wtorek, 24 lipca 2018

Piąteczka: Dokąd na wakacje?


Dawno nie było nowej Piąteczki, postanowiłam więc to zmienić (z regularnością u mnie jak zwykle kiepsko, więc chyba każdy już stracił złudzenia, że cykl będzie regularny. Ale postaram się, żeby przerwy nie były przesadnie długie).

Tymczasem nastało lato, wakacje, każdy myśli już dokąd by tu na urlop wyjechać. I ja pomyślałam. Mianowicie nad tym, jaki książkowy świat najbardziej odpowiadałby mi w temacie turystycznych wojaży. Wybór wcale nie był prosty, bo fantastyka w interesujące światy obfituje, na początku więc odrzuciłam te zbyt oczywiste (jak Śródziemie czy Ziemiomorze) lub takie, które w wakacje nie mają zbyt wiele do zaoferowania (wiecie, Hogwart latem zamykają). Starałam się też skupić głównie na tych, w których byłoby co zwiedzać. I tak nie bez trudu wybrałam tę piątkę.

1. Świat z cyklu „Temeraire” Naomi Novik

To właściwie taka sama Ziemia jak nasza, z bardzo zbliżoną historią, ale są tam smoki. Moje ulubione smoki w literaturze, więc wybór jest mało zaskakujący. Oczywiście Europa ogarnięta napoleońskimi wojnami nie jest szczególnie przyjaznym turystom miejscem, ale i tak nie chciałam się tam wybierać – smoki w Europie traktuje się jak takie trochę bystrzejsze konie albo psy bojowe, są własnością armii i szary człowiek nie ma szansy się z nimi w jakikolwiek sposób skontaktować, a nawet zobaczyć z bliska. Dlatego też osobiście odwiedziłabym Chiny lub Japonię. Tam smoki to też ludzie, więc można z nimi rozmawiać na ulicach jak z każdym tubylcem – i o to chodzi. Poza tym niektóre pracują w komunikacji miejskiej, więc każdy chętny za drobną opłatą może się na bestii przelecieć. Do tego dochodzą jeszcze zabytki i bogata kultura, więc turysta nie miałby jak się nudzić ani przez chwilę. Ciekawą opcją byłaby też Ameryka Południowa, ale tam smoki bywają zaborcze w stosunku do nowo poznanych ludzi i mógłby być kłopot z powrotem z podróży.

2. Świat z „Podniebnych kaszteli” Jima Butchera

To ciekawa planeta. Widzicie, jej powierzchnia nie dość, że jest toksyczna dla ludzi, to jeszcze zamieszkują ją krwiożercze monstra, które chętnie zrobiłyby sobie z turysty przekąskę. Więc miejscówka raczej dla lubiących sporty ekstremalne, ale my nie o tym. Prawdziwie ciekawe rzeczy znajdują się bowiem w tytułowych kasztelach – kilkukilometrowej wysokości strukturach, w których mieszkają tamtejsi ludzie. Można więc sobie te pionowe państwa-miasta zwiedzać (a jest w nich co oglądać) i przy okazji zaliczyć kilka przejażdżek powietrznymi statkami, które autor stylizował nieco na flotę żaglową. Aha, no i jeśli dacie radę nauczyć się kociego, to będziecie mogli sobie z lokalnymi kotami pogadać.

3. Księgogród z „Miasta Śniących Książek” Waltera Moersa

Camonia, w której rozgrywa się akcja wszystkich książek Moersa ma zapewne znacznie więcej ciekawych miejsc, ja jednak znam tylko Księgogród. I w sumie mi to wystarczy, bo nie ma lepszego miejsca na miejskie wakacje dla mola książkowego. Niezliczone księgarnie i antykwariaty pozwolą wydać dowolną ilość pieniędzy na pamiątki, lokalne restauracje zachwycą daniami, jakich nie można spróbować nigdzie indziej a wieczorem można wybierać między różnorodnymi atrakcjami intelektualnymi. Nic, tylko rezerwować hotel.

4. Camorra z „Niecnych Dżentelmenów Scota Lyncha

To też pomysł na miejskie wakacje, ale dla tych, których może nie za bardzo fascynuje literatura, za to lubią śródziemnomorski klimat. Camorra była inspirowana Wenecją, mamy więc do czynienia z miastem na wodzie, w którym łatwiej gdziekolwiek dostać się łodzią niż piechotą – są więc pływające areny i targowiska, gondole do wynajęcia i takie tam. Jednak oprócz tego, co każdy turysta może równie dobrze robić w Wenecji, w Camorze można podziwiać niezwykłe budowle ze staroszkła oraz kosztować alchemicznego wina (a jak ktoś lubi używki mniej legalne, to też znajdzie trochę niespotykanych przepisów). Wadą Camorry jest to, że trzeba uważać na uliczników – niestety, nieuważny turysta może szybko się przekonać, że jego sakiewka zniknęła w tajemniczych okolicznościach...

5. Lengorchia z „Kronik Drugiego Kręgu” Ewy Białołęckiej

Lengorchia to oczywiście spory kontynent i równie dobrze mogłabym polecić wycieczkę po, dajmy na to, Azji. Więc od razu zaznaczę, że chodzi mi o jedno miejsce – Smoczy Archipelag (znaczy, Zamek Magów też by się fajnie zwiedzało, ale wątpię, żeby wpuszczali tam turystów). Klimat z tych tropikalnych i przyjemnie morskich, więc w sam raz. Co prawda infrastruktura turystyczna raczej słaba i nocować przyjdzie nam w warunkach surwiwalowych (czyli samemu trzeba sobie sklecić dach z liści), ale w takim klimacie noc pod gwiazdami to bonus, a nie przeszkoda. Z wyżywieniem też raczej nie będzie problemów, bo owoce (i morza, i niemorza) można znaleźć na każdym kroku. Co prawda tubylcza fauna może sprawiać problemy: trzeba uważnie wybierać miejsce kąpieli, żeby nie trafić na krwiożercze syreny (ale już takie wydry morskie chętnie się z nami pobawią) i nie zdenerwować lokalnych smoków, poza tym w lasach może się trafić jakiś drapieżnik. Dlatego najbezpieczniej jest przy plaży. Dla rządnych przygód wyspy mają w zanadrzu starożytne ruiny, w których czasem trafia się jakiś skarb. Idealne miejsce na wakacje w stylu „Piratów z Karaibów”.

A Wy? Gdzie byście chcieli wyjechać na wakacje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...