Osobiście jestem zdania, że istnieje taki kanon lektur, które powinien przeczytać każdy uważający się za miłośnika zwierząt. Co prawda jak ten kanon powinien wyglądać już tak dokładnie sprecyzowanego nie mam, ale zdecydowanie „Wyzwolenie zwierząt” Petera Singera powinno się w nim znaleźć. Nawet jeśli nie ze względu na głoszone tezy, to ze względu na wkład w kształtowanie postaw społecznych wobec zwierząt.
Przyznam, że podchodziłam do tej książki jak pies do jeża, bo znając kategoryczność i skrajność postaw co głośniejszych wolontariuszy, spodziewałam się czegoś bardzo radykalnego. Tymczasem Singer wypowiada się z pozycji akademika-filozofa, więc swoje sądy i postulaty formułuje w sposób wyważony i poparty logiczną argumentacją, której często brakuje w emocjonalnych postulatach fundacji ochrony zwierząt.
Dla porządku przypomnę może jeszcze, o co tu właściwie chodzi. Otóż autor w latach 70tych zaczął głosić poglądy, jakoby zwierzęta ze względu na taką samą zdolność odczuwania cierpienia winny być przed nim chronione tak samo, jak ludzie. Co miałoby obejmować nie tylko zakaz znęcania się, ale także niehumanitarnych metod hodowli przemysłowej oraz doświadczeń laboratoryjnych (bo na tych dwóch głównych źródłach cierpienia zwierząt się w książce skupił). Poglądy te, wraz z szerokim wyjaśnieniem, argumentacją i pochwałą oraz instrukcją praktyczną wegetarianizmu zawarł w pierwszym wydaniu „Wyzwolenia zwierząt”. Drugie wydanie ukazało się w 1990 roku i było dość znacznie zmienione w stosunku do pierwowzoru, bo i czasy się zmieniły – nie trzeba było na przykład tłumaczyć nikomu, na czym polega wegetarianizm, a i kilku polemik książka się doczekała, więc autor postanowił na nie odpowiedzić. Polskie wydanie, które w nasze ręce oddały Marginesy, to przekład wersji z 2008 roku. Jak autor zaznaczył we wstępie, zawiera ona tylko kosmetyczne poprawki w stosunku do wydania z 1990 roku.
Sam Singer zauważa, że co prawda do całkowitego spełnienia jego postulatów droga jeszcze daleka, ale wiele już się zmieniło na lepsze, zarówno w kwestii postaw społecznych, jak i prawodawstwa. Nie da się ukryć, że jego główne postulaty są teraz raczej oczywiste dla każdej osoby z jako taką wrażliwością. Otóż Singer na przykład nie upiera się, że zabicie zwierzęcia zawsze jest złe, a zjedzenie mięsa to zbrodnia. Jako filozof zdaje sobie sprawę z relatywizmu niektórych sytuacji i w swoich postulatach dopuszcza na przykład bezbolesny ubój zwierzęcia hodowanego w odpowiednich (czyli zapewniających realizację wszystkich instynktów i zachować charakterystycznych dla gatunku) warunkach w celach konsumpcyjnych. Uważa jednak, że w dobie z definicji nieodpowiedniego i niehumanitarnego chowu przemysłowego dieta wegetariańska jest rozwiązaniem znacznie bardziej praktycznym i łatwiejszym niż szukanie sprawdzonego źródła mięsa.
Niemniej, trochę ubolewam nad dwoma faktami. Po pierwsze, książka jednak jest już nieco podstarzała i argumentacja, zwłaszcza ta dotycząca doświadczeń na zwierzętach, może być już nieco nieświeża. W 2013 roku na przykład Unia Europejska wprowadziła prawodawstwo całkowicie zakazujące przeprowadzania testów kosmetyków i ich komponentów na swoim terenie, zapewne sporo zmieniło się też w procedurach wymaganych do zatwierdzania takich czy innych produktów. Poza tym w kwestii doświadczeń Singer obiera sobie dość słabego przeciwnika (jak sądzę, z powodu braku wiedzy merytorycznej niezbędnej do oceny bardziej zniuansowanych i skomplikowanych badań), czyli testy wojskowe, testy substancji trujących, kosmetyczne, czy inwazyjne testy psychologiczne. I jak sama zdaje sobie sprawę, jak bardzo betonowa w kwestii obiektów badawczych potrafi być kadra naukowa, tak nie da się ukryć, że przez te 30 lat sporo się zmieniło. Co pokazuje choćby wspomniana wyżej ustawa czy wyrastające jak grzyby po deszczu komisje etyczne przy uczelniach (za moich czasów na mojej alma mater ocenie takiej komisji podlegały nie tylko doświadczenia na zwierzętach, ale nawet programy ćwiczeń dla studentów, ku frustracji starszej części kadry profesorskiej). Testy psychologiczne też mam wrażenie straciły na popularności odkąd dysponujemy nieinwazyjnymi i prostymi metodami obrazowania pracy mózgu w czasie rzeczywistym.
Po drugie zaś odczuwam pewien niedosyt, gdyż autor skupił się na przykładach dość oczywistych i nie dających miejsca na zniuansowanie, co oczywiście ułatwia prowadzenie klarownego wywodu i nie da się ukryć, że poruszane problemy są najczęstsze, ale myślę, że obecnie można byłoby sobie pozwolić na więcej odcieni szarości i dylematów.
W każdym razie polecam lekturę. Nie tylko ze względu na znaczenie historyczne, ale przede wszystkim za brak emocjonalnego fanatyzmu, klarowność wywodu i logikę argumentacji. Aż żal, że obecnie w dyskusjach o prawach zwierząt tak rzadko się pojawiają.
PS. A jeśli ktoś chciałby pomóc jakiemuś laboratoryjnemu zwierzakowi, to w Polsce działa inicjatywa Lab Rescue. Adopcje zwierząt laboratoryjnych. Dziewczyny zajmują się znajdowaniem nowych domów zwierzętom po nieinwazyjnych doświadczeniach, z grup kontrolnych oraz nadwyżek hodowlanych. Pomagają królikom, szczurom, myszom i świnkom morskim. :)
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Marginesy.
Tytuł: Wyzwolenie zwierząt
Autor: Peter Singer
Tytuł oryginalny: Animal Liberation
Tłumacz: Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna
Seria: Eko
Wydawnictwo: Marginesy
Rok: 2018
Stron: 408
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.