Strony

piątek, 26 lutego 2016

"Skrzydła Ognia: Smocze proroctwo" Tui T. Sutherland

Od czasu do czasu zdarza się, że Mag wydaje książki dla dzieci (lub też młodszej młodzieży. W każdym razie, chodzi o odbiorców nieco młodszych niż ci, do których kieruje się książki young adult). Kiedy w zapowiedziach pojawił się pierwszy tom „Skrzydeł ognia”, sama momentalnie poczułam się dzieckiem. Bo cóż może być bardziej fascynującego dla niżej podpisanej niż książka, której głównymi bohaterami są smoki?

Fabularnie mamy tu typowe fantasy. Oto piątka wybrańców z przepowiedni, wychowanych w odosobnieniu i obarczonych misją uratowania świata (w tym przypadku konkretnie mają zakończyć wieloletnią wojnę. Swoją szosą, dwudziestoletnia smocza wojna przy naszej wojnie stuletniej czy Dwóch Róż nie wygląda jakoś szczególnie imponująco. W każdym razie nie aż tak, żeby wymagała przepowiedni). Wybrańcy jednak, jak to młodzież, postanawiają się nieco przedwcześnie wyrwać spod skrzydeł opiekunów. I tu zaczynają się problemy.

Diabeł (tutaj raczej diabełek) tkwi jednak w szczegółach. Pomijając fakt, że wybrańcami (jak i pozostałymi bohaterami powieści) są smoki, od samego początku nie wszystko idzie zgodnie z planem. Jaja Nieboskrzydłych (jednego z siedmiu smoczych plemion) nie udało się dostarczyć zgodnie z proroctwem, więc piąty smoczek jest raczej z łapanki niż z przepowiedni. Poza tym młodzież rosnąca od wyklucia w izolacji nie jest zbyt dobrze przygotowana do konfrontacji ze światem zewnętrznym – nie za bardzo wiedzą, jak zachowywać się wśród innych smoków i czego można się po nich spodziewać (a nadmienić należy, że nie wszyscy zainteresowani są rychłym końcem wojny. Zwłaszcza, że przepowiednia mówi o śmierci niektórych królowych). Ale najgorsze jest to, że nigdzie nie wspomniano, jak właściwie banda dzieciaków ma zakończyć wojnę.

„Smocze proroctwo” jest wyjątkowe o tyle, że zamiast trójki bohaterów (jak to przeważnie w młodzieżówkach) mamy ich pięcioro. Pozwala nam to obserwować przeróżne relacje w grupie. Głównym bohaterem tego tomy jest Łupek (na okładce; jak sądzę, ilustracja będzie przedstawiać główne postacie także w kolejnych tomach) – samiec z plemienia Błotoskrzydłych. Jak przystało na przedstawicieli jego rasy, jest największy i najsilniejszy w grupie. Ale wojownik z niego kiepski, bo serce ma złote a zapędy raczej opiekuńcze niż bojowe. Z czego wynikają jego rozterki, bo bardzo chciałby chronić przyjaciół, ale nie potrafi. Łupek wyrasta na nieformalnego lidera grupy, który przedkłada dobro przyjaciół ponad własne. I choć jest pełny wątpliwości co do swoich kompetencji i zdolności, reszta dość naturalnie i bez zbędnych deklaracji oddaje się pod jego opiekę.

A na początku ksiązki jest tak oto ilustrowana rozpiska smoczych ras.:)
„Reszta” też jest dość barwną grupą (i nie tylko o kolory łusek tu chodzi). Po Łupku, najbardziej znaczącą postacią wśród smoczą przeznaczenia jest Tsunami z Morskoskrzydłych. To urodzona wojowniczka, ale przy tym niepozbawiona rozsądku. Nocny Lotnik z Nocoskrzydłych pełni rolę „tego mądrego” – taka męska Hermiona, tylko bez jaj (tych metaforycznych), bo Lotnik na chwilę obecną kompletnie nie ma charyzmy i stanowi raczej tło. Podobnie ze Słoneczkiem z Piaskoskrzydłych, której przypadła rola radosnego promyczka. Jest o tyle ciekawsza od Nocnego Lotnika, że wykluła się wybrakowana. Powinna stanowić znaczną siłę bojową w ekipie, tymczasem jest niewyrośnięta i niejadowita, w przeciwieństwie do innych przedstawicieli swojej rasy. Ostatnia z piątki jest Gloria, smoczek nie ujęty w przepowiedni, a dosztukowany naprędce, żeby stan ilościowy się zgadzał. Gloria jest ciekawą postacią, dość przebiegłą, ale żyjącą dotąd w przeświadczeniu, że nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań i jest piątym kołem u wozu. Z tego powodu dystansuje się do reszty smocząt, choć one traktują ją jak członka grupy. 

Autorka potrafi przedstawiać rożne charaktery. Co prawda jej bohaterowie z konieczności są nieco uproszczeni, ale spektrum ich motywacji i uczuć pozostaje zaskakująco bogate jak na powieść dla dzieci. Przy czym smoki są jednak dość brutalne – wielu bohaterów dalszoplanowych czy epizodycznych ginie (w końcu sporo miejsca w fabule poświęcono walkom na arenie). Dzięki temu widać ich odrębność gatunkową (smoków, w sensie). Są znacznie bardziej egoistyczne niż uchodzi to w ludzkim społeczeństwie, wiele konfliktów rozwiązuje się poprzez walkę (a sceny walk są opisywane bardzo sugestywnie, więc nie wiem, czy książka nadaje się dla młodszych czy wrażliwych dzieciaków). Nie należy się jednak obawiać, że młody czytelnik wyniesie z lektury jakieś złe wzorce.

Okładka niemiecka. Chyba moja ulubiona.
Podoba mi się też świat wykreowany na potrzeby powieści. Jak wspominałam, mamy tam siedem ras smoków, tworzących społeczności o matriarchalnej strukturze, na czele których stoją królowe. Autorka każdej rasie przyporządkowała odrębne cechy, umiejętności i biologię, co bardzo się chwali. Taka dbałość o szczegóły niestety nie jest w powieściach dla dzieci oczywista, a Pyrria nie odstaje pod względem złożoności od przeciętnej Krainy fantasy. Przy czym rasy te prowadzą między sobą polityczne gierki, toczą wojny i borykają się z problemami tylko sobie właściwymi. Mogłabym się przyczepić, że podział jest zbyt oczywisty, że rodem z najbardziej oklepanych systemów RPG, ale się nie przyczepię. Bo to działa, zwłaszcza w połączeniu z pełnowymiarowymi (choć przykrojonymi do możliwości młodszego czytelnika) bohaterami.

Poza tym, to jest naprawdę świetnie wydana książka. Twarda oprawa, szyte kartki, wstążka-zakładka. Ilustracja na okładce w stylu disnejowskim może lekko kiczowata, ale przynajmniej od razu widać, dla kogo książka jest. Tłumaczenie też przyzwoite, choć tłumaczka musiała się nieco nagimnastykować, bo imiona postaci są znaczące i trzeba je było przełożyć, uwzględniając płeć bohaterów (i tak samiec Clay został Łupkiem, choć powinien był Gliną).

Podsumujmy może, bo nie wiem, czy wyraziłam się dosyć jasno. „Smocze proroctwo” to niewątpliwie książka dla dzieci (i młodszej młodzieży), ale czyta się to fenomenalnie. Ma świetnie skonstruowanych bohaterów o indywidualnych cechach i problemach, ma bardzo wartką akcję, która nie pozwoli się nudzić nawet najbardziej niecierpliwemu czytelnikowi i ma świetne smoki. Krótko mówiąc ma wszystko, co najlepsze. Nawet biorąc pod uwagę, że na target jestem o ładnych parę lat za stara, chcę więcej. Dużo więcej. Teraz.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag.



Tytuł: Skrzyła Ognia: Smocze proroctwo
Autor: Tui T. Sutherland
Tytuł oryginalny: Wings of Fire. Book One: The Dragonet Prophecy
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
Cykl: Skrzydła Ognia
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 284

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.