Cykl „Oko Jelenia” należy do tych, które lubię sobie czasem poczytać, mimo, że żadnych zalet poza tym, że się je świetnie czyta nie mają. A że już cztery tomy z siedmiu przeczytałam (czyli ponad połowę) to i porzucić tą historie mi nie po drodze, bo chciałabym wiedzieć, jak to wszystko się skończy. Więc zabrałam się za tom piąty. I muszę przyznać, że tym razem nieco się rozczarowałam.
Nasza wesoła kompanija w składzie Marek, Hela, Maksym i Staszek wraca z portu, gdzie się byli wreszcie po dłuższej rozłące spotkali, aż tu nagle pod samym domem otaczają ich ceklarze. Mało tego, że Marek zostaje pod niejasnymi zarzutami aresztowany, okazuje się, że mieszkańców całej kamienicy wymordowano – celem ewidentnie mieli być Marek i Helena, ale szczęściem akurat nie było ich w domu. Mordercy zaś to jakaś grupa tajemnicza, która każdą swą zbrodnię wilczym ogonem znaczy, a napaść na kamienice podróżników w czasie wcale pierwsza ani ostatnia nie była. Na dodatek na Helę poluje ktoś jeszcze. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Staszek ją obroni. Na wredną łasicę liczyć nie można – przepadła gdzieś jak kamień w wodę i ślad po niej zaginął…
Nie powiem, książkę czytało mi się szybko i nawet przyjemnie, pozostaje tylko jedno wielkie „ale” (oprócz „ale jakby mi się czytało mniej przyjemnie, to pewnie bym nie doczytała”). Pan Pilipiuk jest znany z tego, że pisze książki niedoskonałe, których głównym atutem jest wartka i porywająca akcja. Co tam, że język prosty i mało finezyjny, nieważne, że postacie czasem mocno kulawe, furda, że wydarzenia czasem niezbyt sensownie się łączą, a i deus ex machina niekiedy postraszy. Ważne, że te niedoskonałe często wydarzenia następują po sobie tak wartko i tak zaskakująco, że czytelnik nie może się oderwać, wciąż pragnąc więcej. No i dochodzimy do wspomnianego „ale”: tak jak poprzednie tomy były naszpikowane szybkimi pościgami, brawurowymi i zaskakującymi akcjami, tak „Triumf lisa Reinicke” jest tego pozbawiony. I, o zgrozo, dość często się przy książce nudziłam.
Same opisy a to szkółki szermierczej Staszka, a to obowiązków domowych Heli, a to markowych przemyśleń prosto spod celi jako przerywniki szybkiej akcji sprawdziłyby się świetnie. Kłopot w tym, że tutaj szybkie akcje pełnią rolę przerywników: raz na kilkadziesiąt stron jakaś potyczka uliczna, to znowuż po kolejnych kilkudziesięciu zamach. Może i nie byłoby to najgorsze, gdyby prowadziło do rozwiązania, albo chociaż popychało do przody główny wątek cyklu, ale nie. Autor przez cały tom tylko odgrzewa nam to, co zdawało się już definitywnie zakończone – a i tak nic z tego na dłuższą metę nie wynika. Zwłaszcza, że „zagadkę odcinka” udało mi się bez trudu rozszyfrować około połowy książki, więc dalej było już zupełnie nudno.
Dobrze, teraz książkę za coś pochwalę. Niezmiernie podoba mi się jej okładka – „Oko Jelenia” to moim skromnym zdaniem w ogóle jeden z najładniej wydanych „fabrycznych” cykli, ale „Triumf lisa Reinicke” ma najładniejszą okładkę cyklu. Wygodna czcionka i zdobione marginesy też przemawiają na korzyść. Gdyby jeszcze tylko ilustracje były ładniejsze… No, ale nie można mieć wszystkiego.
Podsumowując, tym razem na panu Pilipiuku się zawiodłam. Opisy prawie sielskiego życia w Gdańsku i wagon mało odkrywczych (bo znanych z wcześniejszych tomów) przemyśleń bohaterów to zdecydowanie nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Może wątek miłosny między Staszkiem i Helą dodałby książce trochę rumieńców, ale autor w chwili, kiedy akcja zaczęła owych rumieńców nabierać pokazał czytelnikom wielką planszę z napisem „ciąg dalszy nastąpi”. Cóż, nastąpi na pewno, bo jeszcze dwa tomy przed nami. I ja je przeczytam jakie by nie były, bo chcę znać zakończenie. Mam tylko nadzieję, że będą lepsze od tego.
Autor: Andrzej Pilipiuk
Cykl: Oko Jelenia
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok: 2010
Stron: 440
A ja właśnie czytam część czwartą :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że piątka taka nieudana. Faktycznie akcja jest największym atutem Oka Jelenia dlatego szkoda, że tu Pilipiuk z nią przystopował, a te przemyślenia podobały mi się w poprzednich częściach, ale teraz zaczynają mnie lekko drażnić :P
Muszę przyznać- i mnie okładka V części bardzo się spodobała :)
Bo może ta część miała być bardziej refleksyjna, pan Pilipiuk chciał pokazać, że on też potrafi, aby jego bohaterowie myśleli...;-)
OdpowiedzUsuńV tom zdwecydowanie najsłabszy, tak jakby Pilipiuk nie wiedział co ma zrobić, a termin oddania go męczył. Kompletnie bez pomysłu mu wyszła ta część.
OdpowiedzUsuńWedług najnowszych informacji, ponoć ma byc tylko jeden IV tom i na tym koniec. Autor ma połączyć wątki z 2 tomów i zamknąć serię, bo go męczy, czy nudzi...:) Coś w tym stylu:)
Nie czytałem niczego tego autora, chociaż się potykam wszędzie o jego książki - w księgarniach czy też na portalach literackich. Może kiedyś?
OdpowiedzUsuńA ja, tak jak lubię Pilipiuka, tak przez ten cykl przebrnąć nie mogłam. Zaczęłam pierwszą część i porzuciłam po iluś stronach. Uch, tutaj się nie popisał. A zwykle go lubię dla nieskomplikowanej rozrywki :).
OdpowiedzUsuńzaczytana-w-chmurach - mnie też już zaczynają drażnić, zwłaszcza, że bohaterowie żadnych nowych przemyśleń nie czynią, jeno ciągle międlą stare. Byle do końca serii.:)
OdpowiedzUsuńEruana - no... eee... tego... jak by to powiedzieć... chyba najlepiej w prostych żołnierskich słowach: problem w tym, że nie potrafi.;) To jest taki typ autora, u którego im mniej myślą bohaterowie, tym lepiej.;)
podsluch - zgadzam się, że najsłabszy. Wychodzi na to, że pan Pilipiuk nie bardzo nadaje się do pisania serii dłuższych niż 4 tomy, bo fabuła się rozłazi, a i autora to wszystko nudzi. Czytałam w "Literadarze" wywiad z nim i widać było, że "Okiem..." jest już znużony, bo w głowie kołacze mu się pomysł na jeszcze bardziej epicki cykl... Chociaż jednak chciałabym doczekać zakończenia.;)
pisanyinaczej.blogspot.com - jeśli nie lubisz lektur, których głównym atutem jest sprawne odmóżdżanie czytelnika (ja od czasu do czasu lubię coś takiego poczytać), to powiem szczerze, że szkoda czasu.;)
C.S. - ja tak na prawdę z tego pana lubię tylko cykl o kuzynkach - reszta za mocno mi zgrzyta. Ale "Oko..." miałoby szansę na drugie miejsce, gdyby nie ten tom...
OdpowiedzUsuńJa wciąż się zastanawiam nad Pilipiukiem. Bo tak naprawdę nie wiem, czego się mogę spodziewać i czy to coś mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńAle chyba jednak warto spróbować... ;)
Moreni, nie dwa tomy, bo wbrew wcześniejszym zapowiedziom 6 jest ostatnim. ^^
OdpowiedzUsuńI dobrze, wreszcie skończył z tym tasiemcem.
Ja przeczytałam dopiero pierwszy tom i jakoś mi nie po drodze z kolejnymi :) Przeczytam je na pewno, tylko jeszcze nie wiem kiedy :)
OdpowiedzUsuńClaudette - spodziewać się prostej i nieskomplikowanej rozrywki.:) W wakacje czyta się najlepiej.;)
OdpowiedzUsuńFenrir - o, nie wiedziałam. Ale to dobrze, mniej makulatury będę z biblioteki znosić do domu.;)
Viconia - ja prezentuję podobną postawę - też przeczytam ostatni tom, ale ani trochę mi się nie śpieszy.;)
Pilipuka znam raczej z bardziej sielskiej powieści o Jakubie Wędrowyczu, bądź też z nijakiego tomu opowiadań "Rzeźnik drzew", co w ogólnym rozrachunku nie stawia autora na piedestale moich ulubieńców. Po cykl "Oko Jelenia", mimo iż wydanie rzeczywiście zasługuje na pochwałę, raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń