Są takie telewizyjne i kinowe osobowości, do których pałam prostą sympatią, biorącą się nie z ekranowych dokonań, ale raczej z tego, co reprezentują poza ekranem. Jedną z nich jest sir David Attenborough. Jako dziecko oglądałam jego filmy ze znacznie większym entuzjazmem niż wieczorynki, a i teraz je lubię. Zdarzało mi się też czytać jego książki i nawet pisać o tym na blogu. Toteż kiedy ukazał się nowy projekt, czyli film na Netflixie oraz (nieco później) książka do tegoż filmu, postanowiłam się z nim zapoznać. Film jeszcze przede mną (obejrzałam jakąś połowę), ale książkę właśnie skończyłam czytać.
„Życie na naszej planecie” to coś w rodzaju długiego eseju. Czyli, mówiąc wprost, tekst stosunkowo krótki. Wydana przez Wydawnictwo Poznańskie książka ma co prawda 300 stron, ale 40 ostatnich to wszelkiego rodzaju indeksy i słowniczki. Do tego mamy wiele ilustracji, długaśne przypisy ze źródłami dodane nie na końcu jako bibliografia, tylko jako przypisy dolne oraz duży font, marginesy i interlinie. To sprawia, że ostatecznie publikacja jest znacznie krótsza, niż można by się spodziewać, biorąc ją do ręki. To w kwestii pierwszego wrażenia.
Ale o czym to jest? „Życie...” podzielone jest na trzy główne części. W pierwszej sir David pisze, jak „zużycie” planety przez ludzi zmieniało się wraz z upływem jego życia (przeplatając to przykładami i opowieściami ze swojego zawodowego życia). W drugiej prognozuje, jak będzie wyglądało kilka najbliższych dekad. W trzeciej pisze, jakie działania powinniśmy podjąć jako społeczeństwo, żeby możliwie złagodzić przykre skutki katastrofy klimatycznej i utraty bioróżnorodności. A całość wieńczą wnioski.
I z jednej strony jest to książka dobra. Przystępna, napisana na tyle przyjemnie, żeby czytelnik nawet nieobeznany w sprawach środowiska się od niej nie odbił (co bardziej specjalistyczne terminy są podane rozstrzelonym drukiem i wyjaśnione nie tylko w tekście, ale i w słowniczku na końcu). Fajnie kompiluje najważniejsze ustalenia i prognozy, zbiera w jednym miejscu wszystkie niezbędne dane. To niewątpliwe plusy. Minusem jest jednak sam fakt, że jest to publikacja zdecydowanie dla początkujących i jeśli ktoś już trochę w temacie omawianych zagadnień czytał, to będzie się trochę nudził. Ja się trochę nudziłam.
Na słowa uznania zasługuje przygotowanie polskiego tekstu. Zwłaszcza konsultacja merytoryczna, za którą odpowiadał prof. Szymon Malinowski. Sprowadzała się ona nie tylko do sprawdzenia, czy tłumaczenie nie zawiera jakichś rzeczowych błędów. Prof. Malinowski bowiem miejscami wchodzi w dyskusję z autorem poprawiając jakieś błędy, doprecyzowując pewne kwestie czy poszerzając kontekst. Przyznam, że jako czytelniczka uwielbiam tego typu zabiegi, bo nie dość, że wzbogacają lekturę, zapewniają jej większą adekwatność (nauka rozwija się tak szybko, że w czasie od napisania jakiegoś rozdziału zagranicznej pozycji do ukazania się jej w języku polskim często pojawiają się nowe istotne informacje) to jeszcze często nakreślają kontekst lokalny. Obyśmy częściej dostawali owoce takiej redakcji.
Czy polecam „Życie na naszej planecie”? Tak. Myślę że osoby, które do tej pory tematy ekologiczne traktowały raczej powierzchownie sporo wyniosą z lektury. Pozostałym polecam raczej obejrzenie filmu. Trwa krócej niż czytanie.
Tytuł: Życie na naszej planecie
Tytuł oryginalny: A Life on Our Planet: My Witness Statement and a Vision for the Future
Tłumacz: Paulina Surmiak
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok: 2021
Stron: 304
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.