piątek, 19 kwietnia 2019

"Podróż Bazyliszka" Marie Brennan

Przyznam, że już dawno nie miałam takich problemów z opisaniem książki, jakich dostarczyła mi „Podróż Bazyliszka”. Przy pierwszym tomie byłam rozdarta między plusami a minusami. W drugim punktowałam braki, które mnie jako czytelniczce dostarczyły rozczarowań. Tom trzeci wygląda tak, jakby autorka przeczytała moja poprzednią notkę i wzięła sobie narzekania do serca. Dostaliśmy więc książkę w niektórych aspektach bardziej satysfakcjonującą, ale ogólnie po prostu poprawną.

A czym tym razem zajmuje się Lady (jeszcze nie) Trent? Ano postanawia badać węże morskie i w tym celu wyrusza w tytułowa podróż „Bazyliszkiem”, czyli zwykłym żaglowcem, który poza celami naukowymi realizuje również cele handlowe. Podróż ma być ambitna, dookoła świata i przynieść wiele nowych informacji.



W przeciwieństwie do poprzednich tomów, gdzie bohaterowie co prawda wybierali się w podróż, ale główny trzon fabuły był odgrywany raczej stacjonarnie po tym, jak dotarli na miejsce, teraz mamy do czynienia z powieścią… Hm, chciałam napisać, że „drogi”, ale byłoby to pewnym nadużyciem, bo sam motyw podróżowania nie jest jakoś szczególnie istotny dla fabuły – jest tylko tym niezbędnym czynnikiem, który przemieszcza bohaterów pomiędzy istotnymi fabularnie, a rozrzuconymi geograficznie miejscami. Niemniej, tych przemieszczeń jest dużo, a i rozrzut miejsc niemały. Dlatego „Podróż Bazyliszka” była pierwszą książką z serii, w której naprawdę brakowało mi mapy. Trudno było mi śledzić, w jakiej konfiguracji w stosunku do poprzednio odwiedzonych miejsc aktualnie znajdują się bohaterowie (a od pewnego momentu było to dla fabuły istotne), gdzie leżą poszczególne wyspy opływanych archipelagów i tak dalej. To wybijało z immersji i przynajmniej mi nieco psuło radość z lektury.

A co poza przemieszczaniem się porabiają bohaterowie? Autorka tym razem poświecą nieco więcej uwagi prowadzeniu badań nad smokami i nawet rozrzuca tu i ówdzie kilka tropów w tej kwestii, ale tak na dobrą sprawę to dopiero zapowiedzi interesujących wniosków, do jakich bohaterka dojdzie w przyszłości. Niemniej, to i tak postęp w stosunku do tomu poprzedniego. Brennan postanowiła też pokazać prace naukowca od kuchni w jej mniej fascynujących wymiarach, jakim jest choćby pisanie artykułów naukowych i konsekwencje, jakie mogą wynikać ze zbyt pochopnego formułowania hipotez.

Pewnym problemem pozostaje to, że bohaterowie już właściwie się nie rozwijają. Izabela jest dojrzałą (wedle definicji stosowanej w czasach i miejscu, w którym żyje) kobietą z podchowanym dzieckiem, w dodatku opowiadającą swoją historię z perspektywy czasu, więc trudno byłoby od niej oczekiwać przełomów charakterologicznych. Z kolei jej syn jest jeszcze na takowe za młody, a młodsza przyjaciółka i protegowana tym razem nie wyruszyła na wyprawę. To samo właściwie można powiedzieć o reszcie starych znajomych. Z bardziej interesujących i znaczących postaci pojawia się pewien mężczyzna, tajemniczy naukowiec, bogaty z domu, ale skłócony z rodziną więc przedstawiający się tylko imieniem. Przyznam szczerze, że najchętniej widziałabym go w szczęśliwym związku z Izabelą, ale już w poprzedniej powieści autorka przeznaczyła jej innego męża, więc czytelnik od razu wie, że z tej mąki chleba nie będzie. Choć mam nadzieję, że Suhail pojawi się jeszcze kiedyś.

W autorce nie słabną też ciągoty do pokazywania innych niż zachodni modeli społecznych i roli kobiet w nich. Tym razem pochyla się nad konceptem trzeciej płci, chyba wzorowanym na tajskich kathoey. I z jednej strony jest to całkiem ciekawe, bo poza społeczną SF nie jest to temat szczególnie popularny w fantastyce, ale z drugiej mam wrażenie, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał i nie za bardzo wiedziała, co chce z tym motywem zrobić.

Jak pisałam na początku, był to tom poprawny. Nie miał ani szczególnych wad, ani szczególnych zalet. Mam wrażenie, że mocno cierpi na syndrom środkowego tomu i jesteśmy w momencie, gdzie wielkie otwarcie już za nami, ale do wielkiego finału zostało jeszcze trochę czasu i trzeba go jakoś wypełnić, zarzucając tylko haczyki na czytelników, żeby się nie znudzili i nie odpłynęli na bardziej ekscytujące literackie wody. Ja się chyba dałam złapać na taki haczyk i pozwalam sobie nawet na umiarkowany entuzjazm w oczekiwaniu na kontynuację.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Zysk i s-ka

Tytuł: Podróż "Bazyliszka"
Autor: Marie Brennan
Tytuł oryginalny: The Voyage of the Basilisk (A Memoir of Lady Trent)
Tłumacz: Danuta Górska
Cykl: Pamiętnik Lady Trent
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok: 2018
Stron: 368

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...