Każdy czytelnik ma swoje małe marzenia (z resztą, nie tylko czytelnik, bo i gracz, i kinoman...), których spełnienie niby gdzieś tam w rachunku prawdopodobieństwa jest różne od zera, ale tylko w granicy błędu statystycznego. I taką listą marzeń niespełnionych chciałabym się z wami podzielić. Oczywiście będą to tylko marzenia książkowe i może kiedyś jakieś polskie wydawnictwo pozytywnie mnie zaskoczy, ale póki co metafora z pierwszego zdania nadal obowiązuje. Do rzeczy więc.
1. Piękny omnibus cyklu "Temeraire" Naomi Novik
Wiem, że jestem jedną z bardzo nielicznych fanek gotowych takie wydanie zakupić, dlatego raczej nie ma szans, żeby się pojawiło. Niemniej, gdyby kiedyś jednak taki cud się zdarzył, kupiłabym. Mimo że mam wszystkie dotąd wydane tomy. A kupiłabym dlatego, że tę serię zaczytuję niemal do szczętu, a pierwszy tom jest już niemal nie do zdobycia (errata: było wznowienie z okazji wydaniu ósmego tomu, ale kiedyś nadejdzie i taki dzień, kiedy "Smoka Jego Królewskiej Mości" naprawdę nie da się zdobyć. I co ja wtedy zrobię?), więc kiedy mój się rozpadnie, nie bardzo będę miała jak go wymienić na nowy. Kupiłabym także dlatego, że uwielbiam tę serię i takim cudeńkiem na półce mogłabym się napawać tylko dla samych wrażeń estetycznych i czystej radości płynącej z posiadania. Oczywiście moje wymarzone wydanie musi być solidne - twarda oprawa, papier w żadnym wypadku ekologiczny, szyte kartki. Musi też być piękne (przyznam, że przy odpowiednim poziomie piękna byłabym skłonna przymknąć oko na braki w solidności), więc grafika okładki musi być wysokiej jakości (ta zaprezentowana obok na przykład, ale nie upieram się, jestem otwarta na propozycje), a i na ilustracje bym się nie obraziła, najlepiej tego pana. Absurdem byłoby też umieszczanie wszystkich dziewięciu tomów w jednym woluminie (pewnie wyglądałby jak dwie "Peanatemy" razem wzięte), dlatego najrozsądniej byłoby wypuścić trzy takie omnibusy, każdy po trzy tomy. Ech, marzenie...
2. Polskie wydanie serii "A Memoir by Lady Trent"
Tu mam jeden zasadniczy warunek: okładki i ilustracje muszą być jak w oryginale (ewentualnie dopuszczam jakieś drobne, kosmetyczne ustępstwa). Treść co prawda zapowiada się obiecująco (wiecie, smoki), ale bardzo chciałabym móc postawić na półce coś z tak pięknymi okładkami i równie cudną oprawą graficzną wnętrza. Wtedy byłabym szczęśliwa nawet jeśli treść okazałaby się totalnym gniotem - przecież "Dzieci Hurina" też są totalnym gniotem, ale ilustracje Alana Lee wszystko mi wynagradzają. Myślę, że Todd Lockwood też dałby radę (choć szczerze mówiąc, styl tego najbardziej znanego twórcy ilustracji do D&D zawsze trochę mi zgrzytał. Nie aż na tyle jednak, żeby się nie zachwycać, zwłaszcza pracami czarno-białymi). Oraz mam ogromną słabość do poruszania wątków badawczych w literaturze fantastycznej, więc sami rozumiecie.
To marzenie wydaje mi się mniej nieprawdopodobne od poprzedniego (bo przecie szansa, że któryś z wydawców skusi się na tytuł jeszcze na polskim rynku nieobecny jest większa niż na to, że ktoś wypuści ekskluzywne wydanie niezbyt popularnej serii), więc ciągle trzymam kciuki za jego spełnienie. Mam tylko nadzieję, że całość, jeśli już do niej dojdzie, nie odbędzie się w myśl powiedzonka "Jeśli Bóg chce nas ukarać, spełnia nasze marzenia" i wydawca nie zechce zaoszczędzić na szacie graficznej. To byłoby nie fair.
3. Zakończenie cyklu "Protektorat Parasola". Po polsku.
Na polski zostały przełożone cztery tomy "Protektoratu...", czyli prawie cała historia. Sęk w tym, że został jeszcze jeden, ostatni, zamykający cykl. Jednak od kiedy wydawnictwo Prószyński i s-ka oświadczyło, że rezygnuje z wydawania fantastyki (poza Pratchettem i Cardem), prawdopodobieństwo jego ukazania się oscyluje w okolicach zera. Tego się czytelnikom nie robi... Zrozumiałabym decyzję, gdyby te cztery tomy, które już się ukazały należały do tasiemcowego, przynajmniej kilkunastoczęściowego cyklu. Wtedy wiadomo - skoro już na początku wyniki sprzedaży nie są zadowalające, to trudno inwestować dalej, zwłaszcza że widoków na zakończenie cyklu i zadowolenie fanów raczej nie widać. Ale kiedy została tylko jedna książka? Wiecie, nie znam się na ekonomii wydawniczej, ale wydaje mi się, ze skoro opłacało się wydać cztery tomy, to i piąty nie przyniósłby strat, w końcu to zamknięcie cyklu. Zwłaszcza, że spora grupa czytelników, nauczona przykrymi doświadczeniami, czekała z zakupem, aż całość będzie po polsku. Trudno im się dziwić, bo niestety porzucanie serii to dość powszechna na naszym rynku praktyka, choć może akurat nie w wykonaniu tego wydawnictwa. Tym bardziej rozczarowująca była decyzja odnośnie Carriger. Cóż, życie...
4. Artbook do filmu "Jak wytresować smoka". Albo jakiegoś innego pięknego filmu z pięknymi smokami (może być też któraś z moich ulubionych animacji).
To jest w ogóle dziwne, bo jak uwielbiam i zawsze wzdycham do artbooków maści wszelakiej, tak... nie mam ani jednego. Za to ten do HTTYD chciałaby najbardziej ze wszystkich (bardziej mogłabym chcieć chyba tylko ten dotyczący ekranizacji "Temeraire" Novik, ale nie ma przecież ani filmu, ani tym bardziej artbooka. Choć album wszystkich amerykańskich okładek i pokrewnych tematycznie prac ich rysownika też bym chętnie przygarnęła). Po prostu uwielbiam patrzeć, jak wraz z postępem prac zmieniały się projekty postaci, a wiele obrazków powstałych w ramach przygotowań jest po prostu pięknych nawet jeśli się nie wie, że zostały stworzone na potrzeby ulubionego filmu. Szanse, że ta akurat książka wyjdzie kiedyś po polsku są przyzerowe (jedyne książki z serii "jak robiono film", o których wiem, to te dotyczące ekranizacji Tolkiena. Śliczne są, ale za mało smoków na mój gust), ale to akurat nie jest problem, bo tu najważniejsza jest strona graficzna (plus, nie spodziewam się tekstu na tyle skomplikowanego, żebym nie mogła sobie z nim poradzić nawet z moim marnym angielskim). Musiałabym się tylko przekonać do zakupów z Amazonu... A może lepiej poczekać, aż ten wejdzie na polski rynek?;)
5. Wszystkie książki z serii "Uczta Wyobraźni", które chciałam sobie kupić, ale nie zdążyłam...
Czyli na przykład widniejące obok. W razie gdyby ktoś nie wiedział, służę wyjaśnieniem, że książki z UW nie są wznawiane (przynajmniej nie w szacie graficznej serii), nie ma też dodruków, więc jeśli ktoś się nie załapie, to po ptokach. (Chyba że stać go na zapłacenie ceny z pięciokrotną przebitką na alledrogo, to wtedy jest jeszcze nadzieja. Ja wolę te dwieście złotych spożytkować inaczej, w końcu za taką sumkę można sobie kupić znacznie więcej książek niż jedna) Trzy, które widać na załączonym obrazku to moje osobiste największe bolączki. Z "Atlasem chmur" jeszcze nie jest tak źle, bo nie zależy mi, żeby mieć koniecznie wydanie z Uczty. Chcę mieć wydanie estetyczne, a to jak dotąd najbardziej mi się podoba (okładka jest fenomenalna). Niestety, cały nakład rozszedł się w ciągu trzech czy czterech miesięcy od premiery i zostało tylko ohydne wydanie filmowe. Ale jest nadzieja - istnieje szansa, że wydawca kiedyś wznowi w innej szacie graficznej, a ja wierzę w poczucie estetyki Maga - "Ślepowidzenie" doczekało się dwóch bardzo przyzwoitych wydań pozaucztowych (ciągle się waham, ale powoli się łamię. Może nabędę razem z kontynuacją - "Echopraksią"). "Nakręcana dziewczyna" Bacigalupiego co prawda też doczekała się wznowienia, ale wersja bez zbioru opowiadań w pakiecie (o którym wydawca powiedział, że nie ma takiej opcji, żeby pojawił się w innej odsłonie) niezbyt mnie interesuje. W wyścigu po "Welin" zaś przegrałam już na starcie, bo nakład książki wyczerpał się, zanim dotarło do mnie, że takowa istnieje. Teraz przynajmniej kupuję interesującą UW na bieżąco, ale tych kąsków już raczej nie nabędę...
6. "Kroki w nieznane" 2005 i 2007
Sytuacja analogiczna jak z Ucztą Wyobraźni - po prostu się nie załapałam. I o ile na tom z 2009 roku mogę jeszcze liczyć w wydaniu miękkookładkowym, to na te dwa wcześniejsze już nie. Wcześniej była jeszcze nadzieja - Solaris udostępnił pięć pierwszych tomów serii w druku na życzenie, jako że niektóre nie były już dostępne na rynku. To było skorelowane w czasie z moim postanowieniem zebrania serii, więc się ucieszyłam i oddałam pozyskiwaniu pozostałych tomów, bo przecież w druku na żądanie nakład mi się nie wyczerpie. A tu kicha, bo nagle się okazało, że są problemy z prawami do niektórych opowiadań z pierwszych trzech tomów serii i wydawca wycofał je ze sprzedaży. Tom drugi udało mi się dorwać w twardej oprawie, ale pierwszy i trzeci przepadły (analogicznie jak w przypadku UW, nie mam zamiaru wydawać trzycyfrowych sum na okazy z Allegro - potrafię znaleźć lepsze zastosowanie dla takiej kwoty). Pozostaje mi liczyć na jakąś szczęśliwą gwiazdę, która przyświeci mi w antykwariacie (choć obecnie nawet egzemplarz z biblioteki by mnie zadowolił. Skoro już nie mogę ich postawić wraz z resztą serii na półce, to przynajmniej chciałabym poznać treść).
7. W miarę kompletny zbiór opowiadań Kena Liu
Jeśli komuś zdarza się czytać moje notki o kolejnych numerach Nowej Fantastyki, miał okazję się przekonać, że Ken Liu wyrasta na jednego z moich ulubionych twórców krótkiej formy. Fajnie, że redakcja pisma go drukuje - i to, jak pisze, tylko najlepsze teksty, pomijając te "zaledwie bardzo dobre" - ale marzy mi się książkowe wydanie. Po pierwsze dlatego, że chciałabym mieć wszystkie teksty autora w jednym miejscu, a po drugie dlatego, że osobiście lubię zbiory opowiadań. Niestety, jak to u pisarza znanego tylko z krótkich form, nawet oryginalne wydania tekstów są rozproszone po różnych czasopismach i antologiach tematycznych i raczej nie zanosi się na to, żeby ktoś zechciał je zebrać do kupy. Sytuację może zmienić powieść autora (która również mogłaby się znaleźć na tej liście. Nie znalazła się, ponieważ premiera planowana jest na przyszły rok i ciągle się łudzę, że do tego czasu ktoś jednak zechce ją u nas wydać), oczywiście tylko w wypadku, kiedy okaże się bestsellerem. Wtedy może ktoś (może nawet polski wydawca sam wpadnie na ten pomysł - przykład Petera Wattsa pokazuje, że nie jest to wcale takie niemożliwe) zdecyduje się wybrać teksty (liczę na przynajmniej dwadzieścia, choć wymarzonym rozwiązaniem byłyby wszystkie) do zbioru opowiadań. Ale na razie zbyt wiele tu zmiennych, żeby mówić o prawdopodobieństwie istotnie różnym od zera.
A jak wyglądałaby Wasza lista?
Wiem, że jestem jedną z bardzo nielicznych fanek gotowych takie wydanie zakupić, dlatego raczej nie ma szans, żeby się pojawiło. Niemniej, gdyby kiedyś jednak taki cud się zdarzył, kupiłabym. Mimo że mam wszystkie dotąd wydane tomy. A kupiłabym dlatego, że tę serię zaczytuję niemal do szczętu, a pierwszy tom jest już niemal nie do zdobycia (errata: było wznowienie z okazji wydaniu ósmego tomu, ale kiedyś nadejdzie i taki dzień, kiedy "Smoka Jego Królewskiej Mości" naprawdę nie da się zdobyć. I co ja wtedy zrobię?), więc kiedy mój się rozpadnie, nie bardzo będę miała jak go wymienić na nowy. Kupiłabym także dlatego, że uwielbiam tę serię i takim cudeńkiem na półce mogłabym się napawać tylko dla samych wrażeń estetycznych i czystej radości płynącej z posiadania. Oczywiście moje wymarzone wydanie musi być solidne - twarda oprawa, papier w żadnym wypadku ekologiczny, szyte kartki. Musi też być piękne (przyznam, że przy odpowiednim poziomie piękna byłabym skłonna przymknąć oko na braki w solidności), więc grafika okładki musi być wysokiej jakości (ta zaprezentowana obok na przykład, ale nie upieram się, jestem otwarta na propozycje), a i na ilustracje bym się nie obraziła, najlepiej tego pana. Absurdem byłoby też umieszczanie wszystkich dziewięciu tomów w jednym woluminie (pewnie wyglądałby jak dwie "Peanatemy" razem wzięte), dlatego najrozsądniej byłoby wypuścić trzy takie omnibusy, każdy po trzy tomy. Ech, marzenie...
2. Polskie wydanie serii "A Memoir by Lady Trent"
Tu mam jeden zasadniczy warunek: okładki i ilustracje muszą być jak w oryginale (ewentualnie dopuszczam jakieś drobne, kosmetyczne ustępstwa). Treść co prawda zapowiada się obiecująco (wiecie, smoki), ale bardzo chciałabym móc postawić na półce coś z tak pięknymi okładkami i równie cudną oprawą graficzną wnętrza. Wtedy byłabym szczęśliwa nawet jeśli treść okazałaby się totalnym gniotem - przecież "Dzieci Hurina" też są totalnym gniotem, ale ilustracje Alana Lee wszystko mi wynagradzają. Myślę, że Todd Lockwood też dałby radę (choć szczerze mówiąc, styl tego najbardziej znanego twórcy ilustracji do D&D zawsze trochę mi zgrzytał. Nie aż na tyle jednak, żeby się nie zachwycać, zwłaszcza pracami czarno-białymi). Oraz mam ogromną słabość do poruszania wątków badawczych w literaturze fantastycznej, więc sami rozumiecie.
To marzenie wydaje mi się mniej nieprawdopodobne od poprzedniego (bo przecie szansa, że któryś z wydawców skusi się na tytuł jeszcze na polskim rynku nieobecny jest większa niż na to, że ktoś wypuści ekskluzywne wydanie niezbyt popularnej serii), więc ciągle trzymam kciuki za jego spełnienie. Mam tylko nadzieję, że całość, jeśli już do niej dojdzie, nie odbędzie się w myśl powiedzonka "Jeśli Bóg chce nas ukarać, spełnia nasze marzenia" i wydawca nie zechce zaoszczędzić na szacie graficznej. To byłoby nie fair.
3. Zakończenie cyklu "Protektorat Parasola". Po polsku.
Na polski zostały przełożone cztery tomy "Protektoratu...", czyli prawie cała historia. Sęk w tym, że został jeszcze jeden, ostatni, zamykający cykl. Jednak od kiedy wydawnictwo Prószyński i s-ka oświadczyło, że rezygnuje z wydawania fantastyki (poza Pratchettem i Cardem), prawdopodobieństwo jego ukazania się oscyluje w okolicach zera. Tego się czytelnikom nie robi... Zrozumiałabym decyzję, gdyby te cztery tomy, które już się ukazały należały do tasiemcowego, przynajmniej kilkunastoczęściowego cyklu. Wtedy wiadomo - skoro już na początku wyniki sprzedaży nie są zadowalające, to trudno inwestować dalej, zwłaszcza że widoków na zakończenie cyklu i zadowolenie fanów raczej nie widać. Ale kiedy została tylko jedna książka? Wiecie, nie znam się na ekonomii wydawniczej, ale wydaje mi się, ze skoro opłacało się wydać cztery tomy, to i piąty nie przyniósłby strat, w końcu to zamknięcie cyklu. Zwłaszcza, że spora grupa czytelników, nauczona przykrymi doświadczeniami, czekała z zakupem, aż całość będzie po polsku. Trudno im się dziwić, bo niestety porzucanie serii to dość powszechna na naszym rynku praktyka, choć może akurat nie w wykonaniu tego wydawnictwa. Tym bardziej rozczarowująca była decyzja odnośnie Carriger. Cóż, życie...
4. Artbook do filmu "Jak wytresować smoka". Albo jakiegoś innego pięknego filmu z pięknymi smokami (może być też któraś z moich ulubionych animacji).
To jest w ogóle dziwne, bo jak uwielbiam i zawsze wzdycham do artbooków maści wszelakiej, tak... nie mam ani jednego. Za to ten do HTTYD chciałaby najbardziej ze wszystkich (bardziej mogłabym chcieć chyba tylko ten dotyczący ekranizacji "Temeraire" Novik, ale nie ma przecież ani filmu, ani tym bardziej artbooka. Choć album wszystkich amerykańskich okładek i pokrewnych tematycznie prac ich rysownika też bym chętnie przygarnęła). Po prostu uwielbiam patrzeć, jak wraz z postępem prac zmieniały się projekty postaci, a wiele obrazków powstałych w ramach przygotowań jest po prostu pięknych nawet jeśli się nie wie, że zostały stworzone na potrzeby ulubionego filmu. Szanse, że ta akurat książka wyjdzie kiedyś po polsku są przyzerowe (jedyne książki z serii "jak robiono film", o których wiem, to te dotyczące ekranizacji Tolkiena. Śliczne są, ale za mało smoków na mój gust), ale to akurat nie jest problem, bo tu najważniejsza jest strona graficzna (plus, nie spodziewam się tekstu na tyle skomplikowanego, żebym nie mogła sobie z nim poradzić nawet z moim marnym angielskim). Musiałabym się tylko przekonać do zakupów z Amazonu... A może lepiej poczekać, aż ten wejdzie na polski rynek?;)
5. Wszystkie książki z serii "Uczta Wyobraźni", które chciałam sobie kupić, ale nie zdążyłam...
Czyli na przykład widniejące obok. W razie gdyby ktoś nie wiedział, służę wyjaśnieniem, że książki z UW nie są wznawiane (przynajmniej nie w szacie graficznej serii), nie ma też dodruków, więc jeśli ktoś się nie załapie, to po ptokach. (Chyba że stać go na zapłacenie ceny z pięciokrotną przebitką na alledrogo, to wtedy jest jeszcze nadzieja. Ja wolę te dwieście złotych spożytkować inaczej, w końcu za taką sumkę można sobie kupić znacznie więcej książek niż jedna) Trzy, które widać na załączonym obrazku to moje osobiste największe bolączki. Z "Atlasem chmur" jeszcze nie jest tak źle, bo nie zależy mi, żeby mieć koniecznie wydanie z Uczty. Chcę mieć wydanie estetyczne, a to jak dotąd najbardziej mi się podoba (okładka jest fenomenalna). Niestety, cały nakład rozszedł się w ciągu trzech czy czterech miesięcy od premiery i zostało tylko ohydne wydanie filmowe. Ale jest nadzieja - istnieje szansa, że wydawca kiedyś wznowi w innej szacie graficznej, a ja wierzę w poczucie estetyki Maga - "Ślepowidzenie" doczekało się dwóch bardzo przyzwoitych wydań pozaucztowych (ciągle się waham, ale powoli się łamię. Może nabędę razem z kontynuacją - "Echopraksią"). "Nakręcana dziewczyna" Bacigalupiego co prawda też doczekała się wznowienia, ale wersja bez zbioru opowiadań w pakiecie (o którym wydawca powiedział, że nie ma takiej opcji, żeby pojawił się w innej odsłonie) niezbyt mnie interesuje. W wyścigu po "Welin" zaś przegrałam już na starcie, bo nakład książki wyczerpał się, zanim dotarło do mnie, że takowa istnieje. Teraz przynajmniej kupuję interesującą UW na bieżąco, ale tych kąsków już raczej nie nabędę...
6. "Kroki w nieznane" 2005 i 2007
Sytuacja analogiczna jak z Ucztą Wyobraźni - po prostu się nie załapałam. I o ile na tom z 2009 roku mogę jeszcze liczyć w wydaniu miękkookładkowym, to na te dwa wcześniejsze już nie. Wcześniej była jeszcze nadzieja - Solaris udostępnił pięć pierwszych tomów serii w druku na życzenie, jako że niektóre nie były już dostępne na rynku. To było skorelowane w czasie z moim postanowieniem zebrania serii, więc się ucieszyłam i oddałam pozyskiwaniu pozostałych tomów, bo przecież w druku na żądanie nakład mi się nie wyczerpie. A tu kicha, bo nagle się okazało, że są problemy z prawami do niektórych opowiadań z pierwszych trzech tomów serii i wydawca wycofał je ze sprzedaży. Tom drugi udało mi się dorwać w twardej oprawie, ale pierwszy i trzeci przepadły (analogicznie jak w przypadku UW, nie mam zamiaru wydawać trzycyfrowych sum na okazy z Allegro - potrafię znaleźć lepsze zastosowanie dla takiej kwoty). Pozostaje mi liczyć na jakąś szczęśliwą gwiazdę, która przyświeci mi w antykwariacie (choć obecnie nawet egzemplarz z biblioteki by mnie zadowolił. Skoro już nie mogę ich postawić wraz z resztą serii na półce, to przynajmniej chciałabym poznać treść).
![]() |
Zdjęcie z oficjalnej strony autora. |
Jeśli komuś zdarza się czytać moje notki o kolejnych numerach Nowej Fantastyki, miał okazję się przekonać, że Ken Liu wyrasta na jednego z moich ulubionych twórców krótkiej formy. Fajnie, że redakcja pisma go drukuje - i to, jak pisze, tylko najlepsze teksty, pomijając te "zaledwie bardzo dobre" - ale marzy mi się książkowe wydanie. Po pierwsze dlatego, że chciałabym mieć wszystkie teksty autora w jednym miejscu, a po drugie dlatego, że osobiście lubię zbiory opowiadań. Niestety, jak to u pisarza znanego tylko z krótkich form, nawet oryginalne wydania tekstów są rozproszone po różnych czasopismach i antologiach tematycznych i raczej nie zanosi się na to, żeby ktoś zechciał je zebrać do kupy. Sytuację może zmienić powieść autora (która również mogłaby się znaleźć na tej liście. Nie znalazła się, ponieważ premiera planowana jest na przyszły rok i ciągle się łudzę, że do tego czasu ktoś jednak zechce ją u nas wydać), oczywiście tylko w wypadku, kiedy okaże się bestsellerem. Wtedy może ktoś (może nawet polski wydawca sam wpadnie na ten pomysł - przykład Petera Wattsa pokazuje, że nie jest to wcale takie niemożliwe) zdecyduje się wybrać teksty (liczę na przynajmniej dwadzieścia, choć wymarzonym rozwiązaniem byłyby wszystkie) do zbioru opowiadań. Ale na razie zbyt wiele tu zmiennych, żeby mówić o prawdopodobieństwie istotnie różnym od zera.
A jak wyglądałaby Wasza lista?