To już tyle lat… jak dotąd nie próbowałam precyzyjnie określać upływu czasu w Dresdenwersum, ale w „Drobnej przysłudze” akurat można – mamy rok 2003 lub 2004. A to oznacza, że od początku cyklu, w wewnętrznej linii czasowej minęło już jakież dwanaście lat (około. Pewnie wśród zagorzałych fanów znaleźliby się tacy, którzy określili to dokładniej – albo po prostu zapytali autora – ale nie nurkowałam w fandomie ze względu na spoilery). To dziwne, bo rzadko zdarza mi się czytać cykle, w których upływ czasu jest tak namacalny (chyba powinnam jednak uzupełnić sobie cykl o Tiffany Obolałej. Wywołuje podobne wrażenie). Poczyniwszy ową dygresję, mogę wreszcie przejść do rzeczy.
Tym razem zaczyna się sielankowo – ot, Harry i dzieciaki Carpenterów bawią się na podwórku. Ale jak wiadomo, nic nie może przecież wiecznie trwać i cała grupa zostaje zaatakowana przez dziwne stwory. Zaraz potem z podejrzaną sprawą dzwoni policja, a kiedy tylko Harry próbuje zorientować się, jak może im pomóc, dopada go królowa fae. I chce odebrać swoja przysługę. Ten dzień już chyba nie może być gorszy…
Przyznam, że na etapie dziesiątego tomu pewne elementy charakterystyczne dla cyklu zaczynają być nużące. Paradoksalnie, są to momenty, które w założeniu mają dynamizować akcję. Mówię głównie o scenach, kiedy ktoś Dresdena goni i próbuje zabić albo mamy bezpośrednią potyczkę. „Drobna przysługa” jest takich scen pełna. Niby nie jest to żadna nowość, bo to, że Harry kilka razy w czasie powieści dostaje łomot to już taka nowa świecka tradycja. Zwykle są też mocno przewidywalne – no wiadomo przecież, że mając w perspektywie kolejnych trzynaście tomów autor swojego bohatera-narratora nie zabije ani poważnie nie uszkodzi. Pierwszy raz miałam wrażenie, że te rozbudowane sceny mają po prostu nabić książce objętości. Tom dziesiąty mógłby się spokojnie bez kilku z nich obejść.
Być może chodzi o fakt, że w poprzednich tomach z takich potyczek często wynikało coś interesującego: a to jakiś plot twist, a to wypływała nowa informacja odnośnie świata przedstawionego, a to pojawiał się nowy bohater (a ponieważ wiemy, że Butcher lubi bohaterów trzecioplanowych jednego tomu czynić kluczowymi postaciami któregoś kolejnego, na każdego nowego zwracamy uwagę). Teraz tego brakowało. I to nie jest tak, że wymagam od autora, żeby w połowie wielotomowego cyklu ciągle odkrywał kluczowe elementy świata przedstawionego. Ale ciągle wymagam, żeby mnie czasem zaskoczył.
Jak zwykle zapraszam na mojego instagrama.;) |
„Drobnej przysłudze” brak może elementu zaskoczenia i powiewu świeżości, ale przynajmniej autor przypomniał nam sporą grupę znanych bohaterów. Bo kogo tu nie ma: Rycerze Miecza z rodziną i ich odwieczni wrogowie, Marcone z tym znanym czytelnikowi fragmentem swojego przestępczego imperium, Murphy, Thomas, fae w różnych odsłonach, Strażnicy… Z jednej strony fajnie: wiemy, że autor o swoich postaciach nie zapomina, a i czytelnicy chętnie znowu spotkają się z ulubieńcami. Z drugiej – trochę za dużo tych grzybków w barszczu. Za tłoczno na kartach powieści. Na osłodę mamy zdecydowane przebudowanie relacji między pewnymi postaciami, ale szczerze mówiąc, nie jestem usatysfakcjonowana. (Znaczy wiecie, gdyby postać A była moim żywym znajomym, to bardzo by mnie ucieszyła jej relacja z postacią B, niezależnie od tego, jak się ostatecznie rozwinie. Ale ponieważ mamy do czynienia z konstruktami literackimi, cała sytuacja jest mocno odczapista).
Nie jest tak, że „Drobna przysługa” niczego nie oferuje. Oferuje na przykład bardzo kreatywne wykorzystanie „Dwóch wież” Tolkiena (oraz ciekawa jestem, jak tłumacz wybrnie z faktu, że dwie różne magiczne umiejętności nazwał tak samo). Ogólnie poza faktem, że powieść cierpi na syndrom drugiego tomu, czyta się ją całkiem przyjemnie. Ale mam nadzieję, że kolejny tom będzie bardziej treściwy.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag.
Autor: Jim Butcher
Tytuł oryginalny: Small Favor
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Cykl: Akta Dresdena
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2017
Stron: 598
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.