Strony

wtorek, 29 grudnia 2015

Blogowe podsumowanie 2015 roku

Szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć, czy 2015 to był dobry rok. Z pewnością miewał swoje dobre i złe strony w moim blogożyciu, ale których było więcej - nie wiem. Może to podsumowanie mi powie.:)

Może najpierw kilka słów o moich innych blogach, jako że na nich osobnych podsumowań nie będzie. Ilość wpisów na blogu rękodzielniczym nie wzrosła niestety, a to oznacza, że i rękodzieła w tym roku niewiele robiłam. Co nie oznacza, że je sobie całkowicie odpuściłam, bo kurczę, bardzo bym chciała robić tego więcej (a kilka rzeczy czeka rozgrzebanych). Cóż, może teraz będzie lepiej.

Niemniej, moja blogoza się rozwija. Jak wiecie, w tym roku przybyły mi trzy lokatorki i jako rasowa blogerka, (prawie) od razu założyłam o nich bloga.:) Ten rozwija się całkiem prężnie i jak dotąd stuprocentowo realizuję plany z nim związane.

A dzisiejszy wpis ilustrują gify ze smokami. Raz do roku chyba mogę.
Co jest, co było i co zdarzy nam się
Jak zwykle nie udało mi się przczytać stu książek, ani też tyle, ile mam wzrostu. Najmniejsze zdziwienie świata.


Blogasek, jaki jest, każdy widzi. Trochę w tym roku odświeżyłam szatę graficzną i powiem Wam, że ogólnie jestem nawet z niej zadowolona. Poprawiłabym jeszcze to i owo w detalach wyglądu, ale ponieważ mam dwie lewe ręce do HTMLa to dopóki nie znajdę jakiejś dobrej duszy, która to zrobi za mnie, nie mam zamiaru w nich grzebać.

Z poziomu notek jestem raczej zadowolona. Z tematyki tylko połowicznie, bo o ile udało mi się zwiększyć liczbę postów okołoksiążkowych, to recenzji było żenująco mało. Głównie dlatego, że żenująco mało w tym roku czytałam. Mam zamiar to zmienić.

Mam też zamiar poważnie się wziąć za ten cykl notek o smokach, który obiecuje sobie od zeszłego stycznia i jak dotąd nic w tym kierunku nie zrobiłam. Chodzi mi po głowie od dwóch miesięcy taka jedna notka, może w najbliższy weekend pozwolę jej się wykluć.


Oraz, jako iż wreszcie mam całego Harry'ego Pottera w domu, ogłaszam uroczyście, że w tym roku odbędę relekturę, popartą też ponownym obejrzeniem ekranizacji. Każda książka i każdy film dostanie własna notkę na blogu - mam ambitny plan puszczać po parce miesięcznie. Trzymajcie kciuki.

Przydałoby się też częściej odzywać na cudzych blogach...

Weryfikacja postanowień
Skoro poboczności mamy już za sobą, wróćmy do meritum. W zeszłorocznym podsumowaniu zawarłam jakieś tam luźne postanowienia noworoczne. Warto byłoby zacząć podsumowanie od weryfikacji, czy cokolwiek z tych postanowień udało się zrealizować. Więc po kolei:
Zaliczyć to rachityczne wyzwanie, w którym biorę udział. Jest tak niewymagające, ze zwątpię w siebie, jeśli się nie uda.
Zrobione w jednej trzeciej, czyli jednak nie zrobione...
Publikować regularnie, trzy razy w tygodniu. Może od tego mi przybędzie czytelników.;)
Tutaj niby nie zrobione, ale jednak zrobione. Publikowanie trzy razy w tygodniu okazało się zbyt dużym obciążeniem, więc gdzieś tak w okolicach czerwca doszłam do wniosku, że trzeba mierzyć siły na zamiary i zeszłam do dwóch notek tygodniowo. Co okazało się idealnym rozwiązaniem dla mnie i od tej pory publikuję regularnie dwie notki tygodniowo. I tak zostanie.
Napisać dwanaście notek filmowych (gdybym napisała wreszcie o tych wszystkich filmach, o których o dawna chcę napisać, z pewnością by się udało. Z miejsca)
Totalna porażka - napisałam tylko dwie. Ale powiem Wam szczerze, że mnie to nie boli.
Pokonać barierę wiecznego szlifowania i publikować więcej nierecenzyjnych notek. Lista tematów, które chciałabym poruszyć jest długa jak paragon z supermarketu, tylko ciągle mi się wydaje, że to, co mam do powiedzenia jest wtórne i nudne. Cóż, najwyżej będziecie skazani na czytanie (lub nie) nudnych notek. Koniecznie muszę tez napisać kilka obiecanych notek o smokach, bo siedzą we mnie już tak długo, że niedługo zaczną mutować. 
O dziwo z tego się wywiązałam. Tylko te notki o smokach pozostało napisać.
Żwawiej zabrać się za akcję "Jak to widzę", bo zwyczajnie mi jej brakuje. Może chociaż raz na kwartał coś wrzucać?...
Totalna porażka - nie narysowałam nic. Może teraz...
No i wreszcie zmienić nagłówek na nowy, co obiecuję sobie od niepamiętnych czasów (ha ha, wiecie, tak noworoczny żarcik).
A to się udało.:) I o dziwo z nowego nagłówka jestem bardzo zadowolona.

Podsumowując - pół na pół. Czyli i tak lepiej, niż się spodziewałam.


Plan minimum
W tym roku wpadłam też na kilka pomysłów. Jednym z nich było wprowadzenie planu minimum, mające na celu usystematyzowanie tego, co czytam. Zwykle były to cztery książki wyznaczone do przeczytania w danym miesiącu. Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że rzadko udawało mi się go wypełnić.

W planach minimum w tym roku uwzględniłam łącznie 18 książek. Przeczytałam 11 z nich. Nie jest to zły wynik, ale powinien być dużo lepszy. Można więc zapytać, czy jest sens kontynuowania. Cóż, ja go widzę, bo jakkolwiek z czytaniem bywało różnie, tak plan swoje założenia spełnił. Niemniej, mam zamiar jednak zmienić nieco jego formę. Od stycznia będą to tylko trzy książki, w tym jedna elektroniczna i jedna z wyzwania "12 książek na 2016". Pozostawi mi to więcej czasu na czytanie czegoś, co nie znajduje się w planie.


Postanowienia noworoczne:
  •  Przeczytać przynajmniej te 52 ksiązki. Serio, to nie jest jakiś wyczyn.
  • Czytać więcej ebooków.
  • Przeczytać te 12 wyzwaniowych książek.
  • Więcej notek na innych blogaskach.
  • Więcej rysowania. W szczególności do akcji "Jak to widzę?".
Autopromocja
Czyli standardowo, na koniec polecam pięć moich tegorocznych notek, które uważam za wyjątkowo udane (jeśli któreś jeszcze uważacie za wyjątkowo udane, to możecie mnie mile połechtać w komentarzach;)).:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.