Strony

niedziela, 20 maja 2012

Wcale nie epicko... - "Epic" Conor Kostick

Motyw gry jest tematem dla fantastyki bardzo wdzięcznym, choć niedocenianym. Toteż z Epiciem Conora Kosticka wiązałam spore nadzieje — pomysł na fabułę wydawał mi się nad wyraz interesujący, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że występuje w powieści młodzieżowej. Czy autorowi udało się w pełni wykorzystać jego potencjał?

Epic to gra osadzona w pseudośredniowiecznych realiach fantasy. Ale nie zwykła gra. W zasadzie to cały system prawno-finansowy na planecie Nowa Ziemia. Wszystko, co osiągniesz w świecie wirtualnym, przekłada się na rzeczywistość. Gra służy również do rozwiązywania wszystkich konfliktów, gdyż jakiekolwiek użycie przemocy na Nowej Ziemi jest surowo karane. Do ordynarnego tłuczenia się w imię własnych interesów służą specjalne areny. Na arenę można wyzwać nawet przedstawicieli władz, ale szanse na zwycięstwo są raczej marne — w końcu do Komitetu Centralnego Biura Alokacji przyjmuje się tylko najlepszych graczy, którym nie szczędzi się dotacji. 

Rodzina Erika właśnie przechodzi kryzys. Przez awarię ogniwa słonecznego nie są w stanie wyrobić normy pracy na farmie, a pojedynek o przydział nowego ogniwa właśnie zakończył się klęską. Grozi im przeniesienie do kopalń albo na solniska. W Eriku rośnie bunt na tak jawną niesprawiedliwość (w końcu uszkodzenie ogniwa nie było ich winą), wobec czego w głowie kiełkuje mu jedno marzenie — wyzwać drużynę Biura Alokacji i zwyciężyć. Jednak zadanie to nie jest łatwe, a po drodze czyha wiele niespodziewanych problemów.

Najmocniejszą stroną Epica jest niewątpliwie pomysł na powieść. Samo ukazanie podwójnego (gra-real) świata daje ogromne pole do popisu. Niemniej widać, że za realizację zabrał się debiutant, który bardzo się starał, ale zabrakło mu sił, żeby wszystko było dobrze.

Fabuła książki mogłaby być jej największym plusem, niestety roi się w niej od niedoróbek. Początkowo przypomina z rzadka nanizane na rzemyk koraliki, którym bliżej do króciutkich opowiadań, niż do powieści. Wraz z kolejnymi stronami następuje poprawa (najwyraźniej autor uczył się na własnych błędach — to dla debiutanta ważna i dobrze rokująca na przyszłość umiejętność) i gdzieś w połowie książki uzyskujemy porządny splot z wyraźnym przyspieszeniem akcji. Szkoda, że aby tego doczekać, trzeba przebrnąć przez nudnawy początek.

Epic to powieść młodzieżowa i w takich też latach są jej główni bohaterowie. Z tym, że ich wiek może być nieco mylący, kiedy ktoś zechce ocenić przewidywanych odbiorców. Podczas gdy książkowi gracze mają 14-17 lat, ich poczynania najbardziej przypadną do gustu czytelnikom najwyżej dwunastoletnim. Język też jest kierowany raczej do młodszej grupy — prosty, przejrzysty, ale nie wulgarny. Przemocy mamy tylko tyle, ile jest absolutnie niezbędne, żeby opisać wielką bitwę tudzież potyczkę na arenie, zaś o wątku romantycznym wspomniano półgębkiem. Jednak odczułam pewien zgrzyt. Od powieści dla młodzieży wymaga się, aby bohaterowie dojrzewali wraz z akcją, stopniowo dorastali do problemów, z którymi przychodzi im się mierzyć. Tutaj nikt się nie rozwija, tylko emocje niemrawo się zmieniają.

Gdy już weszłam w temat bohaterów, tak szybko nie dam mu spokoju. Największym problemem większości z nich (bohaterów znaczy) jest fakt, że są przejrzyści niczym szklanka wody. Od razu wiadomo, kto jest dobry, kto zły i kto jakimi motywacjami się kieruje. Poza jedną jedyną postacią, nikt nie ma w sobie ani odrobiny tajemniczości. Dla młodszej młodzieży i starszych dzieci to raczej plus, bo nie wprowadza zbędnego chaosu, dla starszych czytelników czyni powieść niesłychanie przewidywalną. Całe szczęście, że chociaż fabuła jest trudna do odgadnięcia.

Ciekawe, o czym będą kolejne części trylogii, bo zakończenie Epica jest zamknięte. Jedyny motyw, który mógłby być łączący, autor okrył ścisłą tajemnicą. Rozważania te muszą jednak poczekać, w przeciwieństwie do podsumowania recenzji. Pomysł na powieść był świetny, niestety wykonanie już mocno szwankuje. Kostick na swoje usprawiedliwienie ma jedynie to, że jest debiutantem i potrafi się rozwijać – miejmy nadzieję, że wykorzysta tę umiejętność. Na razie mamy jednak nie więcej niż przyjemnego „przeciętniacka”, którego możemy ze spokojnym sumieniem sprezentować młodszemu rodzeństwu. Na pewno mu się spodoba. 

Recenzja dla portalu Unreal Fantasy.

Tytuł: Epic
Autor: Conor Kostick
Tytuł oryginalny: Epic
Tłumacz: Dariusz Kopociński
Cykl: Kroniki Awatarów
Wydawnictwo: Telbit
Rok: 2011
Stron: 360

12 komentarzy:

  1. Zakończenie otwarte? To chwytaj drugi tom i patrz, co on tam odwalił. :E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wyraźnie napisałam, że zamknięte:P
      A drugi tom czeka, ale najpierw rozprawię się z "Lewiatanem". Dużo lepszy jest.;)

      Usuń
  2. Im częściej czytam o "niedorobionych" powieściach dla młodzieży, tym bardziej się przekonuję, że autorzy pozwalają sobie na pójście na łatwiznę na zasadzie "czytelnik młodociany wybaczy bo się nie zna". Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że akurat pisanie dla młodzieży wcale proste nie jest, a wręcz znacznie łatwiej w nim o wpadkę.
    Mnie książka raczej nie kręci, zastanowię się jeszcze nad smokami, czy im nie podsunąć. Trzynastolatek powinien chyba przeżyć lekturę?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nawet nie tyle "wybaczy, bo się nie zna", co "wybaczy, bo przecież nie będziemy go zanudzać". Pomijając już przypadki, gdzie autor chciał dobrze, ale nie starczyło warsztatu (ja tu), czy takie, gdzie wyłaził ze skóry, żeby powieść była poważna i dla dorosłych, a wyszła lekka młodzieżówka (jak u Canavan).
      Trzynastolatek powinien przeżyć raczej bezboleśnie, ale jeśli mogłabym doradzać, to polecam raczej Westerfelda z jego "Lewiatanem". Jest znacznie lepszy pod każdym względem (no, może pod względem poruszania Poważnych Tematów Kostick bije go liczbą tychże na głowę, ale jakość nie jest najwyższa...).

      Usuń
    2. O, tym lepiej, bo "Lewiatan" jest w drodze, zamówiony dla mamusi wprawdzie, ale zostaną uszczęśliwieni wszyscy (może poza miaużonem;-))...

      Usuń
    3. W takim razie czekam na relację.;) A czemu miałżon uszczęśliwion nie będzie?;)

      Usuń
  3. to już druga recenzja odstręczająca mnie od tej książki. I dobrze, bo kusiło mnie by o nią powalczyć :p
    ps. Skończyłam Wegnera i powiem krótko-chcę więcej :D piękna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam całą trylogię i bardzo mi się podobała.;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Po recenzji Fenrira odpuściłam sobie sięganie, a Ty utwierdziłaś mnie w przekonaniu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli jak było do przewidzenia już po recenzji Fenrira kompletna kicha ^^

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.