Strony

czwartek, 14 grudnia 2017

"Astrofizyka dla zabieganych" Neil deGrass Tyson

Przyznam szczerze, że na „Astrofizykę dla zabieganych” zwróciłam uwagę wyłącznie poprzez wzgląd na nazwisko autora (bo tematem zainteresowana jestem może powierzchownie, ale od dawna i przypominanie podstaw to troszkę poniżej moich oczekiwań). Neil deGrass Tyson jest mi znany z serii bardzo sympatycznych programów dokumentalnych oraz z absolutnie przecudownego geekowsko-popularnonaukowego talk show (którego widziałam niestety tylko kilka odcinków, bo nadawali to u nas jakoś tak koło pierwszej w nocy. W środku tygodnia. Dla zainteresowanych – program zwał się „Star Talk”). Kupno książki potraktowaliśmy więc z Lubym jako wyraz wsparcia (kiedyś napiszę notkę o kupowaniu popkultury jako nowej formie mecenatu, zobaczycie). A skoro już znalazła się w domu, to przecież nie będzie leżała taka nieczytana, prawda?

„Astrofizyka dla zabieganych” to zbiór esejów i wykładów Neila deGrassa Tysona, najczęściej publikowanych już wcześniej w różnych miejscach. Autor niejako zawodowo ma związek z popularyzacją nauki (w końcu kierowanie planetarium niejako z definicji jest z popularyzacją związane), więc doskonale wie, jak pisać dla laików. Przekrój tematyczny jest dość szeroki, bo mamy trochę i o Wielkim Wybuchu z początkami Wszechświata, i o ciemnej materii z równie ciemną energią, o fizyce w kosmosie, o wykrywaniu planet… Właściwie chyba wszystko, co choć trochę związane z astrofizyką udało się autorowi wygrzebać z szuflady, a nie było publikacją naukową.

Wszystkie teksty są napisane bardzo przystępnie i z humorem. Autor kieruje je do kompletnych laików i doskonale zdaje sobie sprawę, na ile może sobie w związku z tym pozwolić. Pisze przejrzyście, korzystając z trafnych porównań i ułatwiających przekaz anegdotek. Bardzo dobrze spisał się też tłumacz. Co prawda mam wrażenie, że poświęcił nieco literackiego sznytu książki na rzecz przejrzystości przekazu, ale w pozycji popularnonaukowej jestem w stanie to wybaczyć (w końcu to, było nie było, literatura z misją i ta misja szerzenia nauki winna być priorytetem). Poza tym zostawił mnóstwo przypisów (choć sam autor też nie był gorszy), a jestem wielką fanką przypisów od tłumacza. Zwłaszcza jeśli nie tylko wyjaśniają pewne kwestie językowe, ale dorzucają coś do merytorycznej treści książki (jeśli zguglałam właściwą osobę, to tłumacz jest doktorem fizyki, więc od razu sam sobie zrobił konsultację naukową) z pewnym takim zgryźliwym humorem.

Dla kogoś, kto trochę głębiej siedzi w temacie astrofizyki i kosmosu w ogóle – nawet, jeśli siedzi wyłącznie hobbystycznie – „Astrofizyka dla zabieganych” może się okazać nieco zbyt banalna. Ale jeśli macie gdzieś w pobliżu kogoś, kto dopiero zamierza zainteresować się tematem lub chcecie z okazji Świąt zainwestować w rozwój intelektualny jakiegoś małoletniego kuzynostwa, to będzie pozycja w sam raz. Mała, poręczna i przystępna. Do czytania w każdych warunkach.

Tytuł: Astrofizyka dla zabieganych
Autor: Neil deGrass Tyson
Tytuł oryginalny: Astrophysicis for the People in Hurry
Tłumacz: Jeremi K. Ochab
Wydawnictwo: Insignis
Rok: 2017
Stron: 208

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.