Z Sandersonem mam pewien problem. Facet ma świetne pomysły na światy i nienajgorsze na opowieści, bohaterów też zwykle pisze znośnych. Potrafi czytelnika zaskoczyć i ogólnie całkiem sensownym pisarzem jest. Tylko czemu, ach czemu tak strasznie ględzi.
Vin i Elend prowadzą swoją armię po całym imperium. Podążają za szlakiem wytyczonym przez magazyny zostawione przez Ostatniego Imperatora. Dookoła nich świat umiera – popiół tworzy zaspy, mgły zostają coraz dłużej po wschodzie słońca a trzęsienia ziemi przychodzą coraz częściej. Państwo Venture liczą jednak, że wskazówki pozostawione przez poprzedniego władcę pozwolą im uratować świat. Jednak ich poczynaniom przygląda się pewna niszczycielska siła, która zrobi wszystko, żeby ich powstrzymać.
Właściwie trzeci tom tego cyklu jest miejscem, w którym dotarliśmy do momentu, gdzie bohaterowie muszą stawić czoła pradawnemu złu (no dobra, siła z którą walczą nie jest do końca tożsama ze złem jako takim, ale jej cel to zagłada, więc możemy sobie te subtelności darować). Biorąc pod uwagę, że zaczynaliśmy od obalania władz, jest to dość rozczarowujący kierunek rozwoju. W końcu w fantasy podąża się nim od czasów Tolkiena, a osobiście wolę, kiedy bohaterowie jednak nie mieszają bogów do swoich problemów (to być może kwestia urazu wyniesionego ze starć z polską fantasy, ale trudno, nic nie poradzę). Niemniej zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące i dość zaskakujące, więc jestem w stanie autorowi wybaczyć używanie nielubianych przeze mnie motywów.
Ale nie mogę mu wybaczyć tego, co zrobił z Vin. W „Z mgły zrodzonym” Vin była bardzo sympatyczną postacią – zagubioną nastolatką, która próbuje odnaleźć się wśród całkiem nowych zasad. Jednak w kolejnych tomach autor stawiał ją na coraz wyższym piedestale. W „Bohaterze Wieków” doszliśmy do tego, że w każdym rozdziale, w którym Vin się pojawia, ktoś musi zauważyć, jak bardzo niezwykła z niej kobieta, silna, piękna i wyjątkowa. W pewnym momencie nawet fakt, że kwestie te należą głównie do jej męża (było nie było ciągle mocno zakochanego) przestaje ratować sytuację. Nieprzyjemne wrażenie pogłębia się w chwili, kiedy widzimy, jak Vin odnosi się do innych kobiet – w scenie balu nazywa je „pudernicami” i napawa się władzą, którą ma nad innymi (będącymi ogólnie w dość rozpaczliwej sytuacji) arystokratkami oraz swoją wyższością intelektualną. Pozostawiło to dość nieprzyjemne wrażenie.
Inni wypadają dużo lepiej. Wątek Spooka jest poprowadzony bardzo ciekawie. Pokazuje, jak marzenia mogą zostać wykorzystane przeciwko człowiekowi. Reszta ekipy Keislera też daje radę, choć poza Sazedem nie odgrywają szczególnie znaczącej roli. Terrisanin zaś przeżywa rozterki związane z rozważaniem nad religią, ale jakoś mnie one nie porwały. Były zbyt oczywiste.
Paradoksalnie, najbardziej interesujące były rozdziały, w których Sanderson przenosił nas do siedziby kandra. To fascynujące istoty o złożonej kulturze i szkoda, że bliżej możemy poznać je dopiero teraz, kiedy cała historia się kończy. A TenSoon to bardzo udana postać.
Co jest w tej książce najlepsze? Zdecydowanie zakończenie. Po blisko sześciuset stronach ględzenia (i to ględzenia bardzo zręcznego, bo na pierwszy rzut oka bardzo trudno wyłapać zbędne elementy w fabule. Zręczne ględzenie jest chyba jeszcze gorsze niż niezręczne, bo nie wiadomo, które rozdziały można ominąć) przez ostatnie dwieście mamy wreszcie zagęszczoną akcję. Dopiero w tych ostatnich dwustu stronach znalazłam emocje, których mi wcześniej brakowało i zaczęłam się przejmować walką bohaterów. Szkoda, że tak późno. Cóż, kolejne części cyklu są już o połowę krótsze, może tama autor wypowiada się bardziej zwięźle.
Mimo kilku rozczarowań uważam, że „Ostatnie Imperium” co całkiem niezły cykl. Nie żałuję, że go poznałam i pewnie jeszcze do niego wrócę, bo po zakończeniu „Bohatera Wieków” autor musiał sporo zmienić i bardzo jestem ciekawa, jak będą wyglądać kolejne tomy. Więc polecam, zwłaszcza, jeśli macie sporo wolnego czasu.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag
Tytuł: Bohater Wieków
Autor: Brandon Sanderson
Tytuł oryginalny: The Hero of Ages
Tłumacz: Anna Studniarek
Cykl: Ostatnie Imperium
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2015
Stron: 778
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.