Strony

sobota, 29 stycznia 2022

"Spermagedon" Niels Christian Geelmuyden


Czasem lubię czytać książki popularnonaukowe o niszowych tematach, nawet odbiegających od głównego nurtu moich zainteresowań. Zwłaszcza, jeśli mają szansę opisywać jakieś kwestie społeczne. Dlatego „Spermagedon” Nielsa Christiana Geelmuydena przykuł moje spojrzenie na wirtualnych półkach księgarni TaniaKsiazka.pl. W końcu niepłodność mężczyzn to temat stosunkowo rzadko poruszany, a że wciąż wielu panów odmawia badań w razie problemów z zajściem w ciążę partnerki, przydałoby się go poruszać częściej. Choćby po to, żeby się opatrzył i zaczął kojarzyć jak każde inne problemy zdrowotne. To mógłby być dobry początek. Niestety, wyszło jak zwykle.

Na początek może powiem trochę o dobrych stronach książki, żeby potem nie wyszło, że żadnych nie dostrzegam. Autor zrobił naprawdę szeroki reaserch: bibliografia tekstu, który sam ma 310 stron, zajmuje ich 50. To ogrom materiału, który Geelmuyden sprawdził, żebyśmy my nie musieli i ogrom informacji, które zawarł w tekście. To się chwali. Niestety, tutaj następuje koniec pochwał.

Główny problem ze „Spermagedonem” polega na tym, że jest… nudny. Po prostu. Czyta się go jak trzystustronicową przeglądową pracę licencjacką (i szczerze mówiąc, teraz już wiem, dlaczego większość uczelni ma limity ograniczające długość tych prac. Dużo niższe limity…), której tematem student tak się podjarał, że nie był w stanie dokonać selekcji materiałów. A pomiędzy książka popularyzatorską a pracą naukową powinny być pewne różnice. I to nie tylko w kwestii poziomu skomplikowania podawanych informacji. Książka, która ma popularyzować pewne zagadnienia, poza suchymi danymi powinna mieć jeszcze coś, co sprawi, że czytanie jej będzie przyjemne dla laika. Może to być potoczysty styl, zabawne anegdotki czy przykłady albo ubranie wszystkiego w garnitur jakiejś określonej, zmierzającej w konkretnym kierunku narracji. Tutaj nie mamy żadnego z tych elementów. Autor „Spermagedonu” po prostu podzielił sobie książkę na sekcje tematyczne i węższe podrozdziały, a potem sucho zrelacjonował, jakie badania udało mu się na temat znaleźć i co z nich wynikało. Posłowie sugeruje, że mógł to być zamierzony zabieg, autor pisze bowiem, że zależało mu na przytłoczeniu czytelnika ogromem danych. No i się udało. Problem polega na tym, że większość czytelników może poczuć się przytłoczonych do tego stopnia, że porzuci książkę po pierwszym rozdziale.

W dodatku książka wygląda, jakby Geelmuyden miał płacone od wierszówki, bo roi się od powtórzeń. Przykład: pierwsza część „Spermagedonu” mówi o prawdopodobnych przyczynach obniżenia męskiej płodności. Jest tam rozdział o otyłości. Ostatnia część jest o tym, jak możemy tej niepłodności zapobiegać i jest tam rozdział o dbaniu o figurę. W obu autor opisuje to samo badanie, tylko w rozdziale o otyłości kładzie nacisk na grupę badanych z najgorszymi wynikami, a w tym o zdrowej sylwetce na grupę z najlepszymi. A ja czytam to dwa razy i zastanawiam się, za jakie grzechy. Mam wrażenie, że gdyby kompozycja była bardziej przemyślana, książka mogłaby być co najmniej 50 stron krótsza. Zdarza się też, że autor dodaje rzeczy niekoniecznie na temat sugerując, że jednak mają związek. Na przykład w rozdziale o płodności zwierzą pisze o zanikaniu różnych gatunków polnych ptaków tylko po to, żeby potem zaznaczyć, że w sumie to naukowcy wskazują, jako główną przyczynę zanikanie siedlisk. Jakby… nie widzę związku.

Mnożenie bytów to jednak nie jedyny problem tej pozycji. Kolejny jest taki, że autor opisując niektóre zjawiska całkowicie pomija konteksty które mu nie pasują do tezy. Na przykład długo rozpisuje się o spadku dzietności w krajach wysoko rozwiniętych i sugeruje, że główną przyczyną tego jest właśnie wzrost męskiej niepłodności. Kompletnie pomija przyczyny społeczne i ekonomiczne. Najzabawniej wygląda to, gdy pisze o Korei Południowej, zarzekając się jeszcze, że przecież w ostatnich latach władze przeznaczyły ogromne pieniądze na budowę żłobków i przedszkoli, więc to na pewno nie przyczyny społeczno-ekonomiczne. Zupełnie ignoruje fakt, że mówi o kraju, w którym rynek pracy jest ogromnie dyskryminujący dla kobiet, kupno mieszkania graniczy z cudem nawet jeśli masz na nie pieniądze a i samo małżeństwo jest coraz mniej atrakcyjną opcją dla pań (przy ciągłym ogromnym ostracyzmie społecznym wobec samotnych matek). Zresztą, wśród tych krajów rzekomo cierpiących niż demograficzny z powodu słabej jakości nasienia wymienia także Polskę, na co mogę odpowiedzieć tylko: XD. Podobną ślepotę na czynniki zewnętrzne stosuje pisząc o osobach trans, pisząc alarmistycznie, że ich ilość ciągle wzrasta, a wraz z nią ilość operacji korekty płci. Ani słowa nie poświęca refleksji, że może to dlatego, że po prostu w ciągu ostatnich lat znacznie zmniejszyło się piętno społeczne, z jakim takie osoby muszą się borykać i teraz po prostu więcej ludzi ma odwagę podejmować jakieś działania w tym kierunku. Że już o takim drobiazgu jak nagminne mylenie nadwagi z otyłością nie wspomnę.

Dobrze, wystarczy już tego rantu. Podsumowując, mimo imponującego materiału źródłowego, ta książka ma wszystkie największe wady, jakie może mieć książka popularnonaukowa przy jednoczesnym niedoborze zalet. „Spermagedon” możecie co prawda znaleźć w dziale literatury faktu i reportażu w księgarni TaniaKsiazka.pl, ale jestem pewna, że w tym samym dziale, w tej samej księgarni znajdziecie masę lepszych lektur. Idźcie ich więc poszukać.
 
Książkę otrzymałam od księgarni TaniaKsiazka.pl

Tytuł: Spermagedon
Autor: Niels Christian Geelmuyden
Tytuł oryginalny: Spermageddon
Tłumacz: Joanna B. Bernat
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok: 2021
Stron: 36
0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.