Rzadko czytuję pozycje historyczne. Głownie dlatego, że historia nieszczególnie mnie interesuje, a jeśli już, to raczej ta dawniejsza i nie wielkie bitwy czy polityka, ale raczej jak tam się wtedy ludziom żyło. Niemniej temat postrzegania zwierząt w dawnych czasach jest intrygujący, a wspomina się o nim rzadko, może poza newsami, że to czy tamto zwierzę było uważane za święte. Toteż „Świnia na sądzie ostatecznym” od razu zyskała moje zainteresowanie, a dzięki księgarni TaniaKsiazka.pl mogłam ją przeczytać.
O czym ta książka właściwie jest, idealnie wyjaśnia podtytuł: „Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu”. Autorka pisze nie tyle o samych zwierzętach, ale o ludzkim stosunku do nich. Można więc sporo się dowiedzieć o średniowiecznej mentalności, ale też o tym, jak podówczas funkcjonowały nauki przyrodnicze, jak wielki cień rzucał na świat przyrody Kościół, a także gdzie tych zwierząt w średniowiecznej twórczości szukać i jak je interpretować. Wyjaśnia też nieco, dlaczego na ówczesnych ilustracjach zwierzęta, bywało, wyglądały dość dziwacznie.
I mam co do tej książki uczucia mocno mieszane. Z jednej strony, świetnie sprawdza się jako wprowadzenie do tematu. Dla mnie jako laiczki informacja, że istnieje coś takiego jak marginalia czy rozdział o Albercie Wielkim to była swego rodzaju nowość, wyjaśniająca kilka nurtujących mnie od dawna pytań (aczkolwiek dalej nie wiem, dlaczego jeże na tych rycinach mają raciczki, a nie łapki) i porządkująca wiedzę. Z drugiej strony o symbolice zwierząt średniowiecza nie dowiedziałam się niczego, co wykraczałoby poza moją przykurzoną wiedzę szkolną (a w liceum i historię, i polski miałam na poziomie podstawowym). Brakowało mi pogłębienia tematu, czegoś, co wykraczałoby poza zgrabny wstęp do zagadnienia. Mam też wrażenie, że niektóre interpretacje czy wnioski wysuwane przez autorkę mogą nie być ogólnie przyjętymi przez historyków hipotezami, ale brakuje mi wiedzy, żeby jakkolwiek to zweryfikować.
Językowo jest bardzo przystępnie (niski próg wejścia dotyczy każdego aspektu „Świni na sądzie ostatecznym”). Co prawda autorka wykazuje moim zdaniem przesadne zamiłowanie do wykrzykników, ale myślę, że i taki sposób narracji znajdzie swoich amatorów.
Techniczna strona wydania również jest bardzo przyjemna. Liczne kolorowe ilustracje pozwalają lepiej zrozumieć treść i umilają lekturę (i nawet są w tym miejscu, gdzie tekst się do nich odnosi). Papier może mógłby być mniej sztywny, ale i tak tragedii nie ma. Choć ja taki tytuł widziałabym raczej w twardej oprawie.
To dobra książka, ale nie dla każdego. Ktoś, kto nie wie zbyt wiele o średniowieczu będzie z niej zadowolony. Ktoś, kto coś tam wie, może sobie dzięki niej tę wiedzę uporządkować. A jeśli jesteście licealistami lub maturzystami, to świetnie sprawdzi się jako źródło informacji do waszej szkolnej czy maturalnej prezentacji. Jeśli jednak jesteście pasjonatami średniowiecza, to raczej nic nowego tu nie znajdziecie. „Świnię na sądzie ostatecznym” znajdziecie w dziale nowości księgarni TaniaKsiazka.pl, ale pewnie znalazłoby się dla was coś ciekawszego.
Książkę otrzymałam od księgarni TaniaKsiazka.pl
Tytuł: Świnia na sądzie ostatecznym
Autor: Maja Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok: 2021
Stron: 240
Autor: Maja Iwaszkiewicz
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok: 2021
Stron: 240
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.