Patrząc wstecz, mój kontakt z Grzędowiczem był zaskakująco krótki. Ot, pojedynczy tom „Pana Lodowego Ogrodu” i tyle. Wyjaśnienie jest prozaiczne – więcej w bibliotece nie mieli, a z czasem i chęć poszukiwań opadła. Niemniej, na liście sobie kilka tytułów tego pana zanotowałam, żeby mieć na przyszłość pod ręką. I tak sobie tam tkwiły, bo zawsze było coś do przeczytania pod ręką bardziej. Ale ostatnio zabrałam „Popiół i kurz” spod ręki Lubego, skoro już się tam znalazł.
Książka to właściwie dwa teksty. Rolę prologu pełni opowiadanie „Obol dla Lilith”, po czym przechodzimy do zupełnie innej historii, już w rozmiarze powieści. Oba łączy główny bohater, pewien profesor etnografii, w świecie Pomiędzy używający imienia Charon. Świat Pomiędzy to miejsce już nie będące naszą rzeczywistością, ale jeszcze nie będące zaświatami. Czasami gubią się w nim dusze osób zmarłych nagle i tragicznie. Charon je przeprowadza. Odpłatnie, jak to Charon. Ale czasem jest do zrobienia coś więcej.
Świat Pomiędzy, czyli miejsce akcji to najmocniejsza strona powieści. Mroczny, surrealistyczny w ten niepokojący sposób, ale na swój sposób wspaniały. Na moje oko mocno inspirowany obrazami Beksińskiego, choć autor przywołuje Boscha. Zresztą, istoty zamieszkujące Pomiędzy mogły być inspirowane Boschem, ale świat, w którym żyją z pewnością stworzył Beksiński. Jaka piękna, mroczna gra mogłaby się w nim rozgrywać! Może nie odniosłaby sukcesu na miarę Wiedźmina, w końcu nie ten gatunek, ale mogłaby być wydarzeniem.
A dlaczego świat Pomiędzy nie nadaje się na RPG? Cóż, osobiście sądzę, że bliżej mu jednak klimatem do horroru niż do drużynowego questu. Gdybym nie należała do tych, którzy horroru nie potrafią rozpoznać nawet wtedy, gdy ten kopnie ich w tyłek (przynajmniej horroru pisanego. Tych filmowych nie oglądam, bo się boję), zaryzykowałabym twierdzenie, że „Popiół i kurz” jest właśnie horrorem. Albo chociaż dark fantasy (czymkolwiek miałoby być). Grzędowicz lubi budować mroczne, surrealistyczne klimaty nawet wtedy, kiedy docelowo nie zamierza straszyć. Ale Pomiędzy aż się prosi o horrorową interpretację. W końcu to świat zmarłych i upiorów.
Ciekawe jest to, że autor inspiruje się mitologią Czukczów. Jest to wspólne dla Grzędowicza i Kossakowskiej, która swoją drogą też napisała dylogię o facecie podróżującym między wymiarami. Można by z tego faktu wysnuć jakąś teorię o wspólnocie inspiracji w małżeństwach pisarzy. Tyle że Grzędowicz oba motywy wykorzystał w jednej powieści, a Kossakowska osobno pisała o podróżach między wymiarami, a osobno o mitologii Czukczów. Taka ciekawostka, ciekawe, czy o czymś świadczy.
Przy całym zachwycie światem przedstawionym najbardziej irytował mnie główny bohater. Przez dłuższy czas nie mogłam dojść, dlaczego. „Popiół i kurz” to jednak mimo całej mroczności urban fantasy (a przynajmniej jest to klasyfikacja tak samo uprawniona, jak wszystkie poprzednie, które tu przywoływałam). Mamy bohatera niczym Clint Eastwood stojącego na straży bezbronnych w dzikich rubieżach nieżywego świata, tak ja to robią Harry Dresden czy inny Peter Grant. Kurczę, Charon nawet ogólny oklep zbiera z podobną częstotliwością, co Dresden. Ale jakoś Dresdena lubię, a Charona nie. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że to przez zrzędliwość nie lubię Charona. Podczas gdy mój ulubiony typ bohatera zwykle rozładowuje napięcie humorem i ciętą ripostą, Charon tylko narzeka. Niby robi to, w czym statystyczny Polak jest najlepszy i pewnie niektórym przez to wydaje się bardziej swojski, ale mnie najzwyczajniej w świecie irytuje. Co ciekawe, w opowiadaniu irytował mniej. Może jakbym dostała zbiór krótszych tekstów zamiast powieści, wyszłoby lepiej (na marginesie uważam, że ponurzy jeźdźcy pustkowi, którym płaci się za usługi lepiej wypadają w krótszej niż w dłuższej formie. Ale to moje osobiste zdanie, zupełnie niczym poza subiektywnymi preferencjami nieuzasadnione).
Właściwie to szkoda, że „Popiół i kurz” nie ma kontynuacji. Jakieś opowiadania bym przeczytała. To fajny koncept, choć może nie wszystkie jego elementy trafiają w moje gusta. Można śmiało czytać, jak kogoś nie irytują zrzędliwcy.
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok: 2012
Stron: 329
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.