Przyznam wam się, że od jakiegoś czasu mam problem. I to problem narastający. Chodzi mianowicie o to, że tęsknię za czasami, kiedy nie miałam bloga. Tęsknię za niepisaniem notek. Tak po prostu.
Wydawałoby się, że rozwiązanie jest proste – no to nie pisz, zamknij kramik, podziękuj za uwagę i zajmij się czymś innym. Bo mam się czym zająć: chciałoby się narysować coś więcej, niż tylko szybki szkic, na które sobie pozwalam teraz, bo trzeba przecież napisać notkę, albo przeczytać książkę, bo nie ma o czym napisać notki. Chciałoby się wrócić do rękodzieła, albo poczochrać po prostu własne zwierzaki (tudzież napisać coś na zwierzakowego bloga, bo akurat tu nie odczuwam zmęczenia materiału). Tylko że wbrew pozorom to takie proste nie jest.
Notkę od czapy ilustrują zdjęcia prosiaków, bo mogę. |
Problem polega na tym, że ja wciąż lubię czytać. Ba, nawet czasem przyjemnie mi się pisze o tym, co przeczytałam. Tyle że prowadzenie bloga wymusza pewne tempo, którego już nie chcę i nie mam wewnętrznej potrzeby utrzymywać. Nawet z zakupami ostatnio wyhamowałam, bo potrzeba posiadania pewnych książek we mnie zamiera. Jasne, są tytuły, które pragnę nabyć, ale coraz częściej są to po prostu kolejne tomy jakichś serii czy cykli, albo nowe książki lubianych autorów. Złapałam się na tym, że przeglądając spisy nowości na dany miesiąc, robię to z myślą „co by kiedyś wypożyczyć z biblioteki” a nie „co by tu wziąć do zrecenzowania”. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że dana książka nie jest warta spinania się w celu terminowego doczytania jej (zresztą, najprawdopodobniej i tak mi się to nie uda).
Przy okazji – nie wiem jak innym, ale mnie jeśli coś w książce zainteresuje na tyle, żeby to narysować, to najlepiej mi się rysuje w trakcie czytania (mówiąc precyzyjniej, przerywam wtedy czytanie na rzecz rysowania), a nie po przeczytaniu i napisaniu recki. Co potrafi ogólny czas czytania znacznie wydłużyć, jeśli takich „cosiów” zdarzy się kilka. A ze jednak terminy gonią, to zwykle rezygnuję z rysowania. Nie chcę już rezygnować.
Przy tym wszystkim ja ciągle blogowanie lubię – choć akurat najmniej te jego część związaną z pisaniem notek.;) Poza tym włożyłam w to miejsce zbyt wiele pracy, czasu i uczucia, żeby tak po prostu je porzucić (nie wiem, czy kiedykolwiek byłabym w stanie to zrobić, bo mam w sobie ogromną niechęć do zmian). Ale coraz bliższa jest mi idea, nazwijmy to, slow readingu (wiem, koszmarek) – czytam kiedy chcę, ile chcę i co chcę. Bez maratonów i narzucania tempa, bo notkę napisać trzeba.
Podsumowania nie będzie, bo nie wiem, o w związku z powyższym. Mam zamiar zastanowić się do końca roku. Bo jeśli chcę (a chcę) dalej prowadzić bloga, to nie bardzo mogę sobie pozwolić na pójście na żywioł i pisanie spontaniczne. Z tego względu, że wtedy powstawałaby jedna notka na miesiąc i większość z nich to byłyby stosiki, a nie to było celem założenia tego bloga. Na chwilę obecną możecie się spodziewać, że czasem notki może nie być. Tak po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.