Strony

sobota, 21 czerwca 2014

Film ostatno widziałam #6 - "Jak wytresować smoka 2" ("How to Train Your Dragon 2")

Widziałam, bo musiałam zobaczyć. Byłam w kinie, choć żałowałam, że nie poszłam na poranny seans (serio, co trzeba mieć w głowie, żeby uważać zabranie czterolatka na około dwugodzinny seans za świetny pomysł?). Za to zdecydowanie nie żałowałam, że na 2D – przez tą dziwną modę na absolutnie wszystko w trójwymiarze człowiek zapomina, jak niesamowitą jakość obrazu może prezentować kinowy film. Widziałam wszystkie łuski, i plamki, i krople, i iskry… A było na co popatrzeć.

Fabuła filmu to oczywiście kontynuacja historii z poprzedniej części. A ponieważ rzecz dzieje się pięć lat później, nieco się pozmieniało i teraz każdy ma smoka (a Czkawka zdecydowanie wyprzystojniał). Bardzo ładnie wygląda nowy Berg, bo w przeciwieństwie do poprzedniej odsłony, tym razem twórcy postanowili go pokolorować żywymi barwami. Sam wstęp do filmu jest bardzo dynamiczny i zabawny, jednak dubbing na początku… cóż, krótko mówiąc, ssie. Kwestie wypowiedziane przez Czkawkę jako narratora (w tym samym stylu co w poprzedniej części) brzmią strasznie sztywno i bezbarwnie, jak deklamacja na szkolnej akademii, poza tym są znacznie skrócone w porównaniu oryginałem. Wygląda to tak, jakby Grzegorz Drojewski, który podkładał głos pod postać, na początku nie bardzo wiedział, jak to zrobić. Na szczęście później wszyscy się rozkręcili i nic nie zgrzyta (choć i tak uważam, że Damięcki jako Czkawka radził sobie zdecydowanie lepiej).

Ale ja tu o fabule miałam… nie będę wam spoilerować (w każdym razie nie bardziej niż trailery, ale jeszcze nie tutaj), powiem tylko, że tak jak część pierwsza rozdzielała akcenty po równo między Szczerbatka i Czkawkę, aby mogli się stać równorzędnymi partnerami i kładła nacisk na budowanie relacji między nimi, tak bohaterem „dwójki” jest Czkawka. Nocną Furię zredukowano do roli wiernego, zwierzęcego kompana, najczęściej w charakterze elementu komicznego (większą, samodzielną rolę odegrał dopiero pod koniec filmu). W sumie całkiem fajnie to wyszło, Szczerbatek tak czy siak kradnie cały film, ale mam nadzieję, że część trzecia dla równowagi w większym stopniu skupi się na nim. Tyle razy powtarzano, jakim to on jest rzadkim smokiem i najpewniej ostatnim z gatunku, że ta strzelba po prostu misi wystrzelić. Także motyw przewodni fabuły się zmienił – jak w „jedynce” chodziło głównie o to, aby pokazać, że obce nie zawsze znaczy złe i groźne i czasem wystarczy tylko odrobina dobrej woli, aby rozwiązać stare konflikty, tak „dwójka” ma trochę zacięcia proekologicznego. Ale to tak mimochodem, bo głównie jest o odnajdywaniu siebie, a jeszcze bardziej o tym, że więź zbudowana na głębokiej przyjaźni zawsze będzie silniejsza niż ta oparta na strachu. 


Twórcy rozszerzyli świat przedstawiony nie tylko geograficznie, ale i zoologicznie. Co prawda jeśli ktoś widział serial, powinien być na to przygotowany (w ogóle kilka elementów z serialu zaczerpnięto, jednak fabularnie nie ma z filmem jakiejś wspólnej platformy. Na przykład czarny charakter pojawił się wcześniej w serialu i miał w nim sporą rolę, ale nie widziałam wystarczająco dużo odcinków, żeby powiedzieć, czy fabularnie jest powiązanie), nie mniej, rozumiecie, nie ta skala i nie ten efekt. Smoków jest mnóstwo, są piękne i nowe gatunki bohaterowie spotykają np. podczas relaksacyjnej przejażdżki jak u nas stada dzików, co strasznie mi się podoba. W ogóle strona wizualna filmu jest przegenialna i mogłabym się gapić na niego godzinami tylko dla samego podziwiania jej. Ale o tym nie będę się rozpisywać, skoro możecie sami zobaczyć. 

Bardzo mi się podobało poprowadzenie relacji bohaterów (jest to jeden z elementów, który sprawia ze widzę HTTYD 2 jako skierowany do nieco starszej widowni). Na przykład relacja Astrid i Czkawki. W poprzedniej części widać było wyraźnie, że coś między nimi iskrzy. Niestety, w takich przypadkach gdy tworzy się kolejną część, scenarzyści często o tym „zapominają” i mimo upływu czasu między kolejnymi odsłonami wątku udają, że nic się w tej kwestii nie zmieniło (albo że bohaterowie wręcz się cofnęli) tylko po to, żeby wcisnąć kilka elementów komicznych w temacie. Tutaj nie, tutaj widać, że przez te pięć lat, kiedy nie odwiedzaliśmy Bergu, Astrid i Czkawka bardzo się do siebie zbliżyli i teraz po prostu są ze sobą (a ja się poważnie zastanawiam, czy w kolejnej części twórcy nie zechcą uraczyć widzów ich latoroślą). Jednocześnie dziewczyna nie straciła swojego twardego charakteru i ambicji, co pozwala jej zachować status świetnie skonstruowanej i spójnej postaci. Co prawda miłosnych żartów z serii „jedno chce, a drugie nie” nie brakuje, ale wykonuje je ktoś inny, znacznie bardziej pasujący do tej roli moim zdaniem. Reszta również się nie zmieniła, przynajmniej jeśli o charakter idzie (i nie dostała więcej czasu antenowego niż poprzednio), choć teraz jeszcze bardziej niż poprzednio występują jako elementy komiczne. 


Uwaga, ten akapit zawiera spoilery, ale tylko takie, które wcześniej ujawniono w zwiastunach. Szumnie zapowiadany wątek matki Czkawki, Valki, trochę mnie rozczarował. Konkretnie sam motyw jej zniknięcia, pokazany w retrospekcjach i ponownego budowania relacji z synem. Spodziewałam się czegoś znacznie bardziej spektakularnego, pełnego emocji czy walki wewnętrznej (oczywiście, mimo wszystko na miarę filmu dla dzieci), tymczasem otrzymałam wielkie nic. Mam wrażenie zmarnowanego potencjału. Za to świetnie wypadło spotkanie po latach z mężem. Urocze i wzruszające, takie śliczne po prostu.

Trochę rozczarowujący jest też czarny charakter. Co prawda powierzchowność i metody ma odpowiednio mroczne, budzi też w widzu pewien dyskomfort, ale ogólnie jest bardzo przeciętny. Nie kierują nim żadne ciekawe motywy (właściwie przez większość czasu odnosi się wrażenie, że nie kierują nim żadne motywy poza czystą agresją; nawet jego tłumaczenie w tym względzie wypada mało wiarygodnie), działa otwarcie i na rympał, więc nie jest postacią, dzięki której da się zbudować suspens czy dramatyzm. Aczkolwiek z drugiej strony, jako uosobienie tego, czego uosobieniem najwyraźniej twórcy chcieli go zrobić, sprawdza się nad wyraz dobrze. Z tym, że ja w czarnych charakterach wolę jednak inne cechy. 


Co jeszcze na plus? Zdecydowanie muzyka – może nie szczególnie porywająca, ale bardzo przyjemna i zdecydowanie lepsza niż w poprzedniej części. Także rozłożenie akcentów dramatycznych. Co prawda pierwsza połowa filmu jest w nie bardzo uboga, a dalej scenarzyści korzystali raczej z ogranych klisz, ale ciągle daję się na nie złapać, więc chyba zrobili to dobrze. No i cały etap kulminacyjny filmu to majstersztyk, jeśli nie pod względem scenariuszowym (choć mnie tam odpowiada), to wizualnym już z pewnością.

To jest świetnie zrobiony film i jeśli po seansie nie wyszłam z kina kwiląc z zachwytu, to na pewno nie przez niego, ale przez całą resztę (jak ja nie lubię zatłoczonych kin). Poczekam, aż będę go mogła znowu obejrzeć w domowym zaciszu i wtedy sobie pokwilę. I pewnie się trochę powzruszam, a co mi tam. Jeśli o smoki idzie, robię się strasznie sentymentalna.


"Jak wytresować smoka" ("How to Train Your Dragon")
reż. Peter Hastings
DreamWorks
2014


7 komentarzy:

  1. Oglądałam pierwszą część i gdyby nie Twoja recenzja, pewnie o tym, że wyszła druga, dowiedziałabym się za rok. Jedynka mi się podobała, bajka wpasowała się w mój klimat (mam nadzieję, że jak będę stara i jeszcze bardziej zrzędliwa niż teraz dalej będę z przyjemnością oglądać animacje i wzdychać do tych wszystkich wspaniałych cech bohaterów i ważnych lekcji życia). Porządna recenzja, jak będę miała okazję, to na pewno obejrzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sie o tym dowiedziałam przypadkiem, choc znacznie wcześniej.^^
      Tez lubię jedynkę (mam o tym notke poniżej), no i dwujkę musiałam zobaczyć, bo a) jedynka, b) smoki. Choć dla mnie główna wartością filmów animowanych jest... jakośc i piękno animacji. Dlatego "Avatara" uważam za wyjątkowo udany film aniowany.;)
      Dzięki.^^

      Usuń
  2. Pierwszą część historii Szczerbatka i Czkawki uwielbiam. Przegenialne. Koniecznie muszę zobaczyć kontynuację ^_^ Chciałabym mieć swojego smoka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda troszeczkę, że zredukowali rolę Szczerbatka :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to finał należy do niego. No i cały czas kradnie film, w ogóle prawie każdy jego występ to materiał na gif.

      Usuń
  4. Widziałem pierwsze pięć minut i ogólnie było dobrze, ale co tam pięć minut w porównaniu z całością. Muszę szybko nadrobić, bo serce mi szybciej zabiło po wiadomości, że dwójka trzyma formę :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.