czwartek, 18 sierpnia 2022

"Agla. Alef" Radek Rak


Rak to gorące nazwisko w światku fantastycznym od lat. A od kiedy został laureatem nagrody Nike, już nie tylko w światku fantastycznym. Od dawna miałam jego powieści na liście do przeczytania, ale nie jakoś szczególnie pilnie, a kiedy dostał jedną z najważniejszych polskich nagród literackich, kompletnie się onieśmieliłam. Zwłaszcza, że „Baśń o wężowym sercu” to fantastyka poniekąd historyczna, a za taką nie przepadam. Dlatego też, kiedy zaczęły krążyć pogłoski, że najnowsza powieść Raka będzie zupełnie inna niż poprzednia i kierowana raczej do młodszych czytelników, nadstawiłam uszu. A kiedy okazało się, że autor mocno inspiruje się „Mrocznymi materiami” Pullmana, byłam kupiona. Kwestią czasu było więc, kiedy, dzięki uprzejmości księgarni TaniaKsiazka.pl, „Agla. Alef” Radka Raka trafi w moje ręce. I och, cóż to była za lektura!

Sofija Kluk, lat naście (zabijcie, ale nie pamiętam, czy szesnaście, czy siedemnaście), mieszka na uniwersytecie w mieście Tybil. Zazwyczaj wraz z ojcem zajmuje skromne doktorskie kwatery, ale tak się akurat złożyło, że ojciec wyjechał na przedłużającą się wyprawę badawczą i jakoś nie wraca, więc Sofija mieszka sama. Dnie spędza na szlajaniu się z dwójką najlepszych przyjaciół i płataniu niewybrednych żartów uniwersyteckiej kadrze. Oraz czytaniu książek. Jednak sielanka nie może trwać długo, bo z Liwonii, gdzie wybrał się jej szanowny rodzic przychodzą wiadomości sugerujące, że wróci nieprędko, a najpewniej zaginął. Toteż zarząd uniwersytetu postanawia coś zrobić z doktorówną, bo nie wypada, żeby pałętała się bez celu nie wiadomo jak długo. Zostaje tedy Sofija wysłana na termin do czarodziejki. A to dopiero początek fundamentalnych zmian na drodze do jej dojrzewania. I pierwsze kroki na tej do odnalezienia ojca.

Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej fantastyki. Rak ma świetne pióro: precyzyjne i finezyjne zarazem, a stylizacje czyni tak naturalnie, że czytelnik przepływa nad nimi gładko i bezboleśnie (nie żeby były jakoś liczne, akurat tyle, ile jest niezbędne dla nadania klimatu). Postacie z rożnych środowisk wyrażają się inaczej i nie widziałam tego już tak dawno, że aż się stęskniłam. Wetknięte tu i ówdzie archaizmy wspaniale ubarwiają świat przedstawiony. Biorąc pod uwagę, że „Agla” ma być przyjazna nieco młodszym czytelnikom, przystępność językowa jest istotna. Choć i ci idealni czytelnicy też znowuż nie są aż tak bardzo młodzi, mamy tu do czynienia raczej z new adult niż z young adult. A to dlatego, że książka nie jest pozbawiona scen erotycznych. Nielicznych i bardzo przyjemnie napisanych – zdecydowanie nie są to pornoscenki, jakie zazwyczaj spotykamy w rasowych erotykach – ale jednak obecnych. Co moim zdaniem jednak wyklucza młodsze nastolatki (choć 15 -16-latki pomimo tej jednej czy dwóch pikantniejszych scen IMO jak najbardziej mogą czytać).

Miasto Tybil, gdzie rozgrywa się większa część akcji, jest rakową wersją Krakowa. Jak powiedział autor w jednym z wywiadów, prawdziwy Kraków jest tak wypchany własną historią, że powieść fantasy już nie bardzo tam się zmieściła, więc jeśli chciał oddać hołd miastu, musiał zrobić jego autorską wersję. Jest więc Tybil konglomeratem cieni prawdziwego Krakowa (natkniemy się tam na sławetny Szkieletor) i miejsc całkiem wyobrażonych, już to przez Raka, już to przez innych autorów. Bo tworząc je, Radek Rak polegał nie tylko na własnej wyobraźni, ale i na wyobraźni innych i ich wizji miast. Mamy więc ulicę Krokodyli, która ewidentnie jest tą samą ulicą Krokodyli, co w opowiadaniach Brunona Shultza. Mamy uniwersytet, który z jednej strony jest jak najbardziej realistyczny (kto studiował, zwłaszcza nauki przyrodnicze, dostrzeże szereg podobieństw), z drugiej mocno przypomina ten odmalowany przez Pullmana w „Mrocznych materiach” z pewną nutką pratchettowskiej dezynwoltury, widocznej zwłaszcza w opisach kadry. Mamy mroczny Hrad, który sterczy z tkanki miasta niczym ość i sprowadza cień, jakby był wieżą Saurona, ale nie do końca nią jest. A wreszcie mamy Urząd Bezpieczeństwa, automobile, dzielnicę jomską (ale i tak każdy czytelnik wie, że chodzi o Żydów), katów (co do których autor nie ukrywa nawet, że są jakąś próbą dyskusji z archetypem wiedźmina. Udaną, moim skromnym zdaniem), przechadzające się w cylindrach raki i Cara, będącego bytem niemal boskim. Wszystko w realiach będących konglomeratem dwudziestolecia międzywojennego i lat 80tych, tak na oko. A najdziwniejsze jest, że to działa i to jeszcze jak. Wszystko łączy się w spójną całość, świat ma miękką tkankę, w którą czytelnik może się zagłębić, żeby z okruchów rzucanych przez autora domyślać się historii i mitologii. Takie światy: nietypowe, dziwne, dalekie od oklepanego średniowiecza, lubię najbardziej.

Bohaterowie nie są napisani gorzej od świata. Sofija w pierwszej części powieści jest po prostu nieco starszą Lyrą z „Mrocznych materii”. Serio, gdyby bohaterka Pullmana miała w powieści lat 16, a nie 12, to taka właśnie by była. I mam wrażenie, że Rak specjalnie bawi się tutaj z pullmanowską trylogią. Dostajemy więc Sofiję upartą, krnąbrną i arogancką, ale jednocześnie odważną (ze skłonnością do brawury), lojalną, twardą i czasem, jak to młodzież, bezmyślną. Zdecydowanie da się ją lubić, choć bywa niesamowicie irytująca. Przy czym „Agla. Alef” jest podzielona na trzy części i o ile w pierwszej autor zdecydowanie rekonstruuje w Sofiji pulmanowską Lyrę, tak w kolejnych dekonstruuje ją, rozbija na czynniki pierwsze, żeby poskładać w zupełnie nową całość. Ładnie te trzy części się składają z przywoływanym co chwilę przeobrażeniem zupełnym owadów (będącym leitmotivem powieści, a kto wie, czy nie całego cyklu). Metaforycznie Sofija w pierwszej części jest beztroską gąsienicą, w drugiej brudną, skrytą pod ziemią poczwarką, żeby w trzeciej przekształcić się w coś nowego. Niestety, w co dokładnie się przekształciła, dowiemy się pewnie dopiero w kolejnym tomie.

Bohaterowie towarzyszący Sofii są liczni i również pełnokrwiści. Radek Rak należy do tych pisarzy, którzy potrafią odmalować pełne portrety bohaterów za pomocą kilku zdań. Nie unika przy tym dyskusji z popularnymi w fantastyce tropami i kliszami, co sprawia, że czyta się jeszcze przyjemniej. Bo weźmy takiego profesora Kira Bojana. Pojawia się tylko w kilku scenach, ale wiemy, że jest odpowiedzią na archetyp mędrca-przewodnika głównej bohaterki. Mamy czarodziejkę Maję Ułudę, która już na pierwszy rzut oka jest tym, kim czarodziejki były dla Ciri. Ale że Rakowi proste powielanie nie wystarczy, doczekamy się dekonstrukcji tej kliszy. Mamy wreszcie przyjaciół: stłamszoną przez matkę, bezwolną i do szpiku kości drobnomieszczańską Chiarę i Haruna, Joma, pomocnika w kuchni. Im autor oszczędził wyraźnego wpychania w klisze w celu dekonstrukcji, bo też nie każdy bohater do tego mu służy. Jest też Ektene, pierwsza miłość Sofiji, bo musicie wiedzieć, że w przypadku naszej bohaterki dojrzewanie polega również na odkryciu, że bardziej podobają jej się kobiety.

Na zakończenie jeszcze dwa słowa o wydaniu, bo jest śliczne. Oprawa twarda i wstążeczka w charakterze zakładki to rzeczy widoczne na pierwszy rzut oka. Ale książka zawiera też prześliczne ilustracje otwierające każdy rozdział i zdobiące wyklejkę. Dodatkowo wydrukowana jest na białym papierze, który osobiście uwielbiam, a i wielkość czcionki jest bardzo przyjazna dla oczu. To wszystko robi z niej świetną kandydatkę na prezent.

Największą wadą tej książki jest to, że jest pierwszym tomem. I kończy się delikatnym cliffhangerem. I będzie trzeba pewnie poczekać ze dwa lata na kontynuację. Tak że osobiście zalecam kupić „Aglę. Alef” Radka Raka już teraz (najlepiej w księgarni TaniaKsiazka.pl, jest w dziale bestsellerów. I słusznie), ale z czytaniem poczekać na kolejne tomy. Chyba że nie wytrzymacie. Nawet się nie zdziwię. 
 
Książkę otrzymałam od księgarni TaniaKsiazka.pl 

Tytuł: Agla. Alef
Autor: Radek Rak
Cykl: Agla
Wydawnictwo: Powergraph
Rok: 2022
Stron: 636

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...