Fantastyka z innych niż anglosaski kręgów kulturowych pojawia się u nas bardzo rzadko. A nieeuropejska to już w ogóle rzadsza niż jednorożce. Jakiś czas temu w zapowiedziach wydawnictwa Kobiece Young pojawiła się „Piekarnia czarodzieja” autorstwa koreańskiej autorki Gu Byeong-Mo, nosząca wszelkie znamiona fantastyki. Nic więc dziwnego, że przyciągnęła moją uwagę i dzięki współpracy z księgarnią TaniaKsiazka.pl mogłam „Piekarnię Czarodzieja” przeczytać. Nielicho mnie zaskoczyła.
Główny bohater (którego imię pojawiło się chyba raz w dialogach, ale go sobie nie zanotowałam) i narrator opowieści to nastoletni chłopak, który w życiu sporo już przeszedł. Dodatkowo fakt, że potwornie się jąka też nie ułatwia mu funkcjonowania, a jakby tego było mało pewnej nocy musi uciekać z domu oskarżony o przestępstwo, którego nie popełnił. Schronienie znajduje w osiedlowej całodobowej piekarni, prowadzonej przez dość ekscentrycznego mężczyznę. Okazuje się, że Piekarz nie jest zwykłym cierpiącym na bezsenność facetem lubiącym rzucać dziwne uwagi w stronę klientów, ale najprawdziwszym czarodziejem. W witrynach wystawia całkiem zwyczajne (choć pyszne) wypieki, ale przez stronę internetową sprzedaje specjalne, magiczne słodycze. Które naprawdę działają. Pozwala chłopakowi zostać w piekarni dopóki nie postanowi, co robić dalej ze swoim życiem.
Przyznam, że przyzwyczajona do amerykańskiego formatu fantasy YA spodziewałam się czegoś właśnie na tą modłę: opowieści niezbyt skomplikowanej i niezbyt ambitnej, może nie głupiej, ale lekkiej i przyjemnej. Tymczasem dostałam coś zupełnie innego. Autorka bowiem postanowiła napisać powieść problemową, czasem wstrząsającą w suchych opisach czy sugestiach przemocy, jakiej doświadcza główny bohater (i nie tylko on). Przy czym wplata tu sporo społecznej krytyki: to jest przemoc w białych rękawiczkach, z której instytucje państwowe nie pomogą ci wyjść. Bo przecież to taka dobra rodzina, przyzwoita, idealna klasa średnia. Nikogo nie zainteresowało, dlaczego matka porzuciła sześciolatka na dworcu, a ojciec przez tydzień nie zorientował się, że syn zniknął. Nikt nie zakwestionuje metod wychowawczych macochy, w końcu jest nauczycielką, zna się na dzieciach (a jeśli uznaje przemoc psychiczną za świetną metodę wychowawczą, to cóż, pewnie ma rację). Nikogo też nie obejdzie, jeśli nauczyciel pobije ucznia, bo nie może zmusić go do płynnego wypowiadania zdań, no już bez przesady, nie róbmy afery. Toksyczność rodziny głównego bohatera nie jest oczywista (choć na jakimś etapie przemoc fizyczna też się pojawia). Tym bardziej uderza.
Przy takim nagromadzeniu nieszczęść łatwo byłoby oskarżyć autorkę o ten najprostszy typ szantażu emocjonalnego: patrzcie, jaki biedny ten chłopak, życie go nieustannie chłoszcze, no jak możecie mu nie współczuć? Niewiele rzeczy w książkach irytuje mnie bardziej. Jednak suchy, wyprany z emocji styl, jakim bohater relacjonuje to, co go spotyka sprawia, że takie zarzuty są bezpodstawne (dodatkowo wygląda jak bardzo wiarygodne przedstawienie psychicznego mechanizmu obronnego, co paradoksalnie jeszcze bardziej uderza w czytelnika).
No dobrze, a co z warstwą fantastyczną? Tutaj autorka wyraźnie nawiązuje do baśni europejskich i często to właśnie one są punktem odniesienia (być może do koreańskich baśni nawiązuje również, ale nie znam ich niestety na tyle, żeby te ewentualne nawiązania wyłapać). Oczywiście mamy tutaj motyw macochy i motyw czarodzieja, które w pewnym przynajmniej stopniu są uniwersalne, ale znajdzie się też sporo pomniejszych. Niemniej, baśnie do których odnosi się autorka, nie są popkulturowymi, wygładzonymi przez Disneya wersjami. W „Piekarni czarodzieja” wybrzmiewają nastroje oryginalnych wersji braci Grimm i pewna melancholia Andersena. Świat jest brutalny, a magia ma swoją cenę (zarówno dla tego, kto przygotowuje magiczne wypieki, jak i dla tych, którzy z nich korzystają). Głupota również. No i oczywiście magia nie rozwiąże twoich problemów. Musisz się z nimi zmierzyć sam. Dobra wiadomość jest taka, że możesz wygrać.
Dodam może kilka słów o wydaniu, bo na to zasługuje. Rzadko kiedy czytelnik dostaje w swoje ręce produkt tak dopracowany wizualnie. Piękna, sugestywna grafika okładkowa (moim zdaniem najładniejsza ze wszystkich wydań, a przynajmniej ze wszystkich tych, do których udało mi się dokopać. Nawet się nie umywają), złocenia i wyklejki z klimatycznymi, choć prostymi grafikami doskonale oddają klimat opowieści. Dodatkowym atutem jest fakt, że powieść przełożono bezpośrednio z języka koreańskiego (co w przypadku języków azjatyckich wcale nie jest takie oczywiste).
W księgarni TaniaKsiazka.pl „Piekarnia Czarodzieja” wylądowała w dziale bestsellerów. Cieszy mnie to, bo oznacza, że istnieje zainteresowanie tą książką. A to bardzo wartościowa pozycja i dobrze byłoby, gdyby trafiła do jak najszerszego grona odbiorców. Zawsze warto wyjrzeć poza swój krąg kulturowy.
Książkę otrzymałam od księgarni TaniaKsiazka.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.