Strony

sobota, 24 lipca 2021

"Co gryzie weterynarza" Łukasz Łebek

Jak być może wiecie, uwielbiam książki pisane przez weterynarzy na temat ich zawodu. Nie zawsze mnie zachwycają (przykładem kultowy Herriot, czy „Weterynarz z przypadku”), ale zawsze się niesamowicie jaram i jak najszybciej lecę czytać. Nie inaczej było w przypadku „Co gryzie weterynarza”, które trafiło do mnie dzięki księgarni TaniaKsiazka.pl. Przyznam, że tu oczekiwania i obawy były dość spore: od lat obserwuję na Facebooku fanpage autora o wdzięcznej nazwie „Nie zadzieraj z weterynarzem”, gdzie trochę edukuje, a trochę bawi, wrzucając co ciekawsze smaczki ze swojego życia zawodowego. I człowiek chciałby, żeby książka czytała się tak dobrze jak treści na fanpagu. Ale doświadczenie uczy, że nawet jeśli autor nie pójdzie na łatwiznę i nie otrzymamy po prostu przedruków tekstów z sieci, to jeszcze nie znaczy, że książka będzie dobra. Na szczęście tutaj się nie zawiodłam.

O czym właściwie Łukasz Łebek pisze? O swojej pracy. Zaczyna od tego, jak to się stało, że został weterynarzem, a potem przechodzimy przez zawodową codzienność. Opowiada o nocnych dyżurach, kiedy jest pod telefonem i o tym, jak wygląda praca w terenie (którą akurat wykonuje sporadycznie). Trochę przy tym edukuje czytelników, ale nie edukacja jest głównym celem tej książki. A w każdym razie nie w temacie opieki nad zwierzętami.

Powiedziałabym, że to jedna z nurtu książek „o zawodach” prezentująca pracę lekarza weterynarii. W tym przypadku z przeciętnej przychodni powiatowej, która zatrudnia kilku pracowników, w teren zdarza się jeździć i gdzie żadnych specjalistycznych operacji się nie wykonuje, ale proste zabiegi i podstawowe badania to i owszem. Zaletą jest tu niewątpliwie szeroka perspektywa. Zwykle w książkach pisanych przez weterynarzy (zwłaszcza z kręgów anglosaskich) mamy do czynienia tylko z psami i kotami. Zwierzęta gospodarskie pojawiają się sporadycznie (w większej ilości chyba tylko u Herriota). Tutaj mamy pełny przekrój działalności jeśli chodzi o ssaki, wyłączywszy może te mocno wyspecjalizowane sekcje weterynarii, którymi zajmują się jedynie duże, specjalistyczne kliniki. Tą różnorodnością mnie autor ujął, bo to pierwsza i jedyna jak dotąd książka, w której cały rozdział poświęcono domowym gryzoniom. Raduje to moje serduszko właścicielki stada świnek morskich.

A jak to jest napisane? Bardzo przystępnie. Autor dobrze sobie radzi z narracją i choć lubuje się w powtórzeniach, które niektórym mogą zawadzać, to kolejne rozdziały czyta się płynnie i przyjemnie. Niestety, techniczna strona książki już taka płynna i przyjemna nie jest, bo zwłaszcza w drugiej połowie, roi się od literówek. Ale za to okładka całkiem estetyczna.

Krótko mówiąc, z lektury jestem zadowolona. I polecam każdemu, kto jest ciekawy, jak właściwie wygląda praca lekarza weterynarii w polskich realiach, bo o jak dotąd to u nas tylko zwierzenia zagranicznych specjalistów wychodziły (dla małoletnich też coś się znajdzie, bo choć ta akurat książka jest dla dorosłych, to wcześniej autor popełnił dwie dla dzieci). A zainteresowanie jest, skoro „Co gryzie weterynarza?” wylądowało w TaniaKsiazka.pl w kategorii Bestsellery. Oby więcej takich pozycji, zwłaszcza o tematyce szerszej niż tylko psy i koty i z naszego podwórka.
 
Książkę otrzymałam od księgarni TaniaKsiazka.pl

Tytuł: Co gryzie weterynarza
Autor: Łukasz Łebek
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok: 2021
Stron: 320

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.