Strony

sobota, 27 grudnia 2014

Ze śmiercią jej do twarzy, czyli kot, czarownica i stary galion - "Sabriel" Garth Nix

Cykl o Starym Królestwie Gartha Nixa był mi polecany już kilkukrotnie, niestety, zazwyczaj w momencie, kiedy nie można już było go kupić (a w bibliotekach też nie mieli). Co dziwniejsze, jak dotąd niezbyt interesowałam się tym, o czym właściwie ta trylogia opowiada. Na szczęście pod koniec roku Wydawnictwo Literackie postanowiło przypomnieć czytelnikom o tej pozycji i wypuściło nowe wydanie. Już trzecie, co w polskich realiach świadczy o sporej popularności.

Sabriel jest córką Abhorsena – maga, który zajmuje się odsyłaniem opornych Zmarłych raz na zawsze do Śmierci. Ojciec postanowił, że będzie się wychowywać w Ancelstierre, kraju pozbawionym magii, oddzielonym Murem od Starego Królestwa. Często ją tam jednak odwiedzał. Pewnego razu nie pojawił się o umówionej porze, udało mu się tylko przesłać córce atrybuty Abhorsena – miecz i dzwonki. Teraz to Sabriel będzie musiała walczyć ze Zmarłymi. I przede wszystkim odnaleźć zaginionego ojca.

„Sbariel” to dobra powieść młodzieżowa. Nie ma wszystkoumiejącej i och jak bardzo wyemancypowanej bohaterki (od razu powiem, że lubię wyemancypowane bohaterki. Nie lubię takich, które gardzą mniej wyemancypowanymi koleżankami, a to się często zdarza w młodzieżowej fantastyce), zajmującej się głównie udowadnianiem, jak wyjątkowa na tle rówieśniczek jest. Sabriel jest zrównoważona, silna i dojrzała jak na swój wiek, a tego wszystkiego nie wykłada prosto z mostu narrator – widać to po jej czynach. Jednocześnie, mimo całej siły i magicznych umiejętności, wrzucona do świata, którego praktycznie nie zna i wykonując zadanie, której ją przerasta, czuje się zagubiona. To zagubienie i niepewność sprawiają, że tym bardziej jest ludzka i można ja polubić. To też jedna z nielicznych książek w tym gatunku, kiedy nie możemy być pewni, czy główni bohaterowie wyjdą cało z przygód.

Poza tytułową bohaterką, mamy kilka ciekawych postaci drugoplanowych. Jest więc Mogget, niezidentyfikowana, potężna istota, chwilowo pod postacią białego kota. Ma idealnie koci charakter i bardzo go polubiłam, bo mam słabość do zgryźliwych, szorstkich i lekko egoistycznych kotów. Touchstone z kolei miał być tajemniczym młodzieńcem, ale po prawdzie to od razu wiadomo, kim tak naprawdę jest (choć sam tego nie pamięta). Trochę też brak mu charakteru, a fakt, że definiuje go głównie poczucie winy, w pewnym momencie staje się męczący. Jednak i tak można go lubić. I w tym momencie trzeba uświadomić sobie, że „Sabriel” to jednak powieść bardzo kameralna – poza czarnym charakterem i gościnnie występującym Abhorsenem nie ma już znaczących postaci, choć bohaterów epizodycznych poznajemy jeszcze sporo.

Nowe wydanie jest bardzo ładne - tłoczone nazwisko autora,
lakieorwane znaki kodeksu na okładce i skrzydełka, a w środku
śliczna mapa. No i taka fajna, magnetyczna zakładka.:)
Świat powieści i system magiczny w nim obowiązujący również oparto na ciekawym pomyśle. Akcja rozgrywa się w Starym Królestwie i Ancelstierre. Pierwsze to typowa, chyląca się ku upadkowi pseudośredniowieczna kraina fantasy z magią, żywymi trupami i zaginionymi rodami. Oddzielone Murem Ancelstierre przypomina raczej angielska prowincje z początku dwudziestego wieku i poza strefą graniczną sąsiadującą bezpośrednio z Królestwem jest magii pozbawione. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że to sztuczny podział, wprowadzony być może przez tajemniczych Budowniczych Muru – być może oczyścili oni Ancelstrierre z magii i postawili Mur, aby ten stan rzeczy utrzymać. Ale to tylko moje insynuacje, choć wysnute z tego, co napisał Nix.

Magia Starego Królestwa oparta jest na dźwięku. Do walki ze Zmarłymi służą dzwony, siedem magicznych dzwonków to podstawowe wyposażenie każdego nekromanty. Znaki magicznego Kodeksu, który przesyca wszystko w Starym Królestwie (a przynajmniej tak było, gdy królestwo kwitło), można wygwizdać, a pewnie i wyśpiewać też by się udało. Przyznam, że ten system to swego rodzaju powiew świeżości w gatunku opanowanym przez rożne przejawy Prawdziwej Mowy i siły Woli.

Sama fabuła może nie jest szczególnie odkrywcza czy nowatorska – ot, quest w celu uratowania ojca. Ale autor poprowadził ją wartko, przy okazji umiejętnie odsłaniając nam tajniki stworzonego przez siebie świata. Co prawda język jest dość sztywny, ale trudno powiedzieć, czy to wina tłumacza, czy autora. Okaże się, kiedy przeczytam drugi tom, tłumaczony przez kogoś innego (to niepokojące, że każdy tom trylogii miał innego tłumacza, ale mam nadzieję, że przynajmniej redakcja odrobiła pracę domową).

Gdybym teraz robiła swoja listę ekranizacji, które chciałabym zobaczyć, „Sabriel” z pewnością by się na niej znalazła. Jest idealna do przeniesienia na ekran. Chwilowo pozostaje mi jednak zachwyt nad słowem pisanym, wracam więc do lektury. Przede mną jeszcze dwa tomy, a na horyzoncie majaczy prequel. Nie mogę się doczekać.

Ksiązke otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego.

Tytuł: Sabriel
Autor: Garth Nix
Tytuł oryginalny: Sabriel
Tłumacz: Ewa Elżbieta Nowakowska
Cykl: Stare Królestwo
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok: 2014
Stron: 358

6 komentarzy:

  1. Mam na półce trzy części - wpadłam na nie w jakimś antykwariacie w Anglii, kosztowały grosze i miały to ładne wydanie, więc wzięłam. ^^ Zaczęłam jakiś czas temu, ale odłożyłam, chyba sobie to dokończę w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokończ, dokończ, to fajna rozrywka. CIekawam wielce, jak wypada oryginalny styl autora. To znaczy, czy jest tak sztywny, jak styl tłumaczenia.

      Usuń
  2. Dawno temu, chyba już będzie z dziesięć lat, bo miałam wtedy 14-15 lat, czytałam całą trylogię (prequel chyba też ale nie spodobał mi się aż tak bardzo) i całkowicie zakochałam się w tych książkach. Były jednocześnie straszne (trupy, albo zmarli, ale zapamiętałam trupy) i niesamowicie wciągające, a Sabriel kibicowałam "ile wlezie". Czytałam to wtedy zaraz po lub tuż przed trylogią Phillipa Pullmana i obie te powieści w jakiś sposób wydały mi się podobne, jakiś taki podobny klimat miały. Obie pamiętam do tej pory, choć bardziej ogólne wrażenia niż konkretną treść :). Po zekranizowaniu Pullmana miałam cichą nadzieję, a potem żal, że nie zekranizowano Sabriel, ale może ktoś, kiedyś :). Od dawna chcę sobie tę serię odświeżyć, ale powiem, że trochę się boję, bo na pewno nie będą to te same odczucia, które miałam jako piętnastolatka :). Może kiedyś kupię z sentymentu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat dziesięć lat temu było pierwsze polskie wydanie, więc termin się zgadza.;) W tym tomie akurat są Zmarli, ale w sumie nie wiem, jak będzie w kolejnych (każdy ma innego tłumacza, więc róznie może być). A wiesz, też mi przyszedł Pullman do głowy - obie powieści (tzn. trylogię Pullmana i na razie "Sabriel", bo reszty jeszcze nie czytałam) to pardzo dobra fantastyka młodziezowa, bo sa kierowane nie tylko do młodszego, ale i starszego czytelnika. Pullmana w ogóle bardzo chciałabym mieć i chyba sobie nabędę przy najbliższej okazji.

      Usuń
    2. A przy tym w obu powieściach świat przedstawiony jest gdzieś za murem, po drugiej stronie i oba te światy są dobrze zbudowane (opieram się na moich wrażeniach wtedy ;)), w obu jest młody bohater pozostawiony sam sobie z misją do wykonania ;). Za towarzysza ma jedynie kota, albo daimona (kota z Sabriel niestety ani trochę nie pamiętam :(. W sumie nie wiem, po co to mówię. Ale przypomniał mi się wspaniały, nieco dziwaczny świat z Pullmana :D.

      Usuń
    3. Daimon bohatera "Magicznego noża" też jest kotem, jeśli dobrze pamiętam.;) Świat (a właściwie światy) Pullmana są świetne. Te jego niedźwiedzie w zbrojach i słoniowate stwory na kółkach... Przeczytałabym to jeszcze raz.^^

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.