środa, 9 lutego 2022

"Straszliwe młode damy i inne osobliwe historie" Kelly Barnhill


Kelly Barnhill mam na swojej liście do przeczytania (i na półce Legimi) już od dawna. Jej powieści dla młodszych czytelników nieodmiennie są bardzo ciepło przyjmowane, a mi właśnie rośnie młodszy czytelnik, więc warto trzymać rękę na pulsie. Tymczasem autorka napisała zbiór opowiadań dla dorosłych, a Wydawnictwo Literackie postanowiło go wydać po polsku. Sami więc rozumiecie, że lektura była tylko kwestią czasu.

„Straszliwe młode damy i inne osobliwe historie” to zbiór dziewięciu opowiadań (a właściwie ośmiu opowiadań i jednej mikropowieści) przeznaczonych dla dorosłych czytelników. I wszystkie one prezentują pewne cechy, jak sądzę charakterystyczne dla autorki. Kiedy polecałam tę książkę na instagramie, często wspominałam, że to idealna pozycja dla sierotek po Erin Morgenstern. Teraz dopisałabym jeszcze, że z pewnymi naleciałościami Marqueza. Styl autorki jest nieco surrealistyczny, bliski co bardziej przedziwnym odmianom realizmu magicznego. Nie znajdziemy w nim przaśności popularnej fantastyki. Cała ta dziwność nie oznacza jednak, że historie autorki nie są logicznie spójne. Wręcz przeciwnie, niesamowity styl poprzez kontrast uwypukla nieubłaganą logikę fabuły, często zupełnie inną, niż byśmy się spodziewali. Świetnie się to czyta.

Mimo podobieństw stylu, opowiadania zawarte w zbiorze jednak sporo się od siebie różnią. Dlatego poświęćmy chwilę każdemu z osobna.

„Pani Sorensen i sasquatch” wprowadza nas w prozę Barnhill delikatnie. Sama w sobie fabuła jest dość prosta: tytułowa pani Sorensen właśnie owdowiała, a pomimo że nie jest już najmłodsza, ma w sobie coś takiego, co do czerwoności rozgrzewa męskie serca. Jednak oprócz mężczyzn z małego miasteczka, w którym mieszka, zaczyna się wokół niej kręcić znacznie bardziej niezwykła istota. Historia napisana jest jedynie z lekką nutką baśniowości: ot, panią Sorensen, niczym księżniczkę Disneya, otaczają zapatrzone w nią zwierzątka, a po lasach wędrują wielkie stopy. I może dlatego opowieść, zestawiając te subtelne przejawy magii z prozą małomiasteczkowych obyczajów, jest bardzo klimatyczna. Jej czytanie to sama przyjemność, mimo że fabularnie niewiele tu się dzieje.

„Otwórz drzwi, a wleje się światło” to jeden z moich ulubionych tekstów w zbiorze. Subtelny, nieco mniej baśniowy niż poprzedni, za to ze wspaniale poprowadzoną narracją. Jakże świetnie autorka bawi się konwencją powieści epistolarnej i jak przebiegle ukrywa pointę (która dla wprawnego czytelnika w pewnym momencie staje się jasna, ale to ani trochę nie psuje zabawy). Mamy tutaj wymianę listów między młodym małżeństwem. Ona wyjechała z zagrożonego bombardowaniem miasta (przywodzącego na myśl Londyn czasów II wojny światowej), on został, bo jako urzędnik administracji wojskowej musiał. A pozbycie się żony, którą na swój sposób kochał, było mu na rękę również z innych względów. Barnhill stosuje tu ciekawy zabieg narracyjny: najpierw przytacza nam treść listów, a potem serwuje opowieść w narracji trzecioosobowej, pokazując rzeczywistość taką, jaka jest. Niewygładzoną i nie podlegającą autocenzurze, jak wersja, która wylądowała w kopercie. Świetna lekcja dla aspirujących pisarzy, jak budować niewiarygodnych narratorów.

„Ostatni wiersz martwego chłopaka” jest pod pewnymi względami podobny do „Otwórz okna...”, ale jest też historią dużo krótszą i nie tak dobrą. Mamy tu opowieść o żałobie nastoletniej dziewczyny po ukochanym, który zginął w wypadku. Pozostały po nim jedynie wiersze, które łaszą się do dziewczyny jak żywe istoty. Jednak, zupełnie inaczej niż w rozlicznych dziełach popkultury, za to zupełnie jak w życiu, żałoba kiedyś się kończy.

Tytułowe „Straszliwe młode damy” to nie tyle spójne opowiadanie, co zbiorek krótkich tekstów. Każdy szort opowiada osobną historię młodej damy, która z pewnością nie jest słodkim, niewinnym dziewczęciem. Jedna marzy o tym, żeby pozbyć się dziecka swojego kochanka, druga potrafi wysysać z ludzi życie. Trzeciej blisko do wiedźmy ze strasznych opowieści, mimo że jej powierzchowność na to nie wskazuje. A czwarta jest jeszcze dzieckiem. Wszystko to są opowieści mocno surrealistyczne na różny sposób, gdyby je zekranizować wyszłyby klimatyczne etiudki grozy.

„Druga żona wypychacza zwierząt” jest tekstem silnie flirtującym z horrorem, z motywami, które dały temu gatunkowi początek. Tutaj akurat są to motywy frankensteinowskie. Tytułowy wypychacz zwierząt to burmistrz małego miasteczka, a całą historii poznajemy z perspektywy narratora zbiorowego, czyli grupy mieszkańców owego miasteczka. Żona wypychacza to żywy przykład doliny osobliwości. Mieszkańcy czują, że coś z nią jest nie tak, choć nie mają żadnych dowodów. A w pewnym momencie okazuje się, że plany wypychacza sięgają znacznie dalej.

„Elegia dla Gabrielle, patronki uzdrowicieli, dziewek nierządnych i szlachetnych złodziei” to jedna z najbardziej linearnych fabuł w zbiorze. Tytuł zdradza temat: jest to opowieść o Gabrielle, cudownym dziecku i kapitance pirackiego statku, spisana piórem jej ojca zakonnika. Miałam mocne skojarzenia ze „Sto lat samotności” Marqueza, bo to i szerokość geograficzna podobna, i klimat zdecydowanie zbliżony. Magiczna opowieść o niezwykłym dziecku, przeznaczeniu i cudach, świetna rzecz (a opowiadanie możecie też przeczytać w lutowym numerze „Nowej Fantastyki”).

„Uwagi na temat przedwczesnej śmierci Ronii Drake” to tekst prosty fabularnie, za to o najwyższym w całym zbiorze poziomie surrealizmu. Znajdziemy tu i kafkowskie przemiany, i marquezowskie absurdy, ale także iście baśniowe poczucie sprawiedliwości. Tytułowa Ronia to prosta kobieta, artystka, której inna odbiła męża. Jednak, jak sugeruje tytuł, sam mąż nie wystarczył. A że każda baśń wymaga okrutnej kary dla zbrodniarki, to i ona się tu znajduje.

„Owad i astronom. Historia pewnej miłości” ma klimat podobny do poprzedniego opowiadania, ale więcej w nim Marqueza, a mniej Kafki (choć oczywiście nie ma chyba nic bardziej kafkowskiego, niż olbrzymi chrząszcz trudniący się zupełnie ludzkim zawodem. W tym wypadku pracą na uczelni). Przyznam, że nie do końca rozumiem, co autorka chciała tym tekstem przekazać. Fabuła opowiada o wędrówce chrząszcza do kraju pochodzenia, aby zgodnie z przepowiednią odnaleźć tam sens życia w postaci nie do końca żywego astronoma.

Zbiór zamyka mikropowieść „Magiczne dziecko”, uhonorowana swego czasu World Fantasy Award. Mam wrażenie, że tym tekstem autorka chciała trochę zdekonstruować najpopularniejsze swego czasu motywy w literaturze YA. Mamy tu bowiem świat klasycznej, nieco orwellowskiej dystopii i oczywisty motyw wybrańca, płci żeńskiej bo jakże by inaczej. Ale do świata owej dystopii autorka wlała magię. Wiemy, że nad światem zaczęła przelatywać kometa Boro, zwiastując narodziny magicznych dzieci o spiralnym znamieniu wokół pępka. Wiemy, że umiłowany wódz narodu, wspaniały Minister zarządził, że wszystkie magiczne dzieci są własnością państwa i wprowadził wszelkie możliwe opresje… to znaczy rozwiązania, aby nie kłopotać zwykłych obywateli wychowywaniem takich kłopotliwych podopiecznych. Zresztą, Ministrowi również służą krótko, acz intensywnie, więc największą obawą każdej przyszłej matki jest urodzenie takiego dziecka. Wróbelkowi jednak udało się uciec z rządowych sieci. Teraz jest córką śmieciarza w jednej z dalszych prowincji. Ale czuje, że niedługo do stolicy dotrą donosy, a to, co w niej narasta, będzie wymagało uwolnienia.

Jest to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych dystopijnych tekstów, jaki kiedykolwiek czytałam. Historia jest cudownie opowiedziana, autorka lawiruje między wizjami obowiązkowych audycji w rządowym radiu i wielkich bilboardów z umiłowanym Ministrem a stadami motyli wypuszczanymi z ust. To niespodziewane połączenie jest niespotykanie świeże. Szkoda, że tę świeżość tak rzadko się spotyka.

„Straszliwe młode damy” to świetny zbiór. Owszem, nie każde opowiadanie jest równie dobre, nie każdy lubi groteskę i surrealizm. Ale i tak polecam. Czytajcie. 
 
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego 

 
Tytuł: Straszliwe młode damy i inne osobliwe historie
Autor: Kelly Barnhill
Tytuł oryginalny: Dreadful Young Ladies and Other Stories
Wydawnictwo: Literackie
Rok: 2022
Stron: 312


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...