niedziela, 12 marca 2017

"Historia naturalna smoków" Marie Brennan

Są takie nieliczne tytuły, na których polska premierę czekam z niecierpliwością, ale bez wielkiej nadziei, że kiedyś się doczekam (nieliczne są pewnie głównie dlatego, że nie zaglądam na Goodreaders). „Pamiętnik Lady Trent” to właśnie jedna z takich serii – wpadła mi w oko jakoś w okolicach premiery pierwszego tomu w oryginale i wzbudziła ekscytację. Od tamtego czasu minęły cztery lata i do niedawna nic się w kwestii nie działo. Wygląda jednak na to, że jakaś książkowa opatrzność nade mną czuwa. Oto bowiem w roku, kiedy (najprawdopodobniej) wyjdzie ostatni tom cyklu „Temeraire”, któremu szczerze fangirluję, nagle Zysk postanowił wydać książkę, na którą bezskutecznie czekam od lat. Liczę, że cykl o Lady Trent będzie godnym następcą „Temeraire’a”.

Izabela Camherst (później znana jako Lady Trent – wbrew temu, co piszą na okładce to nie jest nazwisko, tylko tytuł) jest już starszą kobietą, znaną i podziwianą na całym świecie za swoje naukowe osiągnięcia w dziedzinie badań nad smokami. Jednak, jak w przypadku każdej osobistości, wielu młodych fanów pragnęłoby poznać bardziej prywatną stronę życia tej gwiazdy nauki. Stąd też pomysł pamiętników, których pierwszą częścią jest „Historia naturalna smoków”. Dzięki tej książce możemy z pierwszej ręki poznać najmłodsze lata życia Lady Trent aż do pierwszej wyprawy badawczej włącznie i dowiedzieć się, co też z niej wynikło.

Ta powieść zdawała się zawierać kilka rzeczy, które bardzo sobie cenię w fantastyce, a które rzadko występują w odpowiednich proporcjach: ciekawą postać kobiecą (nie mylić z Silną Postacią Kobiecą ™), znaczący wątek naukowy oraz smoki z pomysłem napisane. Weryfikując te obietnice, nie rozczarowałam się.

Zacznijmy może od głównej bohaterki. Zachwycił mnie sposób, w jaki autorka postanowiła tę postać skonstruować. Widzicie, panuje moda (chyba od czasów księżniczek Disneya drugiej generacji) na bohaterki, które zdobywają swoje miejsce w życiu i spełniają marzenia poprzez bunt i łamanie z trzaskiem wszelkich obowiązujących zasad. Czytając powieści młodzieżowe człowiek dochodzi do wniosku, że to jedyny sposób na skonstruowanie bohaterki, która wystaje poza ramy roli społecznej narzuconej jej przez powieściową rzeczywistość. Tymczasem Brennan pokazuje, że można inaczej. Owszem, Izabela zajmowała się od maleńkości rzeczami, które nie przystoją młodej damie. W pewnym momencie w imię tych zainteresowań zdecydowała się nawet na czyn, który okazał się dla niej realnie niebezpieczny. Zwykle w powieściach w takich momentach brawura bohaterek jest nagradzana. Tutaj mamy sytuację odwrotną – lekkomyślność i brawura sprawiły, że Izabela musiała na kilka lat porzucić swoje pasje i stać się ułożoną młodą damą, skoro miała żyć w społeczności ukształtowanej na wzór wiktoriańskiej. Później, nawet gdy jej marzenia stały się bardziej realne, do ich zrealizowania też dążyła wykorzystując metody znajdujące się w ramach obyczajowości epoki, nie zaś ją przełamując. To bardzo rzadkie podejście do konstrukcji bohaterek, mało popularne. Szkoda, bo wydaje mi się, że znacznie bardziej realistyczne.


Ciekawe (i rzadsze, niż bym chciała) jest również podejście autorki do związków. Otóż prawie całkowicie pominęła ona etap zalotów. Większość autorów (nie tylko powieściowych zresztą) uważa proces schodzenia się pary za jedyny interesujący etap w związku – stąd też ich bohaterowie ciągle schodzą się i rozstają, bo napisanie stabilnej relacji dwojga ludzi zdaje się większość twórców przerastać. Tymczasem Brennan postawiła na stabilne, kochające się małżeństwo, w którym jedna ze stron jest rozsądna, a druga bardziej skłonna do ryzyka (a cechy te są rozmieszczone odwrotnie, niż obyczajowość epoki pozwala zakładać) – przy czym oboje się szczerze kochają. Bez egzaltacji i wielkich czynów, wyrażając uczucie raczej drobnymi kompromisami dnia codziennego niż romantycznymi porywami. Oby więcej takich par.

W ogóle bardzo podoba mi się to, że autorka postanowiła stworzyć bohaterów, którzy są dziećmi swoich czasów. Owszem, narratorka pamiętników nie jest przykładną damą i już samym swoim zajęciem wywołuje pewną sensację, ale przy tym nie zdaje się być bohaterką współczesną włożoną do innej epoki.

Przejdźmy może do smoków i związanych z nimi wątków naukowych. Przyznam, że liczyłam na nieco więcej, jeśli chodzi o badania nad smokami. Co prawda napisana część jak najbardziej spełniła moje oczekiwania, ale liczyłam, że będzie jej o prostu więcej. Najwyraźniej autorka poświęciła część „naukowości” na rzecz typowo przygodowego rozwoju akcji (co nie jest zbrodnią, ale wolałabym odwrotnie. Choć obawiam się, że jestem w mniejszości). Oczywiście wszyscy autorzy, którzy mają zamiar wnieść do wizerunku smoków odrobinę nauki, rezygnując przy tym w swoim światotwórstwie z magii, kochają XIX-wieczne realia. Dlatego, że jest to już okres, kiedy metody naukowe zaczęły uzyskiwać współczesny kształt, lale jednocześnie rozwój nauki nie pozwalał na uzyskanie precyzyjnej odpowiedzi na pytanie „Z czego dokładnie są zrobione ultralekkie smocze kości?” czy „Jaka konkretni mieszanka lotnych gazów znajduje się w smoczych pęcherzach lotnych?”. To oszczędza całe tygodnie riserczu.

Smoki tutaj są inne niż te u Novik chociażby. To zwierzęta. Owszem, z tych inteligentniejszych i o bardzo złożonych zachowaniach, ale nie mówią ani nie tworzą własnej kultury (oraz nie kradną cudzej, jeśli o to chodzi). Niemniej, opisy ich biologii i zachowań, a także anatomii wyszły autorce bardzo przekonującą. Czekam na kolejne gatunki i opowieść o nich.

Autorka pieczołowicie skonstruowała też świat przedstawiony. Oczywiście jest to kraina typowo fantastyczna, ale jej problemy, że tak powiem, ogólnoświatowe są jakoś dziwnie zbieżne z problemami naszego dziewiętnastowiecznego świata (mapy co prawda nie ma (szkoda) ale gdyby była to mam wrażenie, że podejrzanie przypominałaby mapę Europy). Kolonializm, napięcia między mocarstwami, niepokoje graniczne. Skąd my to znamy…

Jeszcze kilka słów o wydaniu, bo to dla mnie istotne. Oryginalne grafiki (nie tylko okładkowa, ale i ilustracje) bardzo mi się podobały i marzyłam cicho, że w polskim wydaniu zostaną zachowane. Nie zawiodłam się, na szczęście. Są wszystkie ilustracje, a wydawca na pierwszej stornie okładki postanowił zostawić tylko tytuł i autora (rezygnując z upstrzenia jej jakimiś dodatkowymi i zupełnie zbędnymi napisami, jak to jest ostatnio w modzie), za co mu chwała. Tłumaczenie też wygląda na bardzo przyzwoicie. Mogę się przyczepić jedynie do korekty, ale i to nie za mocno – kłują w oczy głównie zjedzone kropki na końcu zdania, ale nie są jakieś szczególnie liczne.

Nie będę owijać w bawełnę: polecam mocno każdemu, dla kogo narracja pierwszoosobowa nie jest przeszkodą nie do przejścia, zaś pamiętnik formą obrzydliwą. Kupujcie dla smoków i dla bohaterów, czytajcie i polecajcie. Ja osobiście nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi na niego długo czekać.

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Zysk i s-ka.

Tytuł: Historia naturalna smoków
Autor: Marie Brennan
Tytuł oryginalny: A Natural History of Dragons: A Memoir of Lady Trent
Tłumacz: Dorota Żywno
Cykl: Pamiętnik Lady Trent
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok: 2017
Stron: 358

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...