 i 2007
Sytuacja analogiczna jak z Ucztą Wyobraźni - po prostu się nie załapałam. I o ile na tom z 2009 roku mogę jeszcze liczyć w wydaniu miękkookładkowym, to na te dwa wcześniejsze już nie. Wcześniej była jeszcze nadzieja - Solaris udostępnił pięć pierwszych tomów serii w druku na życzenie, jako że niektóre nie były już dostępne na rynku. To było skorelowane w czasie z moim postanowieniem zebrania serii, więc się ucieszyłam i oddałam pozyskiwaniu pozostałych tomów, bo przecież w druku na żądanie nakład mi się nie wyczerpie. A tu kicha, bo nagle się okazało, że są problemy z prawami do niektórych opowiadań z pierwszych trzech tomów serii i wydawca wycofał je ze sprzedaży. Tom drugi udało mi się dorwać w twardej oprawie, ale pierwszy i trzeci przepadły (analogicznie jak w przypadku UW, nie mam zamiaru wydawać trzycyfrowych sum na okazy z Allegro - potrafię znaleźć lepsze zastosowanie dla takiej kwoty). Pozostaje mi liczyć na jakąś szczęśliwą gwiazdę, która przyświeci mi w antykwariacie (choć obecnie nawet egzemplarz z biblioteki by mnie zadowolił. Skoro już nie mogę ich postawić wraz z resztą serii na półce, to przynajmniej chciałabym poznać treść).


Zdjęcie z oficjalnej strony autora.
 7. W miarę kompletny zbiór opowiadań Kena Liu
Jeśli komuś zdarza się czytać moje notki o kolejnych numerach Nowej Fantastyki, miał okazję się przekonać, że Ken Liu wyrasta na jednego z moich ulubionych twórców krótkiej formy. Fajnie, że redakcja pisma go drukuje - i to, jak pisze, tylko najlepsze teksty, pomijając te "zaledwie bardzo dobre" - ale marzy mi się książkowe wydanie. Po pierwsze dlatego, że chciałabym mieć wszystkie teksty autora w jednym miejscu, a po drugie dlatego, że osobiście lubię zbiory opowiadań. Niestety, jak to u pisarza znanego tylko z krótkich form, nawet oryginalne wydania tekstów są rozproszone po różnych czasopismach i antologiach tematycznych i raczej nie zanosi się na to, żeby ktoś zechciał je zebrać do kupy. Sytuację może zmienić powieść autora (która również mogłaby się znaleźć na tej liście. Nie znalazła się, ponieważ premiera planowana jest na przyszły rok i ciągle się łudzę, że do tego czasu ktoś jednak zechce ją u nas wydać), oczywiście tylko w wypadku, kiedy okaże się bestsellerem. Wtedy może ktoś (może nawet polski wydawca sam wpadnie na ten pomysł - przykład Petera Wattsa pokazuje, że nie jest to wcale takie niemożliwe) zdecyduje się wybrać teksty (liczę na przynajmniej dwadzieścia, choć wymarzonym rozwiązaniem byłyby wszystkie) do zbioru opowiadań. Ale na razie zbyt wiele tu zmiennych, żeby mówić o prawdopodobieństwie istotnie różnym od zera.

A jak wyglądałaby Wasza lista?

17 komentarzy:

  1. Może się uida z Liu, skoro wyszły Zbiory Wattasa i Chianga. Zgadzam się co do Kroków i UW. Z UW mam przynajmniej tlye scześcia, że akurat Duncan i Bacigalupi są dostepnie inedaloeko mine w bliblitekach, ale do tego drugiego po Złomiarzu się nie spieszę. Z UW najbardziej szkoda mi Accelerando, którego nie ma nigdzie. Ciagle też mam nadzieje, że gdieś znajdę brakujące Kroki (co ciekawe na Avangardzie solaris sprzedawał 2008 w twardej oprawie) Z artbooków chciałbym kiedyś mieć ten pierwszy Dyskowy Artbook Paula Kidby'egowydany przed Sztuką Świata Dysku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego liczę na to, że może jednak Liu wydadzą, ale pewnie szanse są na to tylko wtedy, kiedy jego powieść dobrze się sprzeda.

      No i masz, właśnie sprawdziłam i okazało się, że z KwN brakuje mi jednak tomu z 2009, a nie z 2008. A byłam przekonana, że to czwartego brak, a piąty mam.^^'

      Też w sumie nie wiem, co o Bacugalupim myśleć - jego opowiadanie z poprzedniej NF było przeciętne i teraz się zastanawiam, czy to tylko jedno takie, czy wszystkie reprezentują ten poziom. le w takim razie skąd tyle zachwytów? Accelerando też nie mam i też trochę żałuję (tak samo, jak Maszyny różnicowej), ale że nigdy się specjalnie tymi akurat tytułami nie interesowałam, to jakoś mnie to nie boli.

      Usuń
  2. Również bardzo mnie bolą znikające wydania i braki w ramach serii na półkach. Co prawda kiedyś wykosztowałam się na "Welin", ale był to z mojej strony ostatni, jak na razie, krok tego typu. Teraz brakuje mi przede wszystkim "Kroków..." z 2005 roku i "Obcego w obcym kraju" Heinleina z serii Klasyka SF.
    Brakuje mi też czwartego tomu Zwrotnic Czasu i prawie na 100% również nigdy go nie dostanę (a nakład wynosił jakieś +/- 300 sztuk, więc nie ma tego nawet na Allegro). Ból podwójny, gdyż książki z tej serii mają numery na grzbietach i moja obsesja porządku nie może znieść takiego braku.
    A to najnowsze wydanie "Ślepowidzenia" bardzo ładne, polecam. Ba, spodobało mi się do tego stopnia, że "Echopraksję" planuję od razu kupić w dwóch wydaniach. ;) Ale no, to już jakaś choroba z mojej strony chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Klasyki SF to ja teraz będę płakać za "Wiosną Helikonii" - nieopatrznie dałam się namówić na kupno dwóch kolejnych tomów. Ale na klasykę można czasem w antykwariatach trafić, więc ciągle się łudzę.;) Za to ZC to już rzeczywiście jakieś ekstremum.

      Hm, skoro polecasz, czuję się jakby bardziej przekonana.;) Aczkolwiek tak czy siak kupowanie "Echopraksji" w UW sobie odpuszczę.

      Usuń
  3. Niestety, polscy wydawcy coraz częściej "zachęcaja" do ignorowania polskich wydań i czytania w języku oryginalnym - unika się wtedy rozczarowań.

    W kwestii opłacalności, jakiś czas temu na forum MAGa była o tym dyskusja, generalnie rozbija sie o to czy Prószyński miał już a) wykupione prawa do książki b) czy była już w tłumaczeniu. Tak naprawde mogło się okazać, że właściciel praw nie był zadowolony z wydań i zrezygnował z polskiego wydawnictwa (w tej chwili MAG ma podobny problem z Butcherem - są szanse, że MAG Butchera straci)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, trzeba by jeszcze umieć w lengłydżu czytać.;)

      Czytałam tę dyskusję, ale miałam wrażenie, że dotyczyła ona manewrów Prószyńskiego wokół zamkniętej serii NF. Na zasadzie "Serię sobie odpuszczamy, ale skoro już kupiliśmy kilka rzeczy, to i je wydamy, co się mają marnować". A Carriger nigdy nie była reklamowana jako część tej serii, wręcz przeciwnie (jedyne miejsce, w jakim można znaleźć informację, że "Protektorat Parasola" należy do serii NF, to kategorie w księgarni Prószyńskiego, a i to dopiero po jakimś czasie od wydania). W niezadowolenie właściciela praw też nie wierzę, bo tomy wychodziły regularnie jak w zegarku i miały trochę reklamy nawet (w przeciwieństwie do Butchera niestety). No i, dodam złośliwie, takie wydanie ostatniego tomu możnaby potraktować jako decyzję wizerunkowo, nawet jeśli byłaby nieszczególnie opłacalna finansowo.;> Chyba że właściciel praw zażądał ponad dwa razy więcej za ostatni tom, niż za pozostałe, wtedy opłaca się średnio. Ale w to nie wierzę, Carriger nie pisze hiciorów pokroju "Eragona", żeby był sens takich działań. W każdym razie i tak pozostaję nieutulona w żalu.;)

      Usuń
    2. Ha, to niezła motywacja do nauki języków (to, plus fakt, że wydania angielskie są zazwyczaj prześliczne. Aktualnie płaczę do Hobb - Mag co prawda wydaje w nowych, lepszych okładkach, ale tłumaczenie nadal mnie nie zadowala).

      No Butcher to może zły pomysł, bo MAG faktycznie wydaje go dosyć niekonsekwentnie. Ale z drugiej strony Prószyński nigdy nie wydawał się mi specjalnie dobrym (w sensie: kończącym:P) wydawcą. Na pewno porzucili trylogię (teraz już siedmioksiąg, ale ciii) Lynn Flewelling - wydali dwa tomy(w koszmarnych okładkach i jeszcze gorszym tłumaczeniu), a trzeci tom...Nope.(w czasie kiedy wydawali, cykl miał mieć trzy tomy. Kilka lat później powstał czwarty i reszta).

      Pozostaje mieć nadzieję, że jednak zdecydują sie wydać. Warto zapytać wydawnictwa, czy mają zamiar kończyć (bo czasem mają, mimo zmiany kierunku wydawniczego. Tak zdaje sie robi MAG z fantastyką młodzieżowa?)

      Usuń
    3. Jakoś się nie mogę zmotywować... Poza tym, choć większość oryginałów jest jednak po angielsku, to istnieją tez inne języki. Ech.

      O widzisz, mnie się raczej Prószyński kojarzył z kończeniem rozpoczętych cykli, ale fakt faktem, że akurat Fleming się nie interesowałam. Jak to się człowiek może rozczarować.

      Niektórzy Prószyńskiego pytali, ale nie raczył odpowiedzieć. Za to Mag planuje dokończyć kilka cykli - ja zwróciłam uwagę na dwa zupełnie niemłodzieżowe.;)

      Usuń
  4. O, też lubisz fanarty Daniela Govara! :D

    "Natural History of Dragons" też bym chciała, chociaż raczej pożyczyć i obejrzeć niż kupić...

    Dość długo nosiłam się z myślą o szarpnięciu na "Art of Pirates of the Caribbean", ale nawet używane kosztują... no, jak półtorej setki trzydziestopięciocentymetrowych kredowych kartek w tłoczonej dermie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest nas już dwie.^^

      No niestety, atrbooki kosztują. Nawet sie nie dziwię, w końcu to publikacje dla kolekcjonerów, a tacy to chcieliby i ładnego wydania, i zazwyczaj w końcu szarpną się na zapłacenie za nie wyższej kwoty.

      Usuń
  5. Ujrzenie na swojej półce całej serii Uczty Wyobraźni to moje czytelnicze marzenie - niestety całkowicie niemożliwe do zrealizowania... Nie dość, że literatura wyższych lotów, to jeszcze posiadająca tak przyciągającą oko i klimatyczną oprawę. Pozycje obowiązkowe dla każdego fanatyka SF/fantasy ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, kompletna UW na półce to jest coś.^^ Choć osobiście nie mam az takich zapędów - niektórzy autorzy do mnie kompletnie nie trafiają. Ale rozumiem chęć posiadania.;)

      Usuń
  6. Też chętnie sięgnęłabym po Naturalną historię Smoków :P Z ciekawostek, Swords & Laser przeprowadził wywiad z autorką, opowiadała ona własnie o powstawaniu książki, jak to szuka dlaczego w takim a nie innym klimacie występują takie a nie inne zjawiska pogodowe itd. - kobieta od riserczu :D Zdaje się, że Marie Brennan pisze teraz kolejny tom, ale ręki sobie uciąć nie dam. Może się skuszę na jakieś anglojęzyczne wydanie na święta :D Tak, jakbym miała mało do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, jak ostatnio sprawdzałam, to w sprzedaży były juz dwa tomy cyklu. chciałabym oba.^^ A po tym, co napisałaś, chcę jeszcze bardziej.:)

      Usuń
  7. A wiesz, że ukradłam ten pomysł na wpis? A ode mnie kradną dalej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nawet tłustego komcia nie zostawiłaś w ramach rekompensaty? Wstydź się.;P

      Usuń
    2. Mój komć był tak tłusty, że nie zmieścił mi się w polu do komentarza i musiałam sobie go na blogu umieścić :P

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.