Jim Butcher jest u nas znany głównie (a właściwie wyłącznie, bo jak dotąd nikt nie chciał wydać „Kodeksu Alera”, nad czym nieustannie ubolewam) z cyklu „Akta Dresdena”. Niemniej, ostatnio postanowił na chwilę porzucić chicagowskiego maga (ku ogromnemu oburzeniu zamorskich fanów serii, którzy już dość długo czekają na kolejny tom) i spróbować z czymś zupełnie nowym. Tym czymś jest cykl fantasy „Podniebne kasztele”, którego tom pierwszy – „Wiatrogon aeronauty” niedawno ukazał się również na polskim rynku.
Kasztele to monumentalne, wysokie na wiele mil budowle, które oddzielają mieszkających w nich ludzi od toksycznych mgieł i zabójczej fauny zamieszkującej powierzchnię planety. Każdy z nich jest osobnym państwem i ostatnio narastają między nimi niepokoje. I tak oto między kasztelami Albion i Aurora wojna co prawda jeszcze nie wybuchła, ale potyczki między statkami flot już się zdarzały. Kapitanowi Grimmowi, dowódcy „Drapieżcy”, zdarzają się dość często nawet. Ot, uroki bycia licencjonowanym korsarzem. Niestety, w ostatniej potyczce zabrakło mu szczęścia i jego statek właściwie ledwie zdołał wrócić do portu, a koszta naprawy znacznie przewyższają możliwości finansowe kapitana. I właśnie w takim momencie Grimm otrzymuje propozycję współpracy od samego kasztelana. Niby nic, wystarczy tylko dostarczyć kilku ludzi w wyznaczone miejsce, a potem odstawić ich spowrotem. Czytelnicy, nauczeni znajomością wielu podobnych historii wiedzą, że takie zadanie po prostu misi się skomplikować po drodze.
Porównywanie „Podniebnych kaszteli” do „Akt Dresdena” właściwie nie ma sensu, bo za mało mają punktów stycznych. Autor porzucił konwencję kryminału na rzecz przygodowego fantasy (acz jest to fantasy estetyką bliższa steampunkowi niż czemukolwiek innemu), metodę światotwórczą zmienił z dobudowywania do naszej rzeczywistości magicznej otoczki na tworzenie neverlandu od podstaw a koncepcję perspektywy jednego bohatera, z której poznajemy wydarzenia zastąpił klasyczną narracją z różnych punktów widzenia. Nawet narracja jest teraz trzecioosobowa, a nie pierwszoosobowa. Pozostał chyba tylko butcherowski styl.
Wygląda jednak na to, że taka drastyczna zmiana dekoracji wyszła autorowi na dobre. Widać w sposobie narracji więcej wigoru i takiego pisarskiego entuzjazmu, jakie daje tylko budowanie rzeczy nowych. Daje się to odczuć w płynności tekstu. W ostatnio wydanych u nas tomach „Akt Dresdena” (będących przecież daleko w tyle za wydaniami oryginalnymi) widać już pewne zmęczenie materiału, czytelnik nieco się z tekstem siłuje – wcześniej tego nie było. W „Wiatrogonie aeronauty” natomiast jest pod tym względem lepiej, niż w „Aktach Dresdena” było kiedykolwiek (choć należałoby uczciwie nadmienić, że może to być kwestia przekładu). Najwyraźniej autor kipi wręcz entuzjazmem, aby oprowadzić czytelników po swoim nowym dziele. I oprowadza wielce ochoczo, a czytelnik podążą za nim chętnie.
Ale co właściwie Butcher tym razem nam oferuje? No świat, całkiem niezależny i budowany od podstaw. Świat nieprzyjazny ludziom do tego stopnia, że nie mogą żyć na jego powierzchni (choć od lokalnego i bardzo jadowitego życia powierzchnia się roi) i muszą się chronić w tytułowych kasztelach. Kto i jak zbudował kasztele? Nie wiadomo. Boduwniczowie to w zasadzie mitologiczne postacie, bliższe bogom niż fizycznym bytom, a sama technologia produkcji kasztelowego kamienia (specjalny materiał do budowy kaszteli) została już dawno stracona. Niemniej, nie znaczy to, że mieszkańcy kaszteli nie znają technologii. Mają na przykład statki, które za pomocą przeróżnych magicznych (choć oni nazywają to technologią, mają nawet od tego inżynierów) kryształów poruszają się w powietrzu. Mają kadzie, w których hodują mięso, mają technologie bojowe. No i mają koty, a koty mają swoją kulturę. Dość izolacjonistyczną co prawda, ale jednak.
Butcher oferuje też nam ciekawych bohaterów w całkiem sporej liczbie. Mamy więc Gwen, córkę bardzo znamienitego rodu, która postanawia rozpocząć karierę w Gwardii Kasztelu. Gwen to dobra dziewczyna, ale zapalczywa i często nieumiejąca spojrzeć na pewne rzeczy z szerszej perspektywy. Dużo ciekawsza jest moim zdaniem Bridget, też szlachcianka, choć uboga. Bridget ma co prawda znamienite nazwisko, ale z majątku poza tym nazwiskiem niewiele jej rodzinie zostało – jedynie kadziownia, czyli zakład produkujący w tym wypadku akurat mięso. Bridget lubi pracę fizyczną i ma do niej warunku, więc posturę ma raczej radzieckiej sportsmenki niż seksownej bohaterki fantasy. Ale co najciekawsze – Bridget ma charakter flegmatyczny. Przy tym jest bardzo inteligentna, więc każdą sytuację potrafi przemyśleć z każdej perspektywy i zawsze to robi, zanim zacznie działać. Dzięki temu jest też bardzo empatyczna i potrafi nawiązać kontakt z osobami, dla których innym brakuje cierpliwości i zrozumienia. Zdecydowanie moja ulubiona bohaterka. No i jest z nią kot, niebylejaki zresztą.
Z męskiej obsady główne role grają oczywiście sam kapitan Grimm oraz pewien młody wojownik gwardii, kuzyn Gwen. Jakkolwiek obaj są bardzo sympatyczni i bez problemu ich polubiłam, tak żaden nie wychodzi poza wyznaczone dla swojej postaci ramy. Grimm jest po prostu takim typowym „chaotycznym dobrym” bohaterem – oddanym sprawie, z mrocznym sekretem w przeszłości, nie bojącym się ubrudzić rąk, ale za to utalentowanym i dbającym o najbliższych. Młody gwardzista zaś… cóż, przyznam szczerze, że pełni rolę fanserwisu (choć nienahalnego, trzeba uczciwie przyznać), przynajmniej poza byciem wsparciem bojowym i dialogowym dla dwóch wyżej wymienionych dziewczyn. I jak za samym fanserwisem nie przepadam, tak Benedicta jako postać lubię, choć niczym się nie wyróżnia. No i ciekawym doświadczeniem był fanserwis skierowany do czytelniczek. Rzecz w polskiej fantastyce nie do pomyślenia.
„Wiatrogon aeronauty” to nie jest wybitna literatura problemowa. To po prostu bardzo solidna powieść rozrywkowa, bez pretensji do bycia czymkolwiek innym. Ale śmiem twierdzić, że w swojej kategorii jest jedną z lepiej wykonanych książek, jakie miałam okazję czytać. Dlatego po kolejny tom z pewnością sięgnę.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag.
Tytuł: Wiatrogon aeronauty
Autor: Jim Butcher
Tytuł oryginalny: The Aeronaut's Windlass
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Cykl: Podnieben kasztele
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 580
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.