Strony

piątek, 15 marca 2013

Fantasmagoria - "Czarne" Anna Kańtoch

Recenzję sponsoruje Serenity, która pożyczyła mi książkę.:)

Anna Kańtoch to autorka znana dość w polskim światku fantastycznym. Uważa się ją za autorkę dobrej prozy, która co prawda nie pisze wiele, ale za to solidnie. I choć czasem trudno było powiedzieć, do jakiego podgatunku fantastyki należy jej twórczość, zawsze była to niewątpliwie fantastyka. Pani Anna postanowiła niedawno nieco wyłamać się z konwencji – stworzyła powieść, która nie tylko nie mieści się w którymkolwiek podgatunku fantastyki, ale sama jej przynależność do tej frakcji jest dyskusyjna. Porozmawiajmy więc o „Czarnem” („Czarnym”?).

Cóż więc dostaje czytelnik? Zacytuję może z okładki, bo wydawca bardzo ładny blurb stworzył, nic dodać, nic ująć:
Czarne to letnisko, gdzie spędza wakacje rodzina bohaterki książki. Opowieść, w którą wplatają się dramatyczne losy Jadwigi Rathe – muzy ojca narratorki, rozgrywa się w letnie miesiące lat: 1893, 1914 i 1935. Warszawskie kawiarnie, spotkania w Towarzystwie Spirytystycznym, leniwa atmosfera podwieczorku w starym dworku i budzący się erotyzm nastolatki tworzą niepowtarzalny klimat powieści. Czytelnik powoli odkrywa, czym tak naprawdę są wspomnienia narratorki i jaką tajemnicę skrywa rok 1863, rok Powstania.”
Ładnie powiedziane, prawda? Sporo i jednocześnie nic.

Zacznijmy może od bohaterów, bo są oni najważniejszym elementem historii. Główna bohaterka, kobieta zdawałoby się po trzydziestce, ale najwyraźniej wyglądająca dużo młodziej, jest osobą o niezwykłej wrażliwości. Ciągle otaczają ją dziwne zjawiska, czas ulega nietypowym zawirowaniom, a wspomnienia i rzeczywistość często występuje równolegle. Jednocześnie wiadomo, że w młodości przeżyła tragedię, która odcisnęła się głęboko w psychice – poznajemy ją w (nie pierwszym z odwiedzonych) sanatoriów dla nerwowo chorych. Dodatkowo całą opowieść poznajemy z jej ust, nie może więc być mowy o jakimkolwiek obiektywizmie. I co ma biedny czytelnik z tym fantem zrobić? Uwierzyć narratorce, że jest osobą o niezwykłej, choć bardzo kłopotliwych zdolnościach i że podobne zdolności nie są niczym rzadkim, choć ich posiadacze nieczęsto zdają sobie z nich sprawę? Czy przyjąć, że trauma z dzieciństwa na zawsze zniszczyła jej umysł i czytać „Czarne” jako zapis majaków chorego mózgu? 

Nie wiem, jak inni, ale mnie takim wyborem narratora autorka na dzień dobry kupiła. Co prawda w epickiej fantastyce z wieloma wątkami cenię raczej narratora konkretnego, nie bawiącego się w kalanie własnej wiarygodności, ale od czasu do czasu wątpliwości są mile widziane. Zwłaszcza w książkach, których akcja odgrywana jest w raczej kameralnym gronie postaci i które mają ambicję wymknąć się sztywnym ramom gatunku (dowolnego, nie zawężajmy do fantastyki). „Czarne” jest właśnie taką powieścią – niejednoznaczną, zagmatwaną, nie podsuwającą łatwych rozwiązań i brak wiarygodnego narratora bardzo dobrze współgra z resztą.

Pozostali bohaterowie zdają się odgrywać rolę statystów w opowieści panny Rec. Pojawiający się we wspomnieniach rodzice są tylko częścią dekoracji. Bracia o niezwykłych zdolnościach to główna część wspomnień z dzieciństwa, ale obecnie mogliby w zasadzie nie istnieć. Reszcie bohaterów dostały się tylko jakieś mniej ważne epizody – poza Jadwigą Rathe. Ona odgrywa rolę nemezis narratorki. Panna Rec próbuje nie tylko rozgryźć zagadkę tajemniczej śmierci aktorki, ale także dotrzeć do natury własnych z nią relacji. To drugi jest znacznie bardziej fascynujące.

Klimat całej opowieści jest oniryczny, język zaś, jakim autorka nam ją opowiedziała jest lekki, poetycki, choć nie do przesady. Mam wrażenie, że „Czarne” pasowałoby nie tylko do serii „Kontrapunkty”, ale także do „Archipelagów” wydawanych przez zupełnie niefantastyczne wydawnictwo. Powieść jawi mi się raczej jako realizm magiczny, niźli fantastyka.

Cóż, polecam – zarówno fanom fantastyki nietypowej, jak i tym, którzy za gatunkiem w ogóle nie przepadają. Warto poznać.

Tytuł: Czarne
Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Powergraph
Rok: 2012
Stron: 264

Książka przeczytana w ramach wyzwania "Od A do Z". 

10 komentarzy:

  1. Mnie się też podobało, choć niewątpliwie nie jest to typowa fantastyka, i raczej nie dla masowego czytelnika. Ta oniryczność bardzo mi się tu podobała, była wyważona, a nie mdława, gdyby autorce pośliznęła się stopa, co na szczęście nie nastąpiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się bardzo podobała wyważona oniryczność - rzadko zdarza się coś o takim klimacie, a jednocześnie w miarę spójnej akcji. I faktycznie jest to raczej powieść dla czytelników bardziej wymagających, niezależnie od ulubionego gatunku.

      Usuń
  2. Coś ostatnio skłania mnie do zapoznawania się z polskimi autorami, więc może i po tą pozycję sięgnę. Ponadto podoba mi się okładka. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ci się spodoba, choć to dość specyficzna książka.:) A okładka jest świetna, "kontrapunkty" zwykle mają minimalistyczne okładki, ale ta chyba jest najlepsza.

      Usuń
  3. Tak, to dobra książka jest. Chciałabym więcej takich na polskim rynku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, gdyby tak popatrzeć po niszowych seriach, WABu na przykład, to trochę by się uzbierało. Niestety, tego typu książki są zbyt poważne na zwykłą rozrywkę, a za mało artystycznie sfiksowane na rządowe dotacje. I pewnie dlatego tak mało ich się wydaje (choć z drugiej strony, pewnie niewiele więcej pisze).

      Usuń
    2. Tzn. seria z miotłą? Tam rzeczywiście coś by się znalazło, ale doprecyzujmy: chciałabym więcej takich na polskim rynku polskich autorek. ;) Wiem, że mogę liczyć na Tokarczuk i Bator, ale nie wiem jeszcze, w jakim stopniu. Zresztą z Kańtoch jest ten plus (przynajmniej dla mnie jest to plusem), że ona wyszła z głównonurtowej fantastyki (oksymoron? :D) i napisała takie nie wiadomo co, trochę faktycznie realizm magiczny. Lubię jak fantastyka przełamuje te zbudowane wokół siebie bariery. I życzyłabym sobie, żeby "Czarne" spotkało się z większym zainteresowaniem w "głównym" środowisku.

      Usuń
    3. Z miotłą i Archipelagi, choć tam piszą raczej mężczyźni.;) Też chciałabym, żeby fani fantastyki byli mniej skostniali i cieplej przyjedli Kańtoch, ale cóż począć, trzeba chyba zacząć pracę u podstaw.

      Usuń
  4. Czuję, że jest wielka szansa na to, aby i mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.