Recenzja sponsorowana przez Serenity, która pożyczyła mi książkę. Dzięki!:)
Wampiry głęboko zakorzeniły się w
popkulturze. Zanim nadeszły czasy paranormalnych romansów, za pierwowzór
wampira uważany był hrabia Dracula. Ale jeśli ktoś zechce pogrzebać głębiej, to
okaże się, że hrabia miał swój prototyp historyczny. Był nim hospodar wołoski,
Vlad Dracula, zwany Palownikiem. O nim właśnie napisał książkę Dariusz
Domagalski.
Po przegranej bitwie pod Warną
zagrożenie ze strony Imperium Osmańskiego rośnie. Węgierski następca tronu
zdaje sobie sprawę, że jego ziemie będą jednym z pierwszych celów tureckiego
natarcia, ale na jednym froncie już toczy wojnę. Szuka więc sojusznika, który
pozwoliłby oddalić zagrożenie. Jednym z kandydatów jest Vlad Dracula, ale jego
sława jest tak zła, że zasadność powierzenia mu zbrojnej kampanii jest
wątpliwa. Młody władca wysyła więc oddział zaufanych wojowników pod dowództwem
Janosa Lechoczky, aby sprawę na miejscu obadał. Co oddział zastanie po
przekroczeniu Karpat? Kim naprawdę jest Vlad Palownik?
Na początku musze przyznać, że
czuję się nieco zawiedziona – rozpoczynając lekturę byłam przekonana, że mam do
czynienia z historycznym fantasy. Nie spodziewałam się jakiegoś przesadnego udziału
fantastyki, ale jednak odczuwalnego. Tymczasem „Vlad Dracula” to powieść w
zasadzie ściśle historyczna (jaskółka w postaci niebywałej żywotności,
szybkości i odporności na zranienia tytułowego bohatera fantasy nie czyni). Nie
jest to wadą, wszakże są wśród nas miłośnicy powieści historycznych, ale
rozminięcie się z oczekiwaniami bywa nieprzyjemne.
Czas przejść do wad bardziej obiektywnych.
Najbardziej przeszkadzało mi to, że powieść nie miała wyraźnie zarysowanej
linii fabularnej – przez co wydawała się raczej nadmiernie rozbudowanym
opowiadaniem. Opisywane wydarzenia przypominały raczej zbiór chronologicznie
ułożonych migawek, niż spójną fabułę. Osobiście uważam, że gdyby powieś o
połowę odchudzić, wyszłoby świetne długie opowiadanie, czy tez mikropowieść. Teraz
cały „Vlad Dracula” wydaje się nieco przegadany.
Ponarzekaliśmy sobie, no to
idziemy dalej. Czas autora za coś pochwalić – Dariusz Domagalski ma doskonałe
wyczucie, jeśli chodzi o konstruowanie bohaterów. Co prawda główna postać,
którą jest kapitan Lechoczky, jakoś nie potrafi zainteresować – ot, zwykły,
młody rycerz, który przewidywalnie ewoluuje w toku powieści – ale te bardziej
drugoplanowe to zupełnie coś innego. Taki Vlad na przykład. Autorowi świetnie
udało się nakreślić człowieka tajemniczego i budzącego grozę, a jednocześnie
uderzająco ludzkiego w swoim szaleństwie. Dla mnie – kreacja oscarowa. Całkiem
dobrze wypadł też sułtan Mehemd II i jego kochanek Radu Piękny, który tylko na
początku wydaje się irytującą mimozą, niebezpiecznie zbliżającą się do najgorszych
tradycji uke. W ogóle cały homoseksualny romans jest bardzo ciekawie
przedstawiony, głównie od strony erotycznej, bo emocjonalności mi troszkę
zabrakło (w zasadzie w tym miejscu powinien się pojawić długaśny wywód, ale nie
chcę spoilować). Niemniej, w polskiej literaturze (fantastycznej w
szczególności) opisywanie relacji
homoseksualnych, zwłaszcza męskich, ciągle wymaga pewnej odwagi, więc autorowi
należy się za to dodatkowy plus.
Słów jeszcze kilka o warsztacie.
Pióro Domagalski ma bardzo sprawne, talent do opisów również, więc tym bardziej
szkoda, ze fabuła trochę kuleje. Niemniej, niektóre opisy mogą być nie do
przejścia dla czytelników o nerwach delikatnych, bo obok malowniczych opisów
krajobrazu czy interesujących obrazów kobiecego ciała (w ogóle we „Vladzie Draculi” jest sporo scen erotycznych, więc jeśli ktoś nie lubi, niech się
czuje ostrzeżony), znajdziemy bardzo naturalistyczne opisy obrzydliwych tortur.
Jeszcze dwa słowa o wydaniu.
Korekta nie dopilnowała swoich obowiązków, bo nie raz i nie dwa w książce
brakuje nie tylko przecinków i literek, ale całych wyrazów. Papier też mógłby
być cieńszy, nie groziłoby wtedy książce złamanie grzbietu. O okładce może już
nie będę się wypowiadać.
Podsumowując, czuję się rozdarta.
Książka ma i plusy, i minusy, trudno wypowiedzieć się jakoś jednoznacznie.
Jedyne, czego jestem pewna, to że „Vlad Dracula” spodoba się fanom powieści
historycznych, którym nie straszne krwawe opisy. Reszta niech eksperymentuje na
własną odpowiedzialność.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik.
Tytuł: Vlad Dracula
Autor: Dariusz Domagalski
Wydawnictwo: Runa, Bellona
Rok: 2011
Stron: 340
No cóż, zdecydowanie sobie odpuszczę. Drażnią mnie niedopatrzenia korektorskie, a ta niedopracowana fabuła również odstrasza.
OdpowiedzUsuńNiedopatrzenia korektorskie bywają wyjątkowo irytujące. I są niestety częste w wydaniach Bellony...
UsuńHrabia Dracula to bardzo ciekawa postać, szkoda, że autor nie podołał zadaniu, bo myślę, że o tej postaci można napisać coś bardzo ciekawego
OdpowiedzUsuńAkurat postać autor odmalował świetnie, gorzej z fabułą. Gdyby to było opowiadanie, byłoby fenomenalne.
UsuńHrabia Dracula to twór Brama Stokera. Jej realnym odpowiednikiem był Vlad III Dracula, zwany również Tepesem (czyli Palownikiem). Ot gwoli wyjaśnienia lekkiej nieścisłości, która się wkradła w komentarz "Książkoholiczki".
UsuńZainteresował mnie wątek homoseksualny, tego rzeczywiście w polskiej fantastyce niewiele. Czy się jednak porwę na eksperyment, nie wiem...
OdpowiedzUsuńZwiązek homoseksualny akurat autorowi wyszedł - aż szkoda, że nie rozwinął go bardziej. W sumie tak sobie pomyślałam, że powieści tak samo dobrze, jak skrócenie do opowiadania, zrobiłoby wydłużenie w epicką opowieść o ludzkich relacjach. Ale nie wiem, czy autor by temu podołał.
UsuńCzy ja wiem? Generalnie wątek homoseksualny dodaje pikanterii całej książce, choć tak naprawdę nic więcej chyba tam do dodania nie było - drogi Radu i Mehmeda rozeszły się po przybyciu armii tureckiej pod Targoviste (opuszczone już przez Vlada), ponieważ Radu pozostał na Wołoszczyźnie jako nowy hospodar, a Mehmed wrócił do rządzenia Imperium.
UsuńAle mi nie chodzi o rozwinięcie "potem", tylko o rozwinięcie "w trakcie".;)
UsuńW trakcie też nie ma jak, bo to powieść o Drakuli a nie o Radu Pięknym :D
UsuńNo to właśnie napisałam, że albo skrócić na opowiadanie, albo rozbudować w powieść panoramiczną, w której wszyscy by się zmieścili.:D
UsuńZaciekawiłaś, ale szkoda, że fabuła szwankuje. Podobne migawki oglądałam ostatnio w "Zoo City"; nijak nie da się ich nie zauważać.
OdpowiedzUsuń"Zoo City" jeszcze przedemną - już się wzdragam na te migawki...
UsuńMyślę, że i tak dam szansę tej powieści, chociaż troszkę powstrzymuje mnie, że fabuła szwankuje. Też się nie wypowiem na temat okładki ;). Bellonie życzę dobrze, bo pojawiają się w niej interesujące pozycje, ale chciałabym, żeby przykładała więcej uwagi do korekty...
OdpowiedzUsuńW takim razie będę czekała na Twoje wrażenia.:) Też życzę dobrze Bellonie, bo czasem przyjdzie im do głowy wydać coś naprawdę fajnego, ale korektę przydałoby się pogonić (w powieściach w sumie jeszcze nie jest tak źle, ale w książkach popularnonaukowych można trafić na istny horrorek korektorski). No i żeby okładki lepiej dobierali, bo jak chcą, to potrafią.;)
UsuńW planach mam, acz dalszych niż bliższych. Choćby z ciekawości muszę się kiedyś zapoznać z jakąś powieścią Domagalskiego, więc pewnie będzie to właśnie "Vlad...".
OdpowiedzUsuńA okładka jest straszna. :D
W takim razie miłej lektury na przyszłość:)
Usuń