Pamiętacie wielki tryumf „Eragona” na listach bestsellerów? Zapewne tak, ale wspominam o nim nie dlatego, że mam do tej powieści jakiś szczególny sentyment, tylko dlatego, że jej sukces nie był zasługą wysokiej jakości pisarstwa czy świeżego pomysłu. Był efektem świetnie poprowadzonej kampanii marketingowej, opartej w dużej mierze na młodym wieku autora. Zapoczątkował też serię książek napisanych przez „genialnych” nastolatków – niestety, większość prezentowała poziom najwyżej średni. Kilka lat już od tego czasu upłynęło, więc byłam przekonana, że i moda umarła śmiercią naturalną. Aż tu nagle Fabryka Słów zaczęła reklamować „Dziwnych” jako powieść genialnego nastolatka, z cytatem z Paoliniego na okładce. Podeszłam więc do całej historii sceptycznie.
A co to za historia? Bart jest podmieńcem, dziwnym, dzieckiem zrodzonym z elfiego ojca i ludzkiej matki, tak samo zresztą jak jego siostra. Jednak, mimo prawie stuletniej obecności feyrów w Anglii, mieszańce ciągle są prześladowane. Nikt poza Bartem nie przejmuje się, gdy w podejrzanych okolicznościach znika mały dziwny z naprzeciwka. Ale kiedy porwana zostaje także Hattie, chłopak wyrusza ratować siostrę. Zwłaszcza, że w Londynie coraz częściej znajduje się ciała zmasakrowanych podmieńców…
Muszę przyznać, że powieść młodego Bachmanna mnie zaskoczyła, zwłaszcza w obliczu tego, że zachwalał ją Paolini. W przeciwieństwie do ”Eragona", ”Dziwnym” bliżej do steampunkowego horroru dla młodszych czytelników niż do sztampowego fantasy. Bachmann świetnie tworzy klimat, ciężki, z odrobiną grozy i niesamowitości, podobny do tego, który mieliśmy w „Koralinie” Gaimana (oczywiście warsztat Gaimana jest o niebo lepszy, ale śmiem twierdzić, że jeśli Bachmann się rozwinie, może sporo osiągnąć). Feyry nie mają wiele wspólnego z duszkami tańczącymi wokół ogniska. Potrafią być bezwzględne, okrutne i egoistyczne – w rzeczy samej, są to główne cechy ich charakteru. Poza tym są zupełnie obce, inne od ludzi. Autor tę odmienność dopiero zaznaczył, wspominając przy okazji, że tam, gdzie magia zanika, magicznym stworzeniom coraz bliżej do ludzi, ale myślę, że warto byłoby to zagadnienie rozwinąć.
Osobną kwestią są ludzcy (albo półludzcy) bohaterowie powieści. Ani postaci młodego podmieńca, ani ciapowatego dżentelmena nie mogę nic zarzucić pod względem konstrukcji. Bartholomew to bardzo samotne dziecko, którego największym marzeniem jest żyć jak inni, a nie wieczne ukrywać się przed wszystkimi. Jego osamotnienie i tęsknota za normalnością zostały świetnie przedstawione przez autora. Z drugiej strony mamy Artura Jelliby, członka Tajnej Rady rządu, pełniącego tę funkcję tylko ze względu na znajomości, jakie posiada jego rodzina. Bo szczerze mówiąc, pan Artur zupełnie nie nadaje się na polityka. Jest przysłowiowymi ciepłymi kluchami - wszystkie sprawy załatwia za niego młoda i energiczna żona, z czego jest bardzo zadowolony. Ta nieudolność sprawia, że początkowo trudno go polubić i wyjątkowo irytuje. Na szczęście autor zapewnił mu rozwój w satysfakcjonującym czytelnika kierunku.
Myślę, że „Dziwni” są idealną historią dla tych młodszych czytelników, którzy lubią trochę się bać podczas lektury. Dla starszych może być nieco zbyt prosta, ale trzeba zaznaczyć, że to nawet nie jest literatura młodzieżowa, ale dziecięca – i na tym poziomie wypada całkiem dobrze. Prosty, ale zastosowany dość wprawnie język, mroczny, steampunkowy Londyn i interesujący bohaterowie są zdecydowanymi zaletami powieści. Wadą jest zakończenie – otwarte niczym wierzeje stodoły i na dobrą sprawę niczego nie kończące. Autor już napisał drugi tom. Ciekawe, czy ukaże się po polsku.
A co to za historia? Bart jest podmieńcem, dziwnym, dzieckiem zrodzonym z elfiego ojca i ludzkiej matki, tak samo zresztą jak jego siostra. Jednak, mimo prawie stuletniej obecności feyrów w Anglii, mieszańce ciągle są prześladowane. Nikt poza Bartem nie przejmuje się, gdy w podejrzanych okolicznościach znika mały dziwny z naprzeciwka. Ale kiedy porwana zostaje także Hattie, chłopak wyrusza ratować siostrę. Zwłaszcza, że w Londynie coraz częściej znajduje się ciała zmasakrowanych podmieńców…
Muszę przyznać, że powieść młodego Bachmanna mnie zaskoczyła, zwłaszcza w obliczu tego, że zachwalał ją Paolini. W przeciwieństwie do ”Eragona", ”Dziwnym” bliżej do steampunkowego horroru dla młodszych czytelników niż do sztampowego fantasy. Bachmann świetnie tworzy klimat, ciężki, z odrobiną grozy i niesamowitości, podobny do tego, który mieliśmy w „Koralinie” Gaimana (oczywiście warsztat Gaimana jest o niebo lepszy, ale śmiem twierdzić, że jeśli Bachmann się rozwinie, może sporo osiągnąć). Feyry nie mają wiele wspólnego z duszkami tańczącymi wokół ogniska. Potrafią być bezwzględne, okrutne i egoistyczne – w rzeczy samej, są to główne cechy ich charakteru. Poza tym są zupełnie obce, inne od ludzi. Autor tę odmienność dopiero zaznaczył, wspominając przy okazji, że tam, gdzie magia zanika, magicznym stworzeniom coraz bliżej do ludzi, ale myślę, że warto byłoby to zagadnienie rozwinąć.
Osobną kwestią są ludzcy (albo półludzcy) bohaterowie powieści. Ani postaci młodego podmieńca, ani ciapowatego dżentelmena nie mogę nic zarzucić pod względem konstrukcji. Bartholomew to bardzo samotne dziecko, którego największym marzeniem jest żyć jak inni, a nie wieczne ukrywać się przed wszystkimi. Jego osamotnienie i tęsknota za normalnością zostały świetnie przedstawione przez autora. Z drugiej strony mamy Artura Jelliby, członka Tajnej Rady rządu, pełniącego tę funkcję tylko ze względu na znajomości, jakie posiada jego rodzina. Bo szczerze mówiąc, pan Artur zupełnie nie nadaje się na polityka. Jest przysłowiowymi ciepłymi kluchami - wszystkie sprawy załatwia za niego młoda i energiczna żona, z czego jest bardzo zadowolony. Ta nieudolność sprawia, że początkowo trudno go polubić i wyjątkowo irytuje. Na szczęście autor zapewnił mu rozwój w satysfakcjonującym czytelnika kierunku.
Myślę, że „Dziwni” są idealną historią dla tych młodszych czytelników, którzy lubią trochę się bać podczas lektury. Dla starszych może być nieco zbyt prosta, ale trzeba zaznaczyć, że to nawet nie jest literatura młodzieżowa, ale dziecięca – i na tym poziomie wypada całkiem dobrze. Prosty, ale zastosowany dość wprawnie język, mroczny, steampunkowy Londyn i interesujący bohaterowie są zdecydowanymi zaletami powieści. Wadą jest zakończenie – otwarte niczym wierzeje stodoły i na dobrą sprawę niczego nie kończące. Autor już napisał drugi tom. Ciekawe, czy ukaże się po polsku.
Recenzja dla portalu Insimilion.
Tytuł: Dziwni
Autor: Stefan Bachmann
Tytuł oryginalny: The Peculiar
Tłumacz: Małgorzata Koczańska
Seria: Dziwni
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok: 2013
Stron:320
Książka trafiła do mnie przypadkiem, czeka na swoją kolej, zobaczymy kiedy sie doczeka.
OdpowiedzUsuńW sumie to nie ma się do czego spieszyć - zwłaszcza, że Twoja latorośl chyba jeszcze i tak za młoda.:)
UsuńKurcze, trochę za stara jestem
OdpowiedzUsuńTa książka była.. dziwna xD Adekwatnie do tytułu :)
OdpowiedzUsuńE, widziałam dziwniejsze.;)
UsuńSteampunk to jednak nie mój gatunek chociaż może kiedyś jak zabraknie mi książkę do czytania to i za tą się wezmę :)
OdpowiedzUsuńSteampunk to fajny gatunek.;) Jeśli jednak chciałbyś z nim zawrzeć bliższą znajomość, to może jednak od czegoś innego zacznij...
Usuń