Strony

wtorek, 16 stycznia 2024

Stosik #158

Ten post miał się pojawić dwa tygodnie temu, ale wiecie jak jest: jednego dnia dziecko wraca zasmarkane z przedszkola, a ty dwa tygodnie później lądujesz na antybiotyku. Taki efekt motyla, z wliczoną niechęcią do życia i niemożnością robienia fajnych rzeczy. Niemniej, mimo opóźnienia i z kronikarskiego obowiązku, chciałam pokazać, jakie książki pojawiły się u mnie od sierpnia do końca roku (a jak komuś tęskno do moich treści to zapraszam na insta, tam się więcej udzielam).

Zacznijmy może od tego stojącego z boczku. "Avatar. Przewodnik ilustrowany" to książka, która wyszła przy okazji filmu "Avatar. Istota wody" i wygrałam ją w konkursie łącznie z blue rayem tegoż. Przyznam, że w porównaniu z wypuszczonym przy okazji pierwszego "Avatara" "Przewodnikiem po Pandorze" wypada dość blado, planuję zrobić kiedyś post z porównaniem na insta, bo kilka osób było zainteresowanych.

Przejdźmy do stosu. Na górze mamy dwie pozycje do recenzji od Zyska. "Płoń" to YA od Patricka Nessa, lżejsza podobno niż cykl "Ruchomy Chaos". "(Bardzo) krótka historia życia na Ziemi" to książka popularnonaukowa o tym, co sugeruje tytuł. Mam wobec niej pewne oczekiwania.

"Dzikość" dorwałam w przyjemnej cenie na Vinted i jest to uzupełnienie mojej kolekcji zarówno książek Safiny, jak i tych pozycji Serii z Morświnem, które chcę mieć na półce. "Bujne życie pewnego domu" dorwałam za grosze w koszu z tanią książką, bo słyszałam trochę dobrych opinii.

Dalej najnowszy Kay do recenzji od Zyska. "Dawno temu blask" jest stosunkowo krótki jak na tego autora, więc mam nadzielę, że dam mu radę. Na "Jaśminowy tron" Suri skusiłam się w adwentowym kalendarzu Świata Książki i nie mam jakichś dużych oczekiwań, najwyżej wyląduje na Vinted. "Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ - Południe" też są z ŚK, tyle że z outletu. Po tym jak pożyczyłam dwa pierwsze tomy na wieczne nieoddanie muszę uzupełnić cykl. "Aglę. Aurorę" kupiłam zaraz po premierze i wciąż się zbieram wewnętrznie do napisania sensownej recenzji, bo oczywiście, że już ją przeczytałam i czekam na więcej. "U schyłku dnia" to też wygrzebka z kosza z tanizną. Dwie kolejne pozycje to znowu rzeczy z kalendarza adwentowego. O "Warkocz ze Szmaragdowego Morza" słyszałam dużo dobrego, a że jest przyzwoitej jak na Sandersona objętości jestem dobrej myśli. No i bardzo ładne wydanie to jest. Za to "Pamiętniki Mordbota" już czytałam, zachwyciłam się i czekam na więcej (oraz na natchnienie, żeby o nich napisać). A Wolfe to tak w ramach uzupełniania Artefaktów, bo akurat był w przyjemnej promce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.