Za mną drugi tom „Skrzydeł Ognia” (o pierwszym pisałam tutaj). Tym razem wydarzenia poznajemy z perspektywy Tsunami, co wymusza drobne zmiany. W przeciwieństwie do Łupka, który był prostolinijnym, niewinnym przytulakiem Tsunami bardziej przypomina zadziorną nastolatkę z pierwszymi objawami buntu dorastania. Ale jej historia pozostaje zajmująca. Ach, recenzja zawiera drobne spoilery względem tomu pierwszego.
Po wydarzeniach ze „Smoczego proroctwa” grupa przyjaciół postanawia, skoro już znaleźli się blisko brzegu, odnaleźć rodzinę Tsunami, morskiej smoczycy. Wiedzą już, że pochodzi ona z królewskiego rodu, liczą więc, że w pałacu znajdą schronienie, a sama Tsunami bardzo pragnie poznać matkę i konstruuje sobie w myślach jej idealny obraz. Czy marzenia wygrają konfrontację z rzeczywistością?
Drugi
tom cyklu, jak zwykle w tego typu seriach bywa, ma spory walor
krajoznawczy – poznajemy w nim Królestwo Morza. Dowiadujemy się sporo o
zwyczajach Morskoskrzydłych, o smoczej rodzinie królewskiej i
organizacji państwa. Dowiadujemy się też, ze Smoczętom Przeznaczenia
towarzyszy intryg, której nie są świadome co dodatkowo dodaje cyklowi
głębi.
Tsunami jest bardzo ciekawą narratorką – gdyby była człowiekiem, byłaby nastoletnią chłopczycą, dobrą, ale krnąbrną i narwaną (wygląda też na to, że jest bardziej rozwinięta od swoich przyjaciół, bo podczas gdy Łupka czy Słoneczko możnaby porównać do dzieciaków dziesięcioletnich, Tsunami zdaje się mieć jakieś czternaście lat). Uważa się za wojowniczkę i często najpierw działa, a potem myśli, co niekoniecznie zyskuje jej przychylność przyjaciół. Ona sama w głębi duszy wie, że nie zawsze ma rację (a w trakcie wydarzeń przedstawionych w książce dojrzewa na tyle, by zdobyć się na przyznanie tego przed samą sobą), ale postępować inaczej dopiero będzie musiała się nauczyć.
Dla mnie najciekawszą częścią fabuły były interakcje Tsunami i jej matki (pozostałe smoczęta przeznaczenia zostały mocno zmarginalizowane w „Zaginionej sukcesorce” i właściwie nie spełniają znaczącej roli fabularnej). Młoda smoczyca musi skonfrontować swoje idealne wyobrażenie z rzeczywistością. Autorka przedstawiła tutaj w skondensowanej formie ten aspekt dojrzewania, kiedy dzieci zaczynają zauważać, że ich rodzice nie są idealni (i ja się może na dzieciach nie znam ale wydaje mi się, że dla docelowych odbiorców „Skrzydeł Ognia” na poruszenie tego aspektu jest jeszcze trochę za wcześnie. Ale mogę się mylić). Tsunami dostrzega (a może to jednak czytelnik? Bo zarzuty nie są wypunktowane wprost, Sutherland sporo zostawia w gestii czytelnika), że jej matka mimo że z pewnością jest dobra, nie jest takim ideałem, jakim maluje się w swoich książkach. Poza tym bywa zaborcza i nadopiekuńcza co niesfornej smoczych niezbyt odpowiada. Niemniej, Tsunami bardzo dojrzale (mogłabym powiedzieć, że nieadekwatnie dojrzale, jeśli wziąć pod uwagę dotychczas budowany charakter postaci) przyjmuje wszystkie wydarzenia, jakie na nią spadają.
Tak na marginesie, właśnie zauważyłam, że Sutherrland sporo miejsca poświęca na relacje matek z córkami – w poprzednim tomie też znalazł się taki motyw, choć nie dotyczył żadnej z głównych postaci. To interesujące, bo rzadko spotykane w, było nie było, przygodowych powieściach dla dzieci i młodzieży. Są to często relacje problematyczne, choć spłycone na potrzeby młodszych czytelników czy też tylko sygnalizowane, niemniej zawsze nakreślone trafnie i dość realistycznie.
Ciągle uważam, że w kategorii fantastyki dla młodszego czytelnika „Skrzydła Ognia” winny zając wysoką pozycję. Fajnie się to czyta, nawet rodzice czytający dzieciom nie powinni się nudzić.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Mag
Tytuł: Skrzyła Ognia: Zaginiona sukcesorka
Autor: Tui T. Sutherland
Tytuł oryginalny: Wings of Fire. Book Two: The Lost Heir
Tłumacz: Małgorzata Strzelec
Cykl: Skrzydła Ognia
Wydawnictwo: Mag
Rok: 2016
Stron: 266
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.