Strony

sobota, 4 stycznia 2020

Podsumowanie roku 2019

Przyznam szczerze, że rok 2019 nie była jakiś przełomowy w żadnym tego słowa znaczeniu. I przez dłuższy czas z tego powodu myślałam, ze był jakiś gorszy od poprzedniego, aż w końcu doszłam do wniosku, że nie. Ostatnio wszędzie można dostrzec parcie na samorozwój, kolekcjonowanie osiągnięć czy bezustanne spełnianie takich czy innych marzeń. I to jest ok, jeśli czujemy taką potrzebę, a nie przymus. Bo przyjemne i komfortowe życie w zgodzie ze sobą, nawet jeśli teoretycznie nie przemy do przodu, też jest ok i też jest osiągnięciem. A stabilizacja to nie to samo co stagnacja. Tak więc 2019 był dla mnie rokiem stabilizacji. 

Było też kilka bardzo satysfakcjonujących wyjazdów - na Warszawskie Targi Książki czy półspontaniczny wyjazd na Copernicon, które wspominam bardzo miło. To zdecydowane plusy. Powiększyło się też moje stado świnek morskich o jedną sztukę, co też jest fajne. Na ten rok nie planuję niczego, bo o ile 2019 był rokiem stabilizacji, to 2020 będzie rokiem rewolucji w moim życiu prywatnym i na razie nie da się niczego planować. Acz dwie rzeczy sobie tu zanotuję:
  • Przeczytać 52 książki, w tym co najmniej 12 ebooków -  mam teraz Legimi wykupione na rok, może w końcu się uda :D
  • Zrealizować misję "Zimowe czytanie", czyli przeczytać przynajmniej 10 zimowych książek do końca kalendarzowej zimy.
No ale przejdźmy już może do książek, bo na to wszyscy czekają.

W tym roku przeczytałam 39 książek (czyli o jedną więcej niż rok temu), a do tego 5 komiksów i jedno wolno bytujące opowiadanie. Z tego aż 10 książek (plus opowiadanie) to były ebooki, więc tu zdecydowanie idzie ku lepszemu. Najbogatszy czytelniczo był sierpień z 8 książkami (korelacja z uruchomieniem Legimi, hue hue), najbiedniejsze wrzesień i kwiecień z jedną książką.

Pod względem ilości stron wypadło podobnie jak w poprzednim roku. Łącznie przeczytałam 13 229 stron, co daje średnio 339 stron na książkę (w kalkulacji pominęłam komiksy i opowiadanie, bo ich nie notowałam). Najobszerniejszą książką były "Zmiany" Jima Butchera (604 strony), a najcieńszą "F**k plastik" (144 strony i to kieszonkowego formatu).

Na polu przywlekania książek do domu odniosłam pewien sukces - udało mi się w tym ograniczyć, jak sądzę za również za sprawą Legimi. Mianowicie w domu pojawiły się tylko 92 nowe pozycje, czyli aż 24 mniej niż w 2018 roku. Jestem z siebie dumna. Trochę mniej jestem dumna z faktu, że z tego, co przywlokłam przeczytałam ledwo niecałą 1/3, bo tylko 27 pozycji (acz kolejne 2 czytałam już wcześniej i teraz tylko dokupiłam własne egzemplarze).

Za to zepsuł mi się stosunek płci autorów. Tak jak rok temu układał się prawie równo, tak teraz panowie mają przewagę - napisali 22 z przeczytanych pozycji, pań było tylko 15 (plus 1 książka napisana przez duet i 1 z autorem nieokreślonym).

Czas przejść do sekcji wykresowej. Zacznijmy od narodowości autorów, bo to proste, jasne i adekwatne.

Zmiana jest widoczna o tyle, że polscy autorzy wysunęli się na prowadzenie, głownie za sprawą combo fantastyka+literatura faktu. I o ile fantastyka mnie nie dziwi jakoś szczególnie, bo o dobrą pozycję z zagranicy ostatnio trudno, to ta literatura faktu nieco mnie zaskoczyła.

Jeśli chodzi o gatunki, to tu już nie będzie tak klarownie. Czytałam w tym roku kilka antologii, w których znalazły się opowiadania z rożnych gatunków, czytałam też sporo rzeczy trudnych do jednoznacznego przydzielenia w trójkącie proza - literatura faktu - książki popularnonaukowe. Wykres gatunkowy jest więc bardziej "po uważaniu" (gdzie antologie zazwyczaj dostały więcej niż jedną kategorię a pozycje w ten lub inny sposób pamiętnikarskie trafiły do "prozy obcej").


Spory udział prozy obcej nie jest wynikiem jakiegoś mojego powrotu do literatury mainstreamu, tylko czytania książek mniej lub bardziej pamiętnikowych. Poza tym zaskoczeń raczej brak.

Czas na krótką prezentację najlepszych tytułów minionego roku. Zastanawiałam się, czy umieszczać tu kolejne tomy dobrych serii, ale ostatecznie doszłam do wniosku, ze nie można ich dyskryminować tylko dlatego, że są częścią większej całości. Tak więc, bez wartościowania i pomijania (najgorszych tym razem nie będzie, bo nie przeczytałam nic szczególnie złego czy rozczarowującego):

Najlepsze książki 2019 roku


O "Dżentelmenie w Moskwie" już pisałam, więc tutaj powiem tylko, ze jest to jedna z tych powieści, które mogą przywracać wiarę w ludzi. 

O "Życiu pasterza" jeszcze nie zdążyłam napisać, ale to jedna z książek, która ukazuje życie na wsi w sposób prawdziwy i od podszewki, napisana przez kogoś, kto od zawsze żył i łączył swoją przyszłość z farmą, a nie przez celebrytę który po zrobieniu kariery i pieniędzy w wielkim świecie nagle poczuł chęć integrowania się z naturą. Autor urzekł mnie nie tylko szczerością przekazu, ale też erudycyjnymi aspiracjami.

"Śpiew potępionych" w tym zestawieniu raczej nie powinien zaskakiwać (mam już o nim notkę). To po prostu bardzo dobra kontynuacja bardzo dobrego cyklu.

"Przyjaciel" zaś to Literatura przez doże "L", oszczędny w formie i niezwykle satysfakcjonujący w treści. Więcej tutaj.

"Zatrute ciasteczko" to moje tegoroczne odkrycie z dziedziny literatury młodzieżowej. Dawno nie czytałam tak inteligentnie napisanej powieści dla młodszych czytelników.

O "Zmianach" Butchera też nie zdążyłam jeszcze napisać, ale tak jak w przypadku Agnieszki Hałas to świetna kontynuacja dobrego cyklu. Autor postanowił w tym tomie dość brutalnie pozamykać niektóre wątki a przy okazji nieźle namieszać. Podziwiam odwagę, zobaczymy, czy nie wycofa się rakiem.

"Moc srebra" to ostatnia książka, jaką przeczytałam w 2019 roku i jej recenzja dopiero się pisze. Ale to Naomi Novik w najlepszym wydaniu i (pomijając kontynuacje cykli) najlepsza książka fantastyczna, jaką w zeszłym roku przeczytałam.

A już tak zupełnie na koniec, kilka słów o tym, na co czekam w 2020 roku. Pierwotnie miała być o tym osobna notka, ale ostatecznie nie uzbierało się na nią dość materiałów (naprawdę, wydawcy mogliby się nieco hojniej dzielić plotkami), tak że jakby ktoś znał jakieś ciekawe plotki odnośnie premier, to niech się śmiało dzieli. Przyznam też, że ten wykaz to mieszanka pewnych informacji od wydawców z plotkami i moimi pobożnymi życzeniami. A więc w 2020 roku czekam na:
  • "Record of a Spaceborn Few" Becky Chambers - to jest właśnie jedno z moich pobożnych życzeń, bo póki co wydawca nie informował o możliwości wydania tej książki. Ale wydał już dwa poprzednie tomy cyklu, a ten miał premierę zagraniczną w zeszłym roku, więc nie ma żadnych przeciwwskazań do wydania ;)
  • "The Starless Sea" Erin Morgenstern - poprzednia powieść autorki przeszła u nas praktycznie bez echa (moim zdaniem głównie z przyczyny tarapatów, w jaki akurat wpadło wydawnictwo, co sprawiło, że mogli jej zaoferować tylko minimalną promocję), a szkoda, bo to świetna, klimatyczna rzecz. Do "The Starless Sea" już prawa zakupiono i najprawdopodobniej wyjdzie u nas w tym roku, co mnie niezmiernie cieszy.
  • "Red, White and Royal Blue" Cassey McQuiston - gejowskie romanse dla młodzieży (zwłaszcza zawierające następców tronu i synów prezydentów) to nie jest to, co mnie zwykle w literaturze pociąga, ale ze wszystkich stron docierają do mnie informacje o wysokim poziomie fluffności i poczuciu humoru autorki, poczułam się wręcz niezwykle zaciekawiona. Tutaj też już wiadomo, że wyjdzie w tym roku.
  • Kolejny tom "Teatru węży" Agnieszki Hałas - tutaj jeszcze nie ma żadnych konkretów, wiadomo jedynie, że autorce już bliżej niż dalej do końca manuskryptu. Tak więc albo będzie w tym roku, albo dopiero w przyszłym, ale nadzieję warto mieć
  • Seria popularnonaukowa Wydawnictwa Poznańskiego - cenię tego wydawcę za ciekawą tematykę i estetykę wydań, dlatego też cieszy mnie, że postanowił wziąć się za książki popularnonaukowe i to od razu seryjnie. Na swoim kanale na YT umieścili już filmik zdradzający pierwsze pozycje z serii i być może nie wszystkie, ale zdecydowana większość znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Będzie ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.