Strony

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Podsumowanie roku 2018

Dziś ostatni dzień roku, czas więc na tradycyjne podsumowanie. Znowu wszystko będzie razem, bo nie ma za bardzo o czym pisać osobno.

Tradycyjnie - świnki morskie jako ilustracja podsumowania.
Rok 2018 to był dziwny rok. Towarzyszyły mu ambitne plany, które życie niestety w sporej części zamordowało. W nawale pracy zawodowej wypaliłam całą swoja twórczą energię, w związku z czym nie miałam już czego poświecić na doskonalenie własnych umiejętności, a wracałam zbyt zmęczona, żeby czytać. Tak więc moje konto na instagramie świeciło przez kilka miesięcy pustkami, czytanie uwiędło i mimo chęci nie udało mi się napisać tylu notek na bloga, ile bym sobie życzyła. A na dodatek pod koniec roku (i właściwie do tej pory) moje stado postanowiło zacząć dość poważnie chorować.


Niemniej nie mogę powiedzieć, że rok był całkowicie nieudany. Razem z Ćmą książkową i Serenity stworzyłyśmy podcast "Trzy Kawie z książka", przy którym świetnie się bawiłam. Co prawda podcast miał dłuższą przerwę, niemniej mam nadzieję, że uda nam się powrócić w 2019.

Poza tym do mojego stada świnek morskich latem dołączył czekoladowy serdel Domino.

Domino
Żadnego z całych dwóch postanowień noworocznych nie udało mi się spełnić mimo starań. Nie przeczytałam 52 książek. Nie przeczytałam też 12 ebooków, choć jest pewna poprawa w stosunku do lat poprzednich. I dlatego znowu pozostaję z dwoma postanowieniami noworocznymi (bo na nie mam jako taki wpływ - w końcu ksiązki zawsze można zastąpić komiksami, które czyta się znacznie szybciej):
  • Przeczytać 52 książki - teraz już poważnie zabierzemy się do tematu. Poza tym nagromadziłam sobie tyle nieprzeczytanych książek, że czas najwyższy podjąć jakieś kroki.
  • Przeczytać co najmniej 12 ebooków - bo po coś tego Kindla mam.
Ogólniki załatwione, czas przejść do części matematyczno-czytelniczej z wykresami i wyróżnieniami dla najlepszych (i najgorszych też).

Przeczytałam tylko 38 książek. Nie da się ukryć, że to nie założone 52. Nie jest to nawet tyle, co w zeszłym roku, bo przeczytałam o 3 mniej. Zauważyłam, że powoli zatracam umiejętność regularnego czytania, trzeba będzie z tym powalczyć. 7 z nich było ebookami, na co pewnie ma wpływ  rozwijający się trend publikowania zbiorów opowiadań fantastycznych w formie elektronicznej. Najbogatszy czytelniczo był marzec, kiedy przeczytałam aż 5 książek, a najbiedniejszy październik z tylko 1 przeczytaną.

Jeśli chodzi o ilości stron to też same spadki - wyraźnie książek było nie tylko mniej, ale były przede wszystkim znacznie cieńsze. Łącznie przeczytałam około 13 414 stron, co daje średnio 353 strony na książkę. Najobszerniejsi byli "Wierni wrogowie" Gromyko (645 stron), a najcieńszą książką zostało "Sekretne życie krów" (128 stron).

Jedyne, co szło mi w tym roku lepiej niż w zeszłym, to ściąganie książek do domu. Przybyło ich 116, czyli o 5 więcej niż w roku ubiegłym (za to przeczytałam spośród nich tylko 25, plus 1 zakup to ładniejsze wydanie pozycji, którą już wcześniej miałam).

Bardziej równościowo rozłożyły mi się płcie autorów - co cieszy, choć jakoś szczególnie o to nie zabiegałam (acz mogło to mieć coś wspólnego z faktem, że co pracowitsi autorzy moich ulubionych cykli milczeli w tym roku, w przeciwieństwie do autorek). Panów było 16, pań 18, przy czym 4 pozycje to prace zbiorowe mieszanego autorstwa.

Teraz czas na kilka wykresów. Może zacznijmy od narodowości autorów.


W zasadzie niewiele się zmieniło w porównaniu z rokiem ubiegłym. Dalej dominują Anglosasi, choć frakcja polska rośnie w siłę. Głównie za sprawą autorek fantastycznych oraz piszących płci obojga w gatunku non-fiction.

Podział gatunkowy też nie wypada zaskakująco (tradycyjnie pragnę nadmienić, ze jest to podział nieco arbitralny, wprowadzony według mojego widzimisię).

Przyznam, że spodziewałam się jednak nieco mniej fantastyki na rzeczy literatury faktu i popularnonaukowej, ale to drobnostka. W powyższym podziale nie uwzględniłam powieści młodzieżowych, przydzielając je do odpowiedniej konwencji (głównie fantasy).

Koniec wyliczeń, czas rozdać laury (i antylaury).

Laur Rzetelnej Wiedzy: "Misterium życia zwierząt" Karsten Brensing


Jest to najbardziej treściwa z przeczytanych przeze mnie w tym roku książek popularnonaukowych - czysta, gęsta informacja nieubarwiona tymi modnymi w amerykańskich publikacjach fabularyzacjami czy wspomnieniami autorów. Przy tym jest przystępna, ciekawa i wciągająca oraz mówi o jednej z najbardziej fascynujących mnie dziedzin.

Laur Szczerego Zaskoczenia: "Postscriptum" Milena Wójtowicz


Notki na temat tej ksiązki jeszcze nie ma, ale postaram się wrzucić ją jeszcze w styczniu. W każdym razie spodziewałam się głupiutkiej młodzieżówki, dostałam całkiem sensowne, choć mocno humorystyczne urban fantasy z głębią pojawiająca się w niespodziewanych miejscach.

Antylaur Najgorszej Książki Roku: "Wezwał nas honor" H. Paul Honsinger


Ta książka to jest generalnie przykład tego, jak nie należy maskować swoich licznych braków warsztatowych. Zresztą, długo i namiętnie o tym pisałam, rozmawiałyśmy tez o niej w podcaście, więc nie będę się powtarzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.