Strony

środa, 24 października 2012

W hołdzie grom - "Player one" Ernest Cline

Od kilku lat można zaobserwować wysyp fantastyki z kategorii young adult – zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że tego wydaje się teraz najwięcej (no, może poza romansami paranormalnymi, których lwia część i tak mieści się w gatunku). Poza zaliczanymi tu romansidłami, starszej młodzieży serwuje się wszelkiego rodzaju antyutopie czy postapokaliptyczne zmagania. Jak zawsze, wśród tego, co modne i liczne, trudno wyłowić wartościowy tytuł. Na przykład o takim „Player one” mało kto słyszał.

Mamy rok 2044. Świat pogrążył się w kryzysie gospodarczym i energetycznym, wielu ludzi głoduje i mieszka w slumsach, zaś wojny nie wybuchają tylko dlatego, że ropa jest zbyt droga, a czołgi przecież dużo palą. Tymczasem do zgarnięcia jest około 150 miliardów dolarów i kontrola nad najbardziej dochodowym światowym biznesem. Wystarczy tylko znaleźć wielkanocne jajo, które ekscentryczny multimiliarder James Halliday ukrył w stworzonej przez siebie grze komputerowej. Poszukiwania, jak dotąd – bezcelowe, trwają od pięciu lat i w związku z nimi utworzyła się grupa zapaleńców żyjących jedynie Hallidayem i tym, czym najbardziej się fascynował, czyli szeroko pojętą popkulturą ze szczególnym uwzględnieniem lat osiemdziesiątych XX wieku. Jednym z nich jest Wade Watts, siedemnastolatek mieszkający w którymś z licznych amerykańskich osiedli przyczep kempingowych (popularnie zwanych stosami) – to właśnie on wpada na pierwszy trop dotyczący wygranej. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że istnieją ludzie, a nawet całe organizacje, gotowe zabić nawet za drobną wskazówkę…

Powieść ma kilka zalet, zacznijmy może od bohaterów. Wade jest typowym nerdem. Cały jego świat to OASIS, supersymulacja stworzona przez Hallidaya, a sensem życia chłopaka są poszukiwania wielkanocnego jaja. W sumie nie ma się czemu dziwić, rzeczywistość zbyt wiele nie oferuje. Z drugiej strony, dzieciak jest bystry, rezolutny i nie ma najmniejszych problemów z wykorzystywaniem luk w istniejącym systemie dla ułatwienia sobie życia. Cline dołożył starań, aby dzięki swoim bohaterom zaprezentować cały przekrój przyczyn, dla których młodzi ludzie uciekają w świat wirtualny. Udowadnia też, że większość z nich chętnie by tych ucieczek zaprzestała, gdyby mogła liczyć na odrobinę akceptacji czy zrozumienia. Z jaśniejszej strony ludzkiej egzystencji (bo przecież to literatura rozrywkowa i nie może być zbyt ponuro) mamy pochwałę przyjaźni, zdrowej rywalizacji (przeciwstawionej zjawisku patologicznemu) oraz oddania. Do standardowego kompletu zabrakło tylko procesu dojrzewania głównego bohatera, ale na to jest już nieco za stary.

Jeśli przy akceptacji i zrozumieniu jesteśmy, Cline w ciekawy sposób porusza temat dyskryminacji wszelkich mniejszości. Czasem co prawda wrzuca do tego barszczu zbyt wiele grzybków na raz, ale nie ma to znaczenia. Taka tematyka, zwłaszcza w powieściach dla młodych ludzi, jest moim zdaniem poruszana zdecydowanie zbyt rzadko i autor, który robi to w sposób ciekawy i odpowiedni, zasługuje na wyróżnienie.

Kolejny plus to nawiązania do szeroko pojętej popkultury – miłośnicy zwłaszcza starych gier w 2D i z pikselowymi ludkami powinni być ukontentowani. Co ciekawe, autor skonstruował swoją powieść tak, że w świecie przyszłości wszystkie te gry i stare filmy są jak najbardziej na swoim miejscu, nie tworzą wrażenia doklejenia na siłę. Młodsze pokolenie będzie miało niepowtarzalną okazję prześledzenia początków gier komputerowych, zaś jeśli książka wpadnie w ręce starszego czytelnika, z pewnością da mu powód do nostalgicznej wyprawy w świat dzieciństwa. Ale dla kinomanów czy fanów anime (zwłaszcza klasycznych tytułów) też coś się znajdzie. Bardzo ciekawy jest też sposób, w jaki autor wykorzystał ogólnie motyw gry – przeze mnie uważany za jeden z najciekawszych motywów w fantastyce, ale rzadko używany (nie mylić z książkami na podstawie gier).

Jeszcze kilka słów o wydaniu. Uroda okładki może być dyskusyjna (choć niżej podpisanej bardzo podoba się taki przykuwający oko minimalizm), jednak związku z treścią odmówić jej nie można. Również tłumacz ładnie odrobił pracę domową (tylko raz zdarzyło mu się pomylić wulkany z volkanami), plus dla niego także za wiarygodny (jak na literackie warunki) język młodzieżowy. Wykazał się jednak nadgorliwością, niepotrzebnie spolszczając skróty, które dla każdego gracza są czytelne w angielskim (dla nie graczy i tak podano rozwinięcie i wyjaśnienie w przypisach). Troszkę gorzej z autorem – co bardziej czepliwych czytelników może odrzucić sprzeczność, jaką Cline wprowadził na początku (ludzie są gotowi przymierać głodem, żeby tylko mieć dostęp do OASIS, ale gra wcale nie jest uzależniająca, o nie, to potwierdzone naukowo). Poza tym przydałaby się ciut uważniejsza korekta – literówek czy bardziej spektakularnych błędów co prawda nie ma więcej niż w granicy błędu statystycznego, ale nagminne podwójne znaki interpunkcyjne troszkę irytują.

„Player one” to książka, która świetnie nadaje się do przeniesienia na ekran. Byłoby to wspaniałe widowisko, chociaż koszty pozyskania licencji na wykorzystanie bohaterów starych filmów czy gier nie nastrajają optymistycznie. Dlatego nie ma co czekać na ekranizację, trzeba się brać za powieść. Krótko mówiąc, polecam. Zwłaszcza miłośnikom gier komputerowych czy ogólnie popkultury. Ale generalnie wszystkim, bo oprócz gier w książce napisano o wielu sprawach, ważnych niezależnie od wieku czy stopnia wirtualności świata, w którym żyjemy.

Recenzja dla portalu Insimilion.

 
Tytuł: Player one
Autor: Ernest Cline
Tłumacz:
Dariusz Ćwiklak
Tytuł oryginalny: Redy Player One
Wydawnictwo: Amber
Rok: 2012
Stron: 320

16 komentarzy:

  1. Zdecydowanie coś dla mnie :) Nie chodzi nawet o fakt, że lubię sobie pograć. Dużo bardziej przepadam za tego typu science fiction. Bardzo przyjemna recenzja. Książka zapowiada się naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tak się składa, że jesteś targetem;) - myślę, że powinieneś być zadowolony.:)

      Dziękuję:)

      Usuń
  2. Nie przepadam za tego typu historiami, ale przyznam, że czytając tę powieść naprawdę dobrze się bawiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój trzynastolatek skończył ją właśnie i chyba ocenił na niezłą. Ja sama mam zamiar przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, pasuję - trochę nie w moim guście

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem namiętnym graczem, ale mam duży sentyment do starych gier. W fantastyce jakoś szczególnie nie gustuję, ale ta książka mnie zainteresowała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedyś po nią sięgniesz - warto:)

      Usuń
  6. A ja targetem zdecydowanie nie jestem :) Sprawdzone :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie jesteś, jak już wcześniej zauważyliśmy.;) Tym bardziej winię wydawnictwo za brak odpowiedniego oznakowania przedziału wiekowego docelowych odbiorców - jakbyś wiedział, że to dla młodzieży, to byś albo nie sięgnął, albo czuł się ostrzeżony i nie byłoby zawodu.:)

      Usuń
  7. Twoja naprawdę świetnie napisana recenzja (zazdroszczę, że umiesz pisać tak lekko i sprawnie) spowodowała, że nie tyle mam ochotę sięgnąć po książkę, co powrócić do którejś z moich gier :) Jestem fanką przede wszystkim komputerowych RPGów. Przypomniało mi się jak dawniej potrafiłam grać przez cały wolny dzień, kilkanaście godzin. Chyba byłam trochę uzależniona ;) Teraz już oczywiście tak nie mam, ale chętnie bym w coś zagrała. Szkoda, że mój komputer nie pociągnie najnowszych produkcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, też uważam ją za jedną z bardziej udanych w ostatnim czasie.^^ I nie ma czego zazdrościć, do tego są potrzebne dwie rzeczy: a) nieco praktyki, b) bardzo dobra książka. O książkach przeciętnych nie da się niczego ciekawego napisać, więc i Ty pewnie niedługo zaserwujesz super tekst, o ile przeczytasz coś super.;)

      Co do gier, to zatrzymałam się na etapie "Faraona" i "Zeusa Pana Olimpu". Ale fascynację RPGami rozumiem, choć nie podzielam. Za to jestem zagorzałym widzem filmików z wątkami fabularnymi w tego typu grach - kiedy Luby grał w "Mass Effect", musiał mi wszystkie filmiki savewować, albo czekać aż przyjdę i dopiero przechodzić kluczową fabularnie misję.;)

      Usuń
    2. "Zeus - Pan Olimpu"! <3 Sama rozumiem chyba każdą fascynację grami, może poza sportowymi, typu Fifa czy NFL :P
      A książka bardzo mi się podobała, całkowicie podzielam Twój zacwyt. Ale według niektórych jest to powieść dla "niewyżytych piętnastolatków", więc w sumie nie wiem, jak to działa :P

      Usuń
    3. Immora, ja jeszcze rozumiem, że ktoś może być rozgoryczony, bo dla piętnastolatków - książka jest raczej z kategorii young adult, co polski wydawca dyskretnie przemilczał, dając złudzenie, że to hard SF dla dorosłych. To i rozczarowani czytelnicy się znaleźli. Ale że niewyżytych, to nie ogarniam - o seksie to tam może jest z pół strony (zważywszy na to, że narratorem jest osiemnastolatek w okresie burzy hormonalnej, zdziwiłabym się, gdyby nie było), a gołych półdupków czy biustów nie ma wcale...

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.