Brandon Sanderson jest znany z płodzenia opasłych (często ponad miarę i wyobrażenie) tomiszczy. Ale okazuje się, że czasem pisuje też krótsze formy. I tak oto stanęłam przed wyzwaniem zrecenzowania opowiadania, co wcześniej mi się nie zdarzało (antologia to jednak co innego). Albowiem „Dusza cesarza” to opowiadanie spełniające wszystkie wymogi gatunku (może poza liczbą znaków, których ma nieco więcej. Ale szczerze mówiąc, nigdy nie przekonywała mnie nomenklatura anglosaska, wyróżniająca poniżej powieści kilka kategorii różniących się wyłącznie liczbą znaków).
Shai jest oszustką – ale nie byle jaką. Jest prawdziwym Fałszerzem, posiadającym moc tworzenia idealnych, często lepszych od pierwowzoru, imitacji. Niestety, przy ostatnim zadaniu zabrakło jej szczęścia i dała się złapać, a że Fałszerstwo jest uważane za sztukę plugawą, czeka ją śmierć. Chyba że będzie w stanie dokonać niemożliwego: sfałszuje ludzką duszę. Duszę cesarza konkretnie, bo w wyniku zamachu została z niego pusta skorupa ciała. Czy Shai zdoła ocalić życie?
„Dusza cesarza” jak na opowiadanie przystało, ma tylko jeden główny wątek – próby przetrwania Shai. Z tym, że szczerze mówiąc, nie cuć tu napięcia znanego z filmów akcji. Bohaterka próbuje wykonać zadanie i jednocześnie ocalić przy tym własną skórę, a że jej praca polega głównie na poznawaniu cudzych charakterów, to i o tym jest większość opowieści. Poza cesarzem, którego musi poznać i zrozumieć, aby wiarygodnie go odtworzyć (a o którym jest ostatecznie zadziwiająco mało powiedziane) Shai stara się dowiedzieć jak najwięcej nie tylko o kontrolujących ją cesarskich doradcach, od których dostała swoje zadanie, ale też strażnikach czy służbie. Jeden z doradców odwzajemnia się jej tym samym – fascynuje go motywacja Fałszerki i stara się ją odkryć. Ten ich pojedynek na zrozumienie właściwie stanowi najciekawszą część historii.
Ale bohaterowie bohaterami - jak to w opowiadaniu, jest ich niewielu i mimo że są dobrze zarysowani, to nie mogę o nich za wiele napisać, jeśli nie chcę spoilerować. Sanderson, co u niego charakterystyczne, znacznie ciekawiej buduje światy przedstawione niż bohaterów i „Dusza cesarza” nie jest tu wyjątkiem. Opowiadanie rozgrywa się co prawda w tym samym świecie, co wcześniejsze „Elantris”, ale właściwie równie dobrze mogłoby się rozgrywać zupełnie gdzie indziej. Magia w „Duszy…” opiera się na zupełnie innych mechanizmach, a więc i osoby posługujące się nią potrzebują zupełnie innych przymiotów, aby robić to skuteczniej. (w tym miejscu pasowałaby analiza porównawcza systemów magicznych w „Elantris” i „Duszy cesarza”, ale ponieważ tajemnica tego systemu jest w „Elantris” głównym kołem zamachowym intrygi, a książkę mają za miesiąc wznawiać, to nie będę psuć wam niespodzianki). Nie tylko potrzebują precyzji, aby wykonywać misterne pieczęcie, ale także przenikliwego umysłu, aby odgadywać pragnienia i motywacje swoich ofiar.
„Dusza cesarza” doczekała się wcześniej publikacji w „Krokach w Nieznane”, w innym tłumaczeniu. Może kiedyś nawet oba tłumaczenia sobie porównam, a tymczasem stwierdzam, że to bardzo dobry tekst. Raczej nikt nie pożałuje spędzonego nad nim czasu.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag.
Tytuł: Dusza cesarza
Autor: Brandon Sanderson
Tytuł oryginalny: Emperror's Soul
Tłumacz: Anna Studiarek
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 108
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.