Moda na kolorowanki jakoś do tej pory mnie omijała (albo raczej ja omijałam ją). Bo widzicie, tą częścią rysunku, którą lubię najmniej, zawsze było nakładanie koloru (albo cieniowanie). To dość machinalna czynność i, no, nużąca.
Tym niemniej, kiedy PWN wypuściło kolorowankę z wybranymi dziełami mistrzów pędzla, nie mogłam się nie skusić. Wiecie, bardzo spodobał mi się pomysł popularyzowania wiedz o sztuce za pomocą publikacji, która każdemu pozwoli poczuć się jak da Vinci czy Picasso. Zwłaszcza, że popularnonaukowych i prostych w odbiorze opracowań jest na naszym rynku jak na lekarstwo. Kolorowanka może niektórych zachęcić do dalszych poszukiwań.
Po lewej album, po prawej kolorowanka. |
Publikacja składa się na dobrą sprawę z dwóch książek. Pierwsza to właściwie album z reprodukcjami, okraszony krótkimi notkami o autorach i samych obrazach. Niektóre reprodukcje mogłyby być co prawda nieco większe, ale całość i tak prezentuje się bardzo ładnie - kredowy papier, te sprawy. Druga to już typowa książka do kolorowania, z obrazkami ułożonymi w tej samej kolejności co w albumie, czyli w alfabetycznej według nazwiska twórcy (sama wolałabym układ chronologiczny. Pozwoliłby lepiej zaprezentować zmiany prądów w sztuce).
To właśnie miałam na myśli mówiąc o większych reprodukcjach. Co prawda na wstępie wyjaśniono, że ma to związek z prawami autorskimi, but still. |
Kolorowanka ma format A4, czyli mój ulubiony i w niej reprodukcje zajmują już maksimum miejsca na stronie. Niektóre obrazy przycięto, żeby uatrakcyjnić kolorowankę (w takim "Pokoju hotelowym" Hoppera twórcy zrezygnowali z większości tła - którym jest biała ściana - koncentrując się na dziewczynie. Z niektórymi innymi obrazami postąpiono podobnie, ale ucięto z nich stosunkowo niewiele).
Do samej kreski nie mam uwag - wydaje się być odpowiednio zrównoważona. Nie przytłacza detalami, ale też zaznacza ich na tyle dużo, żeby poczuć wyzwanie. Problemem są czarne pola. Wiecie, niby to są reprodukcje, ale przecież cała idea kolorowanek polega na tym, żeby dać kolorującemu możliwość samodzielnego dobrania kolorów. I tu pojawia się problem, bo wszystkie czarne powierzchnie (nawet te zajmujące sporo miejsca na obrazie, jak np. suknie kobiet) są zadrukowane na czarno. I jakby miała fantazje zamalować je innym kolorem, to nie dam rady.
Jak widać, 1/4 "Krzyku" pomalowała za nas drukarnia. Dobrze dla tych, którzy podchodzą do kolorowania zadaniowo - szybciej skończą. Gorzej dla tych, którzy chcieliby sami dobrać kolorystykę. |
Przejdźmy jeszcze do papieru. We wstępie napisano, że kolorowankę przeznaczono do malowania różnymi technikami. W pewnym stopniu tak, ale papier którego użyto, w rożnym stopniu nadaje się do różnych technik. Jak dotąd nie odważyłam się użyć na nim wody (akwareli co prawda nie lubię używać, ale za to uwielbiam kredki akwarelowe, więc pewnie w końcu się skuszę), za to użyłam cienkopisów. Jak to wygląda od drugiej strony kartki, widać na zdjęciu - oceńcie sami.
Nadmienię tylko, że cienkopisu używałam baaardzo ostrożnie, ledwie tykając powierzchnię papieru... |
Za to do kredek nadaje się idealnie, zwłaszcza do tych miękkich. Papier doskonale trzyma pigment, nawet wtedy, kiedy nałoży się go kilka warstw, dobrze też znosi traktowanie miękką gumką do ścierania. Przy tym nie jest ani miękki, ani gąbczasty, ani ekologiczny (bo niestety, papier ekologiczny raczej nie zniósłby tego, co robiłam "Arcydziełom do kolorowania"). Tak więc do kolorowania polecam kredki.
Na zakończenie powiem wam, że bardzo mi się kolorowanie spodobało. Kiedy sama coś rysuję i nakładam kolor, zawsze trochę się trzęsę, że jeden fałszywy ruch i zniszczę ładnych kilka godzin pracy. Tutaj nie ma tych obaw, bo pfff, to tylko kolorowanka, więc będę mogła wypróbować kilka technik, to których brakowało i odwagi. A ze ładnych kilka kolorowanek mi jeszcze zostało, to trochę was nimi pospamuję na fejsiku.
Polecam - fajna rozrywka.:)
Książki otrzymałam od wydawnictwa PWN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.